Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto wylądował w Roswell? Po ujawnieniu dokumentów FBI odżył spór o istnienie UFO

Małgorzata Gołota
Człowiek od lat wyobraża sobie, jak wyglądają istoty z innych planet. Dominuje wizja małych stworków o nieproporcjonalnie dużych głowach
Człowiek od lat wyobraża sobie, jak wyglądają istoty z innych planet. Dominuje wizja małych stworków o nieproporcjonalnie dużych głowach Fot. Museum New Mexico
Minęło 65 lat od rzekomego lądowania UFO. Zwolennicy teorii o istnieniu istot pozaziemskich twierdzą, że Ameryka ukrywa prawdę o Roswell.

Lipiec 1947 r. Letni, spokojny wieczór. Dan Wilmot, miejscowy handlarz, wspólnie z żoną odpoczywa na tarasie swego domu w Roswell. Nie do końca wiedzą, co się dzieje, kiedy nagle niebo rozświetla wielki, jarzący się przedmiot, który tuż potem niemal bezdźwięcznie przelatuje nad ich głowami. Po niecałej minucie zjawisko znika. Chwilę później są w stanie powiedzieć jedynie, że widzieli coś dużego, płaskiego i okrągłego, kształtem przypominającego talerz, na którym kilka godzin wcześniej każde z nich jadło kolację.

8 lipca 1947 r. Prasa i radiowe stacje w całym kraju od wczesnych godzin porannych przytaczają treść komunikatu, jaki otrzymały od pułkownika Williama Blancharda, komandora grupy 509: "(...) na jednej z farm niedaleko Roswell odnaleziono wrak latającego dysku, po tym, jak właściciel tej posesji - William Brazel - poinformował miejscowego szeryfa, że odkrył taki przedmiot na swoim terenie". Spragnieni szczegółów dziennikarze natychmiast po otrzymaniu tej wiadomości udają się na wskazane im miejsce, ale wraku nie znajdują. Tajemniczy obiekt jest już w wojskowej bazie w Roswell, skąd z kolei przekazany zostanie naczelnemu dowództwu amerykańskich sił zbrojnych. Jeszcze tego samego dnia wieczorem nadchodzą kolejne zaskakujące wieści. Dowódca ósmej armii powietrznej generał brygady Roger Ramey ogłasza, że to, co niektórzy uznali za latający spodek, było w rzeczywistości zwykłym meteorologicznym balonem sondażowym. By wypowiedź, której nie dowierzały media, uczynić bardziej wiarygodną, generał zwołuje specjalną konferencję prasową, na której przedstawia dziennikarzom mocno uszkodzone resztki przedmiotu. Meteorolog Irwing Newton szybko identyfikuje je jako pozostałości po balonie typu Rawin.

Istnienia UFO raczej nie potwierdzi żaden rząd ani polityk. Ludziom do wiary w nie wystarczy jednak to, że regularnie potwierdza je Hollywood

9 lipca 1947 r. Dziennikarze próbują skontaktować się z pułkownikiem Blanchardem. Dowiadują się jednak, że wojskowy właśnie wyjechał na urlop. Tuż potem rząd nowym dowódcą bazy lotnictwa w Roswell ogłasza Payne'a Jennigsa. I ten jednak znika z horyzontu po krótkim czasie. USA uznają go za zaginionego zaraz potym jak wiozący go samolot znika w Trójkącie Bermudzkim.

Co się wydarzyło w Roswell?

To pytanie zadaje sobie wielu. I mowa tu nie tylko o wyznawcach teorii spiskowej zakładającej, że w Nowym Meksyku rozbił się statek kosmiczny, jego wrak przechwycił rząd USA, a na ciałach martwych kosmitów sztab szalonych naukowców zatrudnionych przez amerykańską armię do dziś prowadzi eksperymenty.

Sami wojskowi przez lata wszystkiemu zaprzeczali. Dopiero w zeszłym roku FBI ujawniło na swojej stronie internetowej "The Vault" dokumenty sugerujące, że faktycznie coś przed obywatelami USA zostało ukryte. Mowa o zeskanowanej notce służbowej agenta specjalnego Guya Hottela nadanej z biura agencji w Waszyngtonie. W datowanej na 22 marca 1950 r. notce Hottel donosi: "śledczy amerykańskich sił powietrznych powiedział, że w Roswell znaleziono trzy pojazdy latające o kolistym kształcie. Według informatora w środku miały się znajdować trzy niewielkie, humanoidalne istoty ubrane w »metaliczny, bardzo delikatny materiał«".
Co prawda więcej szczegółów związanych z Roswell nie ma, ale to wystarczyło, by na nowo odżył spór o to, co w 1947 r. wydarzyło się w Nowym Meksyku, i o istnienie UFO - lub, jak kto woli, Unidentified Flying Object, czyli Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego - w ogóle. Dodatkowej pikanterii całości nadawało to, że zaledwie rok wcześniej - w 2010 r. - opinia publiczna poznała zaskakujące efekty śledztwa, jakie w sprawie UFO przeprowadziło brytyjskie ministerstwo obrony.

Co ukrywał Churchill?

Brytyjczycy prowadzili mianowicie dochodzenie w sprawie rzekomego utajnienia na polecenie Winstona Churchilla informacji o pojawieniu się UFO. Wydarzenie miało mieć miejsce podczas II wojny światowej.

Całą sprawę poruszył pewien zwykły obywatel, którego dziadek był w późniejszym okresie konfliktu wojennego jednym z ochroniarzy Churchilla.

Osoba ta - w ujawnionych dokumentach zamazano jej nazwisko - napisała w 1999 r. do ministerstwa prośbę o wyjaśnienie zdarzenia, do jakiego doszło u wybrzeży Wielkiej Brytanii w latach 40. ubiegłego wieku. Załoga samolotu miała wtedy ujrzeć lecący nieopodal ich maszyny metalowy obiekt. Po chwili pojazd zaczął się oddalać. - Mój dziadek był świadkiem dyskusji na ten temat między Winstonem Churchillem a prezydentem Dwightem Eisenhowerem. Miała ona miejsce w USA. Rzecz wywołała duże zainteresowanie w obu krajach. Podczas rozmowy z Churchillem jeden z doradców odrzucił możliwość, by obiekt był rodzajem zwykłego pocisku rakietowego. Pocisk bowiem nie może raptem zrównać swojej szybkości z wolno lecącym samolotem, a następnie znowu gwałtownie przyśpieszyć. Inna obecna na spotkaniu osoba wskazała, że mogło chodzić o UFO. W tym momencie Churchill oświadczył, iż zdarzenie winno się natychmiast utajnić na co najmniej pół wieku. "Jego status winien ponownie ocenić przyszły premier kraju" - pisał człowiek domagający się zbadania sprawy.

Władze resoru przychyliły się do jego prośby. Udało się jednak dotrzeć tylko do dokumentów wskazujących na ogólne zainteresowanie Churchilla problemem UFO. W 1952 r. zlecił on np. swojej kancelarii przeprowadzenie dochodzenia w sprawie zalewu doniesień o pojawianiu się latających talerzy.

"O co chodzi w całej tej sprawie? Co ona oznacza? Jaka jest prawda?" - pytał Winston Churchill w notatce służbowej do swojego sztabu.

W odtajnionych aktach ministerstwa znajduje się uwaga na temat wspomnianej prośby brytyjskiego obywatela: "(...) proponuję zdecydowaną odpowiedź. Nic nie wiemy o żadnych niejawnych aktach na ten temat z lat II wojny światowej. Radzimy odesłać pytającego do archiwów narodowych i urzędu premiera".
Ujawniony przypadek to jeden z ponad 3,5 tys. podobnych opisów, o których wyjaśnienie zwracano się do ministerstwa w latach 1995-2003.

Żadnego z nich nie uznano za dowód na zagrożenie dla brytyjskiej przestrzeni powietrznej. Dział zajmujący się w resorcie kwestiami związanymi z UFO zamknięto jeszcze w 2009 r. Przyczyna? Zalew próśb o odpowiednie wyjaśnienia na mocy ustawy o swobodzie dostępu do informacji (FIA).

Prawda jest gdzieś obok

Czemu się jednak mamy dziwić? Byliśmy już na Księżycu, po Marsie, Wenus czy Jowiszu człapią skonstruowane przez nas sondy, regularnie badamy asteroidy czy komety. Technologicznie ludzkość cały czas idzie do przodu. Dlaczego więc my - w małym palcu mając opanowaną technikę, dzięki której szczegółowo badamy kosmos - mielibyśmy wątpić w to, że zamieszkują go inne, jeszcze bardziej cywilizacyjnie rozwinięte istoty?

Doniesienia o pojawieniu się UFO, spotkaniach z niewielkimi istotami o skośnych czarnych oczach czy porwaniach i eksperymentach, jakie kosmici przeprowadzają na ludziach w swoich latających spodkach, w mediach pojawiają się co rusz. I choć żaden rząd, żadna armia i żaden polityk na świecie istnienia UFO nie potwierdzi ani jednym słowem, regularnie potwierdza je przemysł rozrywkowy. A ten - warto pamiętać - ma na tzw. zwykłych obywateli dużo większy wpływ niż najlepszy choćby rząd, najlepiej uzbrojone wojsko i najbardziej charyzmatyczni politycy razem wzięci.

Przykładów nie trzeba daleko szukać - o samym Roswell powstało kilkanaście pełnometrażowych obrazów z "Roswell" z 1994 r. w reżyserii Jeremy'ego Kagana na czele. Był też cykl książek "Roswell: W kręgu tajemnic" autorstwa Melindy Metz, na podstawie którego nakręcono zresztą później popularny serial pod tym samym tytułem, o drobniejszych produkcjach nie mówiąc. By być sprawiedliwym, nie wolno pominąć jeszcze jednego elementu - liczącego sobie dokładnie 202 odcinki serialu "Z archiwum X". Wszyscy pamiętają chyba słynny plakat wiszący w pokoju agenta Foxa Muldera, na którym widać unoszący się nad ziemią statek UFO, a pod nim podpis "I want to belive", czyli w tłumaczeniu na polski "Chcę wierzyć", i śledztwa, w ramach których Mulder i partnerująca mu agentka Scully udowodnili, że ci, którzy wierzą w UFO, mają rację, a tymi, którzy w nie nie wierzą, bezmyślnie manipuluje rząd.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto wylądował w Roswell? Po ujawnieniu dokumentów FBI odżył spór o istnienie UFO - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska