Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

KSW 46. Tomasz Narkun znów pokonał Mameda Chalidowa. Mateusz Gamrot przeszedł do historii [RELACJA, ZDJĘCIA, WIDEO]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
KSW 46
KSW 46 Sebastian Rudnicki/KSW
Mamed Chalidow po znakomitej walce z Tomaszem Narkunem znów został pokonany przez "Żyrafę", tym razem na punkty. Po porażce urodzony w Groznym zawodnik zapowiedział, że kończy karierę. Do historii przeszedł z kolei Mateusz Gamrot, który jako pierwszy może się pochwalić dzierżonymi jednocześnie tytułami mistrza KSW w dwóch kategoriach wagowych, lekkiej i piórkowej. "Gamer" zneutralizował Klebera Koike Erbsta i pewnie pokonał go na punkty.

Na rewanż Mameda Chalidowa (34-6-2) z Tomaszem Narkunem (16-2) kibice (oraz zawodnicy) czekali od marca. Wtedy po dwóch rundach prowadził zawodnik urodzony w Groznym, ale w trzeciej osłabł i dał się złapać szczecińskiemu Berserkerowi w duszenie trójkątne nogami. Chalidow po pierwszej porażce od 2010 roku zapowiedział, że interesuje go tylko rewanż. Dla niego zwakował pas mistrza kategorii średniej.

Tym razem ładunek emocjonalny pojedynku był jeszcze większy. Zawodnicy nie przybili sobie "piątek" na starcie walki. Pod względem sportowym zaczęło się tak samo jak w Łodzi, od przewagi Chalidowa w wymianach bokserskich. Zawodnik Berkut Arrachionu Olsztyn po jednej z wymian posłał rywala na deski obszernym lewym sierpem (podobnie było w pierwszej walce). Narkun mocno obił jednak jego nogi lowkickami.

W drugiej rundzie rywale znów poszli na ostre wymiany w stójce. Narkun powoli się rozkręcał, zabierał szybszemu Chalidowowi lekkość w pracy na nogach potężnymi niskimi kopnięciami. Ten nie był jednak młodszemu przeciwnikowi dłużny. W połowie rundy walka została przerwana po nieumyślnym faulu Czeczena, którego palce trafiły o oko "Żyrafy". Narkun padł z bólu na matę, pytany przez sędziego czy wszystko widzi zwrócił się w kierunku narożnika "Co robić?", ale walkę kontynuował. Po kilku szalonych wymianach ciosów runda skończyła się obaleniem Narkuna, który okładał Chalidowa ciosami z góry.

W trzeciej odsłonie znów zaczęło się od gradu ciosów z obu stron, po czym Chalidow wylądował na plecach. Narkun wykluczył jego lewą rękę i obijał głowę rywala łokciem. Nie na długo - Chalidow wyczuł moment, odwrócił pozycję i tym razem to on bił z góry. "Żyrafa" wyczarował balachę, ale zawodnik z Czeczenii w kapitalnym stylu obronił próbę poddania. Kibice mogli tylko żałować, że stawką pojedynku nie był tytuł mistrza kategorii półciężkiej należący do Narkuna, bo wtedy czekałyby ich jeszcze dwie rundy wojny w klatce.

Po zakończeniu pojedynku emocje opadły, a rywale podali sobie ręce i przytulili. Sędziowie punktowali 30:27, 29:28 i 29:28 dla Narkuna, co część kibiców przyjęła gwizdami.

- Uszanujmy mojego przeciwnika. Pokonał mnie dwa razy - uspokajał fanów Chalidow. - Ułożyłem to sobie w głowie tak: jeżeli przegram tę walkę, to znaczy że mój czas się skończył. Składam rękawice na macie i dziękuję za całą karierę. Za to, że mi kibicowaliście. Dziękuję mojemu sztabowi, trenerom, całemu klubowi. Kocham was! Mam już 38 lat, czas dać szansę młodszym. Ciężko mi jest się szarpać z takimi bykami. Jestem już zmęczony. Swoje już zrobiłem. Nie powiedziałem o tym nikomu, to moja decyzja - przyznał w rozmowie z Mateuszem Borkiem Chalidow.

Wyraźnie wzruszony Narkun zadedykował z kolei zwycięstwo zmarłej niedawno babci. - Wiem, że patrzyła na mnie z nieba. To była bardzo bliska mi osoba, przyjaciółka. Długo nie mogłem się pozbierać, to były najtrudniejsze przygotowania w mojej karierze. Naprawdę niewiele brakowało, a zrezygnowałbym z tej walki. Ale nie mogłem sprawić zawodu kibicom - skomentował. - Zaskoczyło mnie to, jak dobrze przygotowany był Mamed. Dawno nie widziałem, żeby był w klatce tak agresywny jak dziś - dodał.

>> MAMED CHALIDOW: NIE ZALEŻY MI NA PASIE, TYLKO NA REWANŻU Z NARKUNEM [WYWIAD] <<

Przystawką do walki wieczoru było starcie Mateusza Gamrota (15-0) z Kleberem Koike Erbstem (24-5-1). "Gamer" zszedł do niższej kategorii wagowej, by jako pierwszy w historii KSW zawodnik zostać jednocześnie mistrzem dwóch dywizji. Pochodzący z Brazylii reprezentant Japonii chciał z kolei odzyskać tytuł odebrany mu za to, że w grudniu ubiegłego roku przed obroną z Arturem Sowińskim nie zmieścił się w limicie 66 kg.

Początek należał do Polaka, który lepiej bił się w stójce, a z zaproszeń do parteru (w którym Koike jest wybitnym specjalistą) nie korzystał. Gamrot w tej płaszyźnie też zresztą ułomkiem nie jest, niedawno przywiózł z Bukaresztu srebrny medal mistrzostw Europy ADCC, a to tylko jeden z jego sukcesów. Grappling znakomicie łączy też z zapasami, które są jego bazową dyscypliną.

Druga runda to szaleńcze szarże Erbsta, ale to Gamrot bił i kopał mocniej, a przde wszystkim celniej od chaotycznego rywala. W trzeciej odsłonie akcja jeszcze się rozkręciła. Walka częściej przechodziła do parteru. Na górę zawsze trafiał jednak Polak, a Koike - mimo kilku prób poddań - nie potrafił zrobić mu krzywdy. Udało się to za to "Gamerowi", którego łokieć na rozerwanie klinczu mocno rozciął skórę pod okiem rywala.

Czwarte starcie znów toczyło się pod dyktando Gamrota, który świetnie neutralizował umiejętności parterowe rywala. Koike był coraz bardziej poobijany i zdesperowany. Ostatnia runda tylko dopełniła dzieła zniszczenia. Gamrot dał koncert w stójce, rywal głównie się bronił, poruszając jakby w zwolnionym tempie. Jego sporym sukcesem było to, że dotrwał do końcowego gongu. Z kolei Gamrot po jednogłośnej decyzji sędziów mógł się cieszyć z tego, że przeszedł do historii polskiego MMA. I jeden pas założyć na biodra, a drugi przewiesić sobie przez ramię.

- Dajcie mi się pocieszyć drugim tytułem. Wrócę do domu, odpocznę, porozmawiam z chłopakami z mojego teamu i podejmiemy decyzję. Na razie jestem gotowy bronić dwóch pasów - zapowiedział tuż po walce Gamrot.

Na kolejnego pretendenta do tytułu wagi piórkowej wyrasta z kolei Salahdine Parnasse (11-0-1). Zaledwie 20-letni Francuz wygrał swoją trzecią walkę w KSW. Tak jak poprzednio, pokonał byłego mistrza. W kwietniu jego ofiarą padł Artur Sowiński, tym razem padło na Marcina Wrzoska (13-5). "Polish Zombie" starał się jak mógł, ale nie potrafił znaleźć sposobu na fantastycznie dysponowanego rywala. Mimo młodego wieku Parnasse imponował spokojem i cwaniactwem w klatce. A do sprytu dołożył naprawdę pokaźne umiejętności. Przez trzy rundy skutecznie uderzał, a kiedy było trzeba, klinczował. Nie bał się też walki w parterze. A Wrzosek, który miał dominować w tej płaszczyźnie, obalił go tylko raz. Wszyscy sędziowie punktowali 30:27 dla Francuza, który po walce wyraził chęć pojedynku o pas.

>> TOMASZ NARKUN: CAŁE ŻYCIE PRACOWAŁEM NA ZWYCIĘSTWO Z MAMEDEM. W REWANŻU ZNÓW ZROBIĘ SWOJE [WYWIAD] <<

Zgodnie z przewidywaniami skończyła się walka Roberto Soldicia (15-3) z Viniciusem Bohrerem (16-7). Mistrz KSW kategorii półśredniej pojawił się na karcie gali w Gliwicach w zastępstwie Borysa Mańkowskiego, dlatego też pojedynek odbył się w umownym limicie do 80 kg. Brazylijski rywal "Robocopa" pokazał mnóstwo serca do walki przyjmując kolejne bomby urodzonego w Bośni Chorwata. Nawet betonową szczękę udało się jednak w końcu przełamać. Pół minuty przed końcem pierwszej rundy czujący krew przeciwnika Soldić trafił w końcu czysto w punkt, a Bohrer padł nieprzytomny. Dochodził do siebie dobre kilka minut, a nawet wtedy długo "pływał" na nogach. Soldić tymczasem dopisał sobie kolejny skalp, a kolejną walkę stoczy już w obronie mistrzowskiego tytułu.

Wcześniej kolejny kapitalny pojedynek dał Roman Szymański (11-4). Polak niesiony głośnym dopingiem z trybun już w pierwszej rundzie efektownie sprowadzał Daniela Torresa do parteru. W drugiej odsłonie wydawało się jednak, że traci siły i może znaleźć się w poważnych tarapatach. Trzecia, która miała wyłonić zwycięzcę, była dla niego testem charakteru. Tym bardziej, że w piątek 25-latkowi nie udało się zejść do limitu kategorii piórkowej. Szymański zdał jednak próbę śpiewająco. Przeważał nad rywalem, świetnie kontrolował walkę. W pewnym momencie wydawało się nawet, ze wygra przez poddanie (Torres "klepnął" próbę poddania kluczem na rękę, ale zrobił to tylko raz i sędzia nie przerwał pojedynku), ostatecznie Polak wygrał na punkty: trzy razy po 29:28.

>> MATEUSZ GAMROT: JEŻELI NARZUCĘ KLEBEROWI SWOJE TEMPO, NIE BĘDĘ MIAŁ Z NIM PROBLEMÓW [WYWIAD] <<

Po dwóch porażkach z rzędu były mistrz wagi piórkowej Artur "Kornik" Sowiński (19-10) tym razem pokazał się z dużo lepszej strony. Być może pomógł mu powrót do kategorii lekkiej, być może doping śląskiej publiczności (31-letni zawodnik pochodzi z Radzionkowa). Tak czy inaczej "Kornik" walczył w sobotę i efektywnie, i efektownie. Choć Kamil Szymuszowski (16-6) miał sporą przewagę gabarytów i szybko rozbił mu nos, po trzech rundach sędziowie orzekli zwycięstwo aktywniejszego Sowińskiego.

Przegraną - w czerwcu z Koike Erbstem - pomścił też Marian Ziółkowski (20-7-1), który przez trzy rundy rozbijał Grzegorza Szulakowskiego (9-3). "Szuliemu" szczególnie dały się we znaki niskie kopnięcia rywala, wiele uderzeń przyjął jednak też na głowę. Kilka prób poddania w wykonaniu Ziółkowskiego spełzło na niczym, cieszyć z wygranej zawodnik z Warszawy zaczął się już jednak kilka sekund przed ostatnim gongiem. Miał rację, sędziowie jednomyślnie przyznali mu zwycięstwo na punkty.

W walkach otwarcia sobotniej gali Antun Racić (22-8-1) pewnie wypunktował Sebastiana Przybysza (4-2), a Krystian Kaszubowski (7-0) brutalnie znokautował Michała Michalskiego w nieco ponad dwie minuty.

Włodarze KSW ogłosili, że następną galę zorganizują 23 marca w łódzkiej Atlas Arenie. Jedną z walk będzie starcie Mariusza Pudzianowskiego (12-6) ze srebrnym medalistą olimpijskim w podnoszeniu ciężarów, który od dwóch lat z powodzeniem startuje w MMA, Szymonem Kołeckim (6-1).

Tomasz Narkun: Bez względu na wynik rewanżu zawsze będę tym, który pokonał Mameda jako pierwszy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: KSW 46. Tomasz Narkun znów pokonał Mameda Chalidowa. Mateusz Gamrot przeszedł do historii [RELACJA, ZDJĘCIA, WIDEO] - Sportowy24

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska