Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kto naprawdę wstrzymał śledztwo w sprawie Amber Gold? [RAPORT]

Łukasz Kłos, Tomasz Słomczyński
Linie lotnicze Marcina P. mogłyby nigdy nie wystartować, gdyby kluczowe dokumenty związane z Amber Gold nie utknęły w jednej z szaf w gdańskiej Prokuraturze Okręgowej. Czy prokuratorowi generalnemu uda się wyjaśnić tę sprawę?

Trzy miesiące - dokładnie tyle potrzebował Marcin P., żeby uruchomić OLT Express. Dostał ten czas od gdańskich prokuratorów, którzy wstrzymali śledztwo do początku kwietnia 2012 roku. Wkrótce potem na niebie pojawiły się pierwsze samoloty nowych linii lotniczych. Co ciekawe, z całą sprawą niewiele ma wspólnego jedyna, jak na razie, ukarana śledcza, Marzanna Majstrowicz.

Listopad 2011. KNF alarmuje, Seremet nic o tym nie wie

Instytucją, która w aferze Amber Gold ma sobie najmniej do zarzucenia, jest Komisja Nadzoru Finansowego. 28 listopada 2011 roku wysłała pismo do Prokuratury Generalnej. Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak alarmował w nim m.in., że "nie można wykluczyć, iż przedsięwzięcie [chodzi o spółkę Amber Gold - przyp. red.] ma charakter oszustwa (…). Zatem istnieje poważne ryzyko pokrzywdzenia wielu osób w wyniku utraty znaczących środków finansowych, być może łącznie sięgających nawet setek milionów PLN."

Skarga na gdańskich prokuratorów trafiła do Prokuratury Generalnej. To jednak nie oznacza, że Andrzej Seremet o niej cokolwiek wiedział. W jednym z wywiadów, których udzielał już po wybuchu afery (28 sierpnia 2012 r.), stwierdził, że pismo KNF "nie zostało zlekceważone". Seremet nie widział wówczas jednak problemu w tym, że nie został poinformowany o alarmie KNF. Stwierdził, że "nie jest w stanie zapoznawać się ze wszystkimi skargami, które trafiają do Prokuratury Generalnej".
Jednak dwa dni później, podczas sejmowej debaty nad Amber Gold, wypowiadał się już w innym tonie. Swoją niewiedzą z listopada 2011 roku wydawał się oburzony: - Dotychczasowa praktyka dotycząca dokumentów przesyłanych z centralnych organów [w tym przypadku - z KNF - przyp. red.] powinna była wykluczyć taki przypadek - przyznał Seremet i ujawnił, że zażądał od kierownictwa Biura Prokuratora Generalnego wyjaśnień w tej sprawie.

W ten sposób - dość nieoczekiwanie, wśród śledczych, którzy mogą zostać pociągnięci do odpowiedzialności za Amber Gold, znalazł się Piotr Wesołowski.

Prok. Piotr Wesołowski jest obecnie wicedyrektorem Biura Prokuratora Generalnego. Jego związki ze środowiskiem gdańskich śledczych są oczywiste. Był szefem gdańskiej prokuratury apelacyjnej, gdzie nadzorował pion przestępczości zorganizowanej. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro awansował go do funkcji szefa gdańskiej apelacji. Nie zagrzał miejsca na tym stanowisku na długo - odwołał go kolejny minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.

Wesołowski trafił w ten sposób do Prokuratury Generalnej, obecnie pełni też funkcję sekretarza w Krajowej Radzie Prokuratury. Co istotne - tej samej radzie, która ma rozstrzygać o przewinieniach śledczych w sprawie Amber Gold. Tej samej, która we wtorek postanowiła obciążyć winą za aferę Amber Gold prokurator Marzannę Majstrowicz.
Grudzień 2011 - styczeń 2012.

Uspokoić KNF

7 grudnia 2011 roku skarga KNF, bez wiedzy Andrzeja Seremeta, została wysłana z Biura Prokuratora Generalnego do Gdańska i trafiła ostatecznie do tutejszej Prokuratury Okręgowej - "w celu rozpoznania wniosku o podjęcie działań w trybie nadzoru służbowego" nad śledztwem. Gdańscy prokuratorzy mieli zająć stosowne stanowisko i poinformować o nim KNF.
Przypomnijmy - w tym czasie, jest to przełom grudnia 2011 i stycznia 2012, śledztwo w sprawie Amber Gold było zawieszone. Powodem tego było oczekiwanie na opinię biegłego z zakresu rachunkowości.

Wtedy też trwa spór między gdańskimi prokuratorami.

Marzanna Majstrowicz, ówczesna szefowa prokuratury Gdańsk Wrzeszcz, która wówczas zawiesiła śledztwo, wskazuje, że brak jest podstaw do podjęcia go, z uwagi na długi termin wykonania analizy przez biegłego. Natomiast prokurator okręgowy w Gdańsku jest innego zdania - uznaje, że długotrwała praca biegłego nie może być powodem zawieszenia śledztwa.
Sprawa trafia do Wydziału Nadzoru Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Tu zapada decyzja: śledztwo trzeba podjąć. Długotrwały czas pracy biegłego z zakresu rachunkowości nie może być powodem zawieszenia postępowania. 5 stycznia prokurator z nadzoru informuje o tym KNF. Teraz urzędnicy KNF mają podstawy, by twierdzić, że ich skargę rozpatrzono pozytywnie, a śledztwo ruszy z impetem.

Andrzej Seremet nadal nie wie o całej sprawie.

Luty - kwiecień 2012. Szafa.

Wróćmy na moment do sejmowego wystąpienia Andrzeja Seremeta z 30 sierpnia 2012 roku. - Prokurator z Wydziału Nadzoru Prokuratury Okręgowej w Gdańsku przez prawie 3 miesiące po zbadaniu sprawy zaniechał przesłania stosownego polecenia podjęcia zawieszonego postępowania, przyczyniając się do dalszej jego zwłoki - mówił wtedy Andrzej Seremet.
W pierwszym kwartale bieżącego roku ze śledztwem w sprawie Amber Gold nie dzieje się dosłownie nic. Powodem takiego stanu rzeczy jest prokuratorska szafa, w której przez trzy miesiące leżą skarga KNF i postanowienie o podjęciu śledztwa. Szafa znajduje się w Prokuraturze Okręgowej w Gdańsku.

Marzanna Majstrowicz, szefowa Prokuratury Rejonowej we Wrzeszczu, dopiero 4 kwietnia dowie się, że śledztwo ma zostać podjęte.
W ten sposób Marcin P. zyskuje trzy miesiące swobody działania.
Andrzej Seremet nadal o niczym nie wie...

Trzy miesiące dla Marcina P.

W grudniu - czyli wtedy gdy skarga KNF trafia do gdańskiej prokuratury, spółka Amber Gold kupuje linie lotnicze. Marcin P. zostaje prezesem nowej spółki.

W styczniu, lutym i marcu, kiedy jego działalności nie przeszkadzają śledczy (w prokuratorskiej szafie leży decyzja o podjęciu śledztwa), Marcin P. z rozmachem przygotowuje się do wejścia na rynek lotniczy. Jednocześnie prowadzi intensywną kampanię swoich lokat.

1 kwietnia 2012 roku na polskim niebie pojawia się pierwszy samolot z logo OLT Express. Nowe linie lotnicze wchodzą na rynek rejsem z Warszawy do Gdańska.

Trzy dni później postanowienie o podjęciu śledztwa, wraz ze skargą KNF, zostają wyjęte z szafy. Marzanna Majstrowicz dowiaduje się o tym, że powinna (trzy miesiące wcześniej) podjąć zawieszone postępowanie przeciwko Amber Gold.
Ale wtedy już OLT Express święci triumfy na polskim niebie. I jednocześnie chyli się ku upadkowi.

Jest winna zaniedbań

We wtorek Krajowa Rada Prokuratury przesłuchała prok. Marzannę Majstrowicz. Szef KRP Edward Zalewski przyznał, że jej przewinienie polega m.in. na tym, że "nie czytała akt Amber Gold", "niedostatecznie zna prawo bankowe" i "niedostatecznie sprawowała nadzór nad postępowaniem".
Wczoraj Andrzej Seremet podjął ostateczną decyzję o ukaraniu Marzanny Majstrowicz. Została odwołana ze stanowiska prokuratora rejonowego Gdańsk Wrzeszcz. Przed nią postępowanie dyscyplinarne, które dla śledczego może się zakończyć wydaleniem ze służby.

Czym w istocie zawiniła prok. Marzanna Majstrowicz?
Do Wrzeszcza trafiła ona w lutym 2011 roku. Wcześniej pracowała w Gdyni i nie miała nic wspólnego ze sprawą Amber Gold.
Tymczasem doniesienia KNF w sprawie Amber Gold docierały do wrzeszczańskiej prokuratury od 2009 roku. Śledczy najpierw odmówili wszczęcia postępowania, potem, po kolejnej skardze KNF, umorzyli śledztwo. Sąd nakazał je podjąć. Wówczas pracą prokuratorów z Wrzeszcza kierował prok. Witold Niesiołowski. Dziś jest szefem prokuratury w Gdyni.

W lutym 2011 roku, kiedy pracę we Wrzeszczu zaczynała Marzanna Majstrowicz, śledztwo trwało. W maju została zamówiona ekspertyza z zakresu rachunkowości. Było jasne, że biegły będzie się zajmował sprawą Amber Gold przez wiele miesięcy. Wówczas postępowanie zostało zawieszone.

Inny odpowiedzialny

Wina Marzanny Majstrowicz nie polega więc na odmowie wszczęcia postępowania, nie polega też na umorzeniu śledztwa. Za te działania odpowiedzialność ponosi Witold Niesiołowski. Oprócz ogólnikowych stwierdzeń, takich jak np. "niedostateczny nadzór nad postępowaniem", Marzannie Majstrowicz zarzuca się to, że "pod jej rządami" zawieszono postępowanie. To jedyny konkret w tej sprawie.

Zapytaliśmy prok. Jacka Skałę, rzecznika związku zawodowego prokuratorów, czy takie zawieszenie jest sytuacją nadzwyczajną.

- To jest powszechnie stosowana praktyka, tysiące spraw zawiesza się ze względu na długie oczekiwanie na opinię biegłych. Robi się tak z uwagi na statystyki. Po prostu postępowanie zawieszone nie psuje statystyk, natomiast psuje je postępowanie w toku, które przez wiele miesięcy "zalega". Dla samego prokuratora to nie ma znaczenia, czy akurat ma śledztwo w toku, czy zawieszone. Jednak jest ciśnienie z góry, płynące z samej Prokuratury Generalnej, żeby statystyki nie wykazywały postępowań, które trwają miesiącami albo latami. A tyle, niestety, trzeba czekać na opinię biegłego. I dzieje się tak ze względów finansowych. Nie jesteśmy w stanie zapłacić biegłym tak, żeby pracowali szybko. I z pewnością nie jest to wina prokuratorów z prokuratur rejonowych. Tymczasem nazwisko Majstrowicz stało się synonimem prokuratorskich zaniedbań w sprawie Amber Gold.

Łba nikt nie chciał ukręcić

W ostatni wtorek miało się wiele wyjaśnić.
Szef Krajowej Rady Prokuratury prok. Edward Zalewski w jednej z wypowiedzi dla mediów, jeszcze przed posiedzeniem KRP, deklarował chęć wyjaśnienia wszystkich niejasności związanych z pracą gdańskich prokuratorów.

W południe w siedzibie Krajowej Rady Prokuratury stawiła się Marzanna Majstrowicz. Złożyła wyjaśnienia. Miał się też stawić prokurator okręgowy z Gdańska Dariusz Różycki. Jednak już w trakcie posiedzenia KRP poinformował, że jest bardzo chory. Do Warszawy nie dotarł. Rzeczywiście, jak ustaliliśmy, przebywał wówczas w jednym z trójmiejskich szpitali. - Choroba Dariusza Różyckiego nie zmieni przebiegu obrad w sprawie dymisji Marzanny Majstrowicz. Materiały dostarczone przez prokuratora generalnego są wystarczające i nie ma szczególnej potrzeby wysłuchania go - stwierdził Edward Zalewski po godz. 17.

Majstrowicz została odwołana ze stanowiska.
A co z tajemniczym wstrzymaniem śledztwa na trzy miesiące? - Nasze zadanie jest ściśle określone. Mamy się wypowiedzieć w sprawie dymisji Marzanny Majstrowicz. Materiały są wystarczające, nie będziemy więc zajmować się szerzej tą sprawą - mówi Zalewski.

W sprawie prokuratorskiej szafy, dzięki której Marcin P. mógł rozkręcać swój lotniczy biznes, jak na razie nie słychać żadnych wyjaśnień. Znana jest za to wypowiedź prok. Zalewskiego, w której stwierdza on, że nie ma przesłanek do twierdzenia, że sprawie Amber Gold próbowano ukręcić łeb.

Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kto naprawdę wstrzymał śledztwo w sprawie Amber Gold? [RAPORT] - Dziennik Bałtycki

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska