Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ktoś postrzelił klacz i zostawił ją na pewną śmierć. Właściciel: To myśliwi!

Tomasz Jurak
Pan Jerzy znalazł klacz po dwóch dniach. Niestety leżała martwa kilometr od domu
Pan Jerzy znalazł klacz po dwóch dniach. Niestety leżała martwa kilometr od domu Tomasz Jurak
W Zalipiu w Gminie Platerówka ktoś zastrzelił klacz. Właściciel twierdzi, że to myśliwi. Ci z kolei utrzymują, że rany zwierzęcia nie wskazują na postrzał z broni myśliwskiej.

Jak opowiada pan Jerzy, właściciel konia, klacz ze źrebięciem pasła się kilkaset metrów od domu. - Kiedy przyszedłem po zwierzęta na pole zobaczyłem, że klacz się zerwała, nie było też źrebaka. Było zbyt ciemno żeby ich szukać, to była stara kobyła i wiedziałem, że do domu wróci - opowiada nam pan Jerzy. - To był mój pierwszy koń, Baśka była bardzo mądra, czasem miało się wrażenie, że nie potrafi tylko mówić - dodaje mężczyzna.

Kiedy na drugi dzień konie nie wróciły, gospodarz rozpoczął poszukiwania. Po dwóch dniach wypatrzył wychodzącego z zagajnika źrebaka, ucieszył się, że odnalazł zguby, jednak jego radość była przedwczesna. Owszem znalazł też kobyłę, ale martwą.

Baśka nie była młoda, i jak opowiada pan Jerzy w pierwszej chwili pomyślał, że zdechła ze starości. Jednak rana jaką znalazł na końskiej szyi wykluczała śmierć z przyczyn naturalnych. - W pierwszej chwili myślałem, że na coś się nadziała, zaciągnąłem ją ciągnikiem do gospodarstwa i dopiero tam dopatrzyłem się, że rana jest na wylot. Miałem pewne podejrzenia - mówi gospodarz.

Przybyły na wezwanie weterynarz stwierdził, że przyczyną śmierci była rana postrzałowa szyi, na co wystawił odpowiedni dokument. Z weterynaryjnym oświadczeniem gospodarz zwrócił się do miejscowego Koła Łowieckiego „Gwizd” w Leśnej o ustalenie sprawcy i ewentualne odszkodowanie.

Koło Łowieckie jednak nie poczuwa się do winy. Myśliwi w sprawie widzą wiele niejasności, począwszy od tego, że konia zabrano z miejsca domniemanego postrzału, kończąc na wydanej opinii weterynaryjnej. Koło przekonuje, że nie odnotowało tego dnia wyjść w teren. Dodatkowo myśliwi podnoszą argument, że miejsce gdzie kobyłę znaleziono leży na granicy dwóch kół łowieckich: leśniańskiego i zawidowskiego więc tak naprawdę wina może leżeć po stronie sąsiadów. Ostatecznie podważyli też opinię lekarską twierdząc, że to nie może być postrzał od kuli.

Sprawą zajmuje się policja w Leśnej. - Zostaliśmy powiadomieni przez rolnika, że około kilometra od miejsca swojego zamieszkania znalazł martwą klacz. Przy udziale weterynarza ustaliliśmy, że niewątpliwie klacz zginęła w wyniku postrzału i prowadzone są w tej sprawie czynności - usłyszeliśmy od inspektora Ryszarda Podbuckiego.

Strata pana Jerzego oszacowano na około 4 tys. zł. Baśka jednak dla właściciela była jak członek rodziny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska