Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kusznierewicz: Częściej gram w golfa, niż żegluję [WYWIAD]

Jakub Guder
fot. materiały prasowe
Mistrz olimpijski w żeglarstwie z Atlanty (1996) Mateusz Kusznierewicz opowiada o golfie i o tym, co jeszcze robi, gdy nie pływa.

Jak rywalizacja na polu golfowym w podwrocławskim Brzeźnie z Marcinem Wójcikiem z kabaretu Ani Mru Mru?
Mamy za sobą kilka dołków. Zostały nam chyba jeszcze trzy. Idziemy łeb w łeb. Finał będzie gorący (rozmawialiśmy w sobotę 12.04, w przerwie gry obu panów - przyp. JG).

O co gracie?
Mam taką zasadę, że raczej się nie zakładam, ani o pieniądze, ani o herbatę czy obiad... Największą nagrodą jest pokonanie przeciwnika.

Z golfem jest Pan związany bardzo długo. Młodsi Czytelnicy pewnie kojarzą pana tak samo długo z tym sportem, jak z żeglarstwem, bo często Pan o nim mówi. Cztery lata temu - na Balu Sportowca "Gazety Wrocławskiej" w hotelu Monopol - gościł Pan już jako golfista. Jak trafił Pan na dolnośląskie pola?
Mam dużo przyjaciół i znajomych z Wrocławia. Lubię to miasto, bardzo mi się tutaj podoba. Kiedy mieszkałem w stolicy, w pewnym momencie myślałem, żeby się tutaj przeprowadzić, ale wtedy pojawił się Gdańsk. Wówczas kupiłem jednak mieszkanie na polu golfowym pod Wrocławiem. Pomagałem też w promocji całego tamtego osiedla. Zresztą to lokum mam do dziś, tak że jestem blisko związany z miastem. Poznałem tutaj w międzyczasie wielu golfistów. Przyjeżdżam na Dolny Śląsk często na turnieje. Z Krzyśkiem Gradeckim (właściciel pola golfowego w Brzeźnie - przyp. JG) i Marzeną (żona Krzysztofa - przyp. JG) znamy się i przyjaźnimy. Ich synowi Mateuszowi daje czasem sugestie, jak powinien prowadzić swoją karierę. Z pewnością przyjadę tu na przełomie maja i czerwca na turniej Mercedesa i potem w sierpniu na Faldo Series Poland Championship, którego jestem ambasadorem.

Skąd ta fascynacja golfem?
Związany jestem z nim od 20 lat. W 1993 roku na rozgrywanych w Irlandii Północnej mistrzostwach świata w żeglarstwie jeden dzień nie było wiatru. Szwed, Kanadyjczyk i Amerykanin postanowili wykorzystać przerwę w rywalizacji na partyjkę golfa. Poszedłem z nimi, popatrzyłem i spodobało mi się. A jeszcze jak przez przypadek dobrze trafiłem w piłkę... Postanowiłem wtedy, że nauczę się grać. No i od tego czasu sobie "pykam". Dla mnie to rekreacja, zabawa, dobre towarzystwo. Gdy we czterech spaceruje się przez kilka godzin, to można usłyszeć niesamowite historie (uśmiech). Można też załatwiać interesy na polu golfowym. Moje trzy umowy sponsorskie zaczęły się właśnie w takim miejscu.

Jak dolnośląskie pola golfowe prezentują się na tle pozostałych pól w Polsce?
Zdecydowanie dobrze. Słyszałem, że chwalą je sobie nawet zawodnicy z Niemiec. Najfajniejsze jest to, że pola zawsze różnią się od siebie. Nawet te dwa wrocławskie są inne.

Burmistrz Prusic mówi, że dzieci z gminy mają lekcje wuefu na polu w Brzeźnie. Patrząc na warunki i ten pałac - nie muszą trenować po szopach.
Zdecydowanie. Infrastruktura jest dobra, chociaż wciąż mamy za mało pól golfowych w kraju. Wszyscy, którzy mają blisko, powinni jednak spróbować swoich sił w tym sporcie. Sprawdzić, czy im się to spodoba.

To jednak drogi sport, dla elit...
Gdy cały rok gram w tenisa - powiedzmy raz w tygodniu - to razem ze sprzętem wydaję na to ok. 4 tys. zł. Tymczasem w golfa tymi samymi kijami gram piąty rok. Nie licząc dojazdów, w tamtym roku wydałem na ten sport 3,5 tys. zł.

Kije golfowe są chyba jednak droższe niż tenisowe rakiety.
To akurat prawda - za swoje zapłaciłem 2,5 tys. zł.

Co robi obecnie Mateusz Kusznierewicz, jeśli nie gra w golfa? Żeglarstwo nadal jest ważne?
Odpuściłem na moment. Jeszcze przez rok nie będę miał nic wspólnego z wyczynowym żeglarstwem. Teraz dużo pracuję. Prowadzę trzy firmy - mam m.in. swoją akademię żeglarską, a także firmę sprzedającą jachty. Często jestem zapraszany na wykłady, by podzielić się doświadczeniami, jak sport można przełożyć na biznes.

Czyli to właśnie biznes Pana pochłania.
Tak. Jestem też prezesem Fundacji Gdańskiej. Często pomagam młodym żeglarzom. Chcę promować aktywność fizyczną, pasję i sport.

Kuszą Pana szaleńcze wyzwania na morzu? Nie chciałby Pan samotnie popłynąć dookoła globu?
Nie. Planuję jednak start w regatach Sydney - Hobart. To przyszłość. Teraz częściej gram w golfa, niż żegluję (śmiech).

Rozmawiał JAKUB GUDER

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska