Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto zgarnie najwięcej mandatów do Sejmu i Senatu we Wrocławiu? Politolog ocenia programy i pomysły na kampanię wyborczą

Andrzej Zwoliński
Czyja kampania może okazać się najskuteczniejsza?
Czyja kampania może okazać się najskuteczniejsza? Karolina Misztal
Licytacja na obietnice osiągnęła już poziom ocierający się o absurd i kolejne nie będą miały większego znaczenia – ocenia w wywiadzie z nami prof. Robert Alberski, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Czy kolejne, hojne obietnice składane przez rywalizujące ugrupowania, przeważą szalę na jedną ze stron, czy jednak PiS utrzyma władzę? Jak czołowi kandydaci na listach wpłyną na liczbę głosów i podział mandatów we Wrocławiu i wokół niego? Czyja kampania może okazać się najskuteczniejsza? Na te i inne pytania odpowiada profesor Robert Alberski, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Wrocławskiego.

Grzegorz Schetyna niemal rzutem na taśmę, bo tuż przed rejestracją list kandydatów do Sejmu i Senatu, zdecydował, ze jednak woli powalczyć o mandat we Wrocławiu, a nie w Warszawie, a Małgorzatę Kidawą-Błońską zaproponował na stanowiska premiera już po wyborach, ustępując jej miejsca na warszawskiej liście. Przez kilka dni nie cichły komentarze, szczególnie ostre ze strony czołowych polityków Prawa i Sprawiedliwości, ale ostatnio wydaje się, że efekt niespodzianki, niemal szoku już nie działa. To wycofanie się Grzegorza Schetyny w pojedynku z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie i schowanie się za plecami wicemarszałek będzie miało wpływ na wynik Koalicji Obywatelskiej?

Ta zmiana bez wątpienia ma znaczenie wizerunkowe, ale ona już się dokonała i zostało to politycznie skonsumowane, a w tej chwili wszystko zależy od tego, co się wydarzy w kampanii. Teraz dopiero przekonamy się czy to zwykły zabieg marketingowy, czy faktycznie cała kampania zostanie skupiona wokół nowej kandydatki na fotel premiera, czy dalej będzie po staremu, że Małgorzata Kidawa-Błońska kandyduje, ale to Grzegorz Schetyna jest głównym rozrywającym w kampanii wyborczej. To miało być odświeżenie wizerunku, ale ja tu bardziej widzę kłopot dla Koalicji Obywatelskiej, bo kampania była już ustawiona pod Schetynę jako frontmana, a teraz trzeba to gorączkowo przestawiać. Co prawda Pani wicemarszałek zaczęła ostatnio częściej bywać po mediach, ale musi zdecydowanie mocniej zaangażować się w kampanie w terenie i to nie tylko w swoim okręgu, ale generalnie stać się twarzą Platformy Obywatelskiej i Koalicji, a czasu jest bardzo mało, bo do ciszy wyborczej pozostał tylko miesiąc. Tego czasu może nie starczyć, na przekonanie wyborców, o tym, że mają nową liderkę PO.

Quiz preferencji wyborczych

Która z sił politycznych jest w stanie wygrać pojedynek na obietnice i rozdawnictwo z jakim mamy do czynienia, zwłaszcza po ostatnich konwencjach największych ugrupowań? Czy opozycyjne komitety ze swoimi propozycjami stałej trzynastej emerytury, minimalnej emerytury, dodatków do niskich pensji czy tanich mieszkań są w stanie przebić PiS?

Ten wyścig nie będzie miał już teraz większego znaczenia. Licytacja osiągnęła już poziom ocierający się o absurd. Jeżeli teraz ktoś zaczyna przebijać złożone oferty, to zaczniemy wkraczać w jakąś wirtualną rzeczywistość. Piętrzenie obietnic nie jest najlepszym sposobem budowania strategii politycznej, bo w pewnym momencie trzeba będzie obiecać już tylko, że ludzie przestaną nawet tego słuchać i nie będą traktowali tego poważnie. Jesteśmy już na granicy, a nawet lekko po drugiej stronie. Te opowieści, które słyszymy o powszechnym dobrobycie, jaki ma nas czekać po wyborach, niewiele mają wspólnego z realną ekonomią. Chyba, że politycy przyjęli strategię obiecywania wszystkiego, czego się da, a po wyborach się zobaczy.

Mówi Pan o tym, że jeżeli chodzi o składane obietnice, osiągnęliśmy granice absurdu, ale z drugiej strony poparcie dla PiS waha się cały czas wokół 45 proc. W ich przypadku „obietnicowa” strategia działa, to dlaczego w innych przypadkach nie?

To nie jest efekt tych ostatnich obietnic. Jesteśmy tuż po majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego. Różnica niespełna pięciu miesięcy pomiędzy nimi, a październikowymi, to w naszej polityce, nie jest czas by poparcie dla poszczególnych partii jakoś drastycznie się zmieniło. Jeżeli po 13 października porównamy sobie wyniki tych wyborów z majowymi, to nie nie spodziewam się, że PiS będzie miało znacząco inne poparcie. Na pewno nie będzie tak, że poszybuje ono mocno w górę, ale nie spodziewam się też, żeby mocno spadło. Będą to wahnięcia w granicach 3-4 punktów procentowych. Większych zmian na pewno możemy oczekiwać na opozycji. Lewica tym razem idzie w osobnym bloku, Platforma Obywatelska z przyległościami w osobnym, a mamy też jeszcze PSL i ich Koalicję Polską. Ono będą dzielić na nowo między siebie zdecydowaną większość głosów oddanych na opozycję, ale na pewno nie zabiorą tych głosów PiS-owi.

Nie będzie tak, że we Wrocławiu będziemy mieli grę do jednej bramki i będzie to bramka Koalicji Obywatelskiej i Grzegorza Schetyny? Jest on oczywistym głównym rywalem PiS i jedynki tej partii czyli Mirosławy Stachowiak-Różeckiej, ale też pozostali, czy to będzie Jacek Protasiewicz na czele listy PSL, jego były partyjny kolega, ale też później rywal, czy Krzysztof Śmiszek z Lewicy albo Ewa Zdrojewska z Bezpartyjnych i Samorządowców, wszyscy będą starali się ustawić w kontrze do KO i Schetyny, by zyskać jak największe poparcie wśród opozycyjnych ugrupowań.

Nigdy nie byłem zwolennikiem teorii, że przewodniczącemu Platformy będzie trudno uzyskać dobry wynik w Warszawie, a Wrocław to dla niego autostrada do zwycięstwa. Po przeniesieniu na wrocławską listę, to wcale nie musi być dla niego takie proste. Wrocławska Platforma Obywatelska w poprzednich latach była u nas mocno skonfliktowana i myślę, że to będzie miało wpływ na jej wynik, tym bardziej, że główny adwersarz Schetyny, wywodzący się z tego środowiska jest jedynką innej listy. Trzeba też pamiętać, o tym, że nasz okręg numer 3, to nie tylko Wrocław, ale też sporo powiatów dookoła. Gdyby porównać poparcie dla partii w samym mieście z poparciem w miejscowościach wokół, to ono różniło się dość wyraźnie. Oczywiście Schetyna ma dużą szansę na najlepszy wynik, jest od ponad 30 lat związany politycznie z Wrocławiem, jest najbardziej rozpoznawalny, a struktury PO są u nas relatywnie mocne, ale ten dobry wynik nie spadnie mu z nieba, on musi na niego mocniej popracować. Z drugiej strony jeśli Platforma nie wygra w okręgu wrocławskim, to na litość boską, gdzie ona ma wygrać? Przecież Wrocław jest jednym z jej mateczników.

Tutaj przechodzimy do oceny kampanii prowadzonych przez poszczególne komitety. Gdzie jest moc i energia, a gdzie jej nie widać?

Ta kampania strasznie powoli się rozkręca. Właściwie jedyną formacją, która ma ją przemyślaną i prowadzi ją według widocznego scenariusza, jest Prawo i Sprawiedliwość. Pozostałe siły dopiero się rozpędzają albo praktycznie ich nie widać. Widoczne są w zasadzie tylko Koalicja Obywatelska i Lewica, mniejsze komitety dopiero stanęły w blokach startowych, a w przypadku Bezpartyjnych i Samorządowców borykają się z formalnymi problemami związanymi z rejestracją list w niektórych okręgach. To już teraz pokazuje, że ta kampania będzie rekordowo krótka i rozegra się tak naprawdę w ciągu dwóch, trzech tygodni. To oczywiście wiąże się z funduszami i z tym, że duży i bogatszy może u nas więcej. PiS ma największe fundusze i to widać. KO, PSL, ale też Lewica mają mniejsze środki, ale ich stać na to by zostać zauważonym. Tu i ówdzie widać plakaty i banery, a od czasu do czasu organizują swoje konwencje. W najgorszej sytuacji są ugrupowania nie dostające budżetowych subwencji i one są zmuszone skomasować swoje kampanie do ostatnich dwóch tygodni przed 13 października.

Konfederacja Wolność i Niepodległość czy Bezpartyjni i Samorządowcy będą stanie odebrać głosy głównym graczom i pokonać próg wyborczy?

Wszystko zależy od tego, jak PiS będzie się zachowywał wobec tych ugrupowań sytuujących się przecież na prawicy. PiS ma w takich przypadkach wypracowaną strategię i tuż przed wyborami dążą do tego, żeby nikt ich nie zaatakował od prawej strony. Przed wyborami europejskim, kiedy Konfederacja poszła trochę do góry, to natychmiast mieliśmy kontrakcję ze strony polityków PiS-u. Teraz nie trzeba tego robić zbyt mocno, bo sondaże nie dają Konfederacji zbyt dużo, ale ten element strategii już się pojawił. Ostatnie wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego o zagrożeniu tradycyjnego modelu rodziny, silne poparcie dla Kościoła Katolickiego, to tak naprawdę cementowanie twardego elektoratu wokół siebie, by czasem nie podryfował w kierunku Konfederacji. Z kolei Bezpartyjnym Samorządowcom będzie bardzo trudno pokonać próg wyborczy, bo poparcie dla nich jest bardzo zróżnicowane w całym kraju. W części województw mają dość prężnie działające struktury, co udowodnili w czasie wyborów samorządowych, tak jest na przykład na Dolnym Śląsku. Są jednak regiony gdzie praktycznie nie istnieją. Nie sądzę by tylko w części kraju zyskali na tyle duże poparcie, by udało im się nadrobić brak tych głosów na wschodzie i przekroczenie progu wyborczego. Z naszą ordynacją wyborczą jest, że aby pokonać próg, mając mocno poniżej 10 procent poparcia, to trzeba być obecnym wszędzie i trzeba te głosy zebrać w całym kraju.

Jeżeli chodzi o Senat to w naszych okręgach, dwóch we Wrocławiu i jednym wokół niego, mamy praktycznie pojedynek kandydatów KO z kandydatami PiS z jednym wyjątkiem, bo w okręgu nr 6, czyli wrocławskim obwarzanku, Bezpartyjni zdołali zarejestrować Dariusza Stasiaka. Przypomnę, że zmierzy się on z Bogdanem Zdrojewskim z KO i z Jarosławem Obremskim z PiS. W pozostałych dwóch wrocławskich, czyli 7 i 8, o senatorskie fotele walczą prof. Alicja Chybicka i Barbara Zdrojewska z KO z Marcinem Krzyżanowskim i Sergiuszem Kmiecikiem z PiS. Kto wygra ten wyścig?

W przypadku wyborów do Senatu, faktycznie udało się uniknąć rozdrobnienia i mamy trochę powtórkę sytuacji z wyborów prezydentów miast, gdzie mieliśmy wyraźny podział PiS kontra anty-PiS. Najlepszy wynik, na jaki może liczyć u nas PiS jeżeli chodzi o Senat to jest jeden mandat w obwarzanku, choć podkreślę, że będzie im bardzo trudno pokonać niezwykle silnego kandydata KO – Bogdana Zdrojewskiego. Jeżeli chodzi o Wrocław, to nie oczekiwałbym niespodzianek i myślę, że Koalicja zdobędzie dwa mandaty do Senatu.

Jeżeli chodzi o Sejm, jak ten podział mandatów się rozłoży we Wrocławiu?

Podział według poparcia sondażowego jest w tej chwili dosyć niejednoznaczny. Walka idzie tak naprawdę o 2 góra 4 punkty procentowe, które przesądzą o tym czy PiS będzie miało samodzielną większość, czy będzie musiało szukać koalicjanta, czy tez może opozycyjne ugrupowania będą w stanie stworzyć koalicje przeciwko PiS. We Wrocławiu do wzięcia jest 14 mandatów i lwią część wezmą i podzielą między siebie kandydaci PiS i KO. Myślę, że zdobędą po 6 mandatów. Być może któremuś z tych ugrupowań uda się zdobyć jeden mandat więcej. Przyjmując, że Lewica jeden mandat w naszym okręgu ma pewny, myślę, że o ten jeden który jeszcze został, a który nie przypadnie największym graczom i nie zdobędzie go lewicowy kandydat, będą się bili pozostali najmniejsi.

Największe szanse ma Konfederacja, PSL czy Bezpartyjni?

Najbardziej stawiałbym na kandydata Konfederacji, jeżeli oczywiście ten komitet pokona próg wyborczy. Z Bezpartyjnymi sprawa jest bardziej niż niepewna, nie stawiałbym też specjalnie na PSL. Nawet jak przeskoczą próg, to we Wrocławiu nigdy nie mieli wysokiego poparcia i jeżeli chodzi o ich wyniki w wyborach, to z ludowcami zawsze było u nas słabiutko.

Dowiedz się więcej

Czy weźmiesz udział w najbliższych wyborach parlamentarnych?

  1. 90.88%
  2. 5.23%
  3. 3.89%
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska