Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Adam Boniecki głosił rekolekcje we Wrocławiu (FRAGMENTY)

Maciej Mrzygłocki
Ksiądz Adam Boniecki głosił rekolekcje we Wrocławiu / Zdjęcie ilustracyjne
Ksiądz Adam Boniecki głosił rekolekcje we Wrocławiu / Zdjęcie ilustracyjne fot. Bartek Syta/Polskapresse
"Między wiarą a niewiarą" to tytuł rekolekcji, jakie w tym tygodniu w kościele św. Wojciecha przy pl. Dominikańskim wygłosił dla wrocławskich studentów ksiądz Adam Boniecki. Ksiądz dzielił się z wiernymi swoimi przemyśleniami na temat kościoła, Boga, wiary i grzechu, wywołując często u słuchaczy uśmiech na ustach. Czasem zdarzały się nawet salwy śmiechu, ale często po prostu cisza, świadcząca o pełnej uwadze i skupieniu na sprawach przedstawianych przez księdza.

Oto fragmenty rekolekcji głoszonych przez ks. Adama Bonieckiego:

Na początek zacytuję Ratzingera. Papież jeszcze jako kardynał mnóstwo miejsca poświęcił sprawom wiary i niewiary. Pisząc w 2000 roku wstęp do wznowienia książki "Wprowadzenie w chrześcijaństwo" cytował tylko jednego autora - polskiego. Był to Leszek Kołakowski. Przeczytam ten cytat. On jest kluczem naszego dzisiejszego rozważania. W swej drodze myślowej Leszek Kołakowski z naciskiem zwraca uwagę, że wykreślenie wiary w Boga koniec końców pozbawia etos jego podstaw - jakkolwiek by się starać tego uniknąć.

Jeśli ktoś nie uznaje, że świat i człowiek pochodzą ze stwórczego rozumu, który swą miarę ma zapisaną w samym sobie i w który wpisuje się ludzka egzystencja, to pozostają mu jedynie »przepisy drogowe« ludzkiego zachowania, które można projektować i uzasadniać z punktu widzenia ich wartości użytkowej; to pozostaje mu jedynie kalkulacja skutków(...). Lecz jaki człowiek potrafi wyjść w swych sądach poza skutki widoczne w aktualnym momencie? (...) Na gruncie kalkulacji skutków nie może być mowy o nienaruszalności godności ludzkiej, ponieważ nic nie jest dobre czy złe samo w sobie".

Gdy odchodzi od Boga, z początku wszystko wydaje się toczyć jak dotychczas. Fundamentalne decyzje, podstawowe formy życia nadal trwają, choć utraciły już swe uzasadnienie. Ale koniec końców wszystko się zmienia. Widać to tak wyraźnie tam gdzie w grę wchodzi podejście nauki ludzkiego życia. Człowiek jako człowiek znika, staje się obiektem technicznym. Takie przykłady: hodowla embrionów na przeszczepy, czy nawet na środki na lekarstwa. To nie jest wymyślone. Tak było na Kubie. Nie wiem czy przerwano ten proceder. Kobiety zapładniano w tym celu, żeby dokonać aborcji i z tych płodów produkowano leki na Parkinsona. W świetnych klinikach kubańskich dostępnych tylko dla zagranicznych klientów - tam poddawali się temu leczeniu bardzo pożytecznymi lekarstwami wyprodukowanymi w tym celu. Na ten chory fakt zareagowali lekarze kubańscy. Było to parę lat temu. Był wielki protest przeciwko tej procedurze. Kościół kubański nie zabrał wtedy głosu. To wszystko się dziś dzieje. Może nie koniecznie przed kamerami.

CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE
Z innej stron, cyniczne przypadki człowieka. Handel dziećmi. Dziećmi do prostytucji, dziećmi na przeszczepy... Brońmy godności człowieka. Dlaczego nie traktować człowieka jak przedmiot. Zło. Wiara mówi o grzechu. Grzech to zdrada. Bo grzech to nie jest sam zły czyn, złe słowo, czy zła myśl. Grzech jest pojęciem religijnym. Poza wiarą, poza religią nie można mówić o grzechu. Grzech jest zawsze wobec Boga. Poza tym odniesieniem nie może być mowy o grzechu. Jeśli mówię o zdradzie to nie o zdradzie sekretu, zdradzie państwa ale w tym znaczeniu jakim się to odnosi do miłości. Stary Testament pełen jest tych obrazów zaczerpniętych właśnie z uczuć międzyludzkich. Grzech to jest zdrada, sprawienie zawodu temu, który na mnie stawia, który mnie kocha. Grzechem tego wieku, naszego czasu jest utrata poczucia grzechu. A poczucie grzechu związane jest z poczuciem Boga, ponieważ sytuacja nieświadomego stosunku łączącego człowieka z Bogiem jako Stwórcą, Panem i Ojcem. Rekolekcje są właśnie po to by spojrzeć na siebie, każdy z nas. Wyznając swoje winy, a poczucie winy to nie jest to samo co poczucie grzechu, to nie to samo co żal za grzechy. Poczucie winy jest egocentryczne. Spojrzenie na siebie, żal za grzechy, spojrzenie na Boga. Wielu z nas wyznając swoje winy ma nikłe od początku poczucie grzechu. To można tylko odnaleźć stojąc w obliczu Boga...

Św. Jan rzekł: Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu to sami siebie oszukujemy, nie ma w nas prawdy. Jeśli wyznajemy nasze grzechy Bóg, jako wiernym, sprawiedliwie odpuści. Opinia publiczna, sposób myślenia dzisiaj, poprawność ukazuje niezwykłą` wrażliwość na wszystko co dotyczy prywatności, wartości prywatnych. Stosowaną w psychiatrii zasadę nieoceniania, która uwzględnia całość stosunków ludzkich: zło, dobro działa frustrująco. Ważne tylko, żeby innym nie szkodzić. Ten spór moralny, który toczy się w naszym świecie od kilkudziesięciu lat to nie jest spór o dopuszczanie eutanazji, legalizację związków homoseksualnych, związków pozamałżeńskich, dowolność rozwodów, dopuszczanie do bezpłatnego przerywania ciąży, klonowanie człowieka to nie o to jest spór. No może o to. Ale u podstaw tego sporu leży pytanie: Czy wszystko co jest możliwe jest dozwolone? Czy istnieje obiektywny porządek dobra i zła? Jedynym kryterium jest mętna zasada nieszkodzenia drugiemu. Szkody czasu są wielkie. W końcu trudno orzec uczynki nie przynoszą szkody. To nie może być kryterium ostateczne.

Pedagogika kościoła to pedagogika nakazów i zakazów. W tej pedagogice tkwi błąd. Ale błędem jest też traktować chrześcijaństwo jako pozbawione jakichkolwiek nakazów i zakazów. Jako tylko postulat by czuć się czystym czyli dobrze. Stoimy wobec odwiecznej pokusy wiadomości dobrych i złych. Sami sobie ustanowicie co jest dobre co złe. Z czasem te nawyki będą ewoluować. Misja kościoła w naszym świecie jest bardzo nie popularna. Głoszenie, że Chrystus istnieje jak gdyby wpisany w ludzką naturę, objawiony prze Boga porządek. Dobro jest dobrem, zło jest złem. Bez przekreślania człowieka trzeba nazywać zło złem. Z pomocą przyjść człowiekowi, zmniejszyć ciężar doświadczeniem, miłosierdziem. Zawsze za złem stoi człowiek.
CIĄG DALSZY NA KOLEJNEJ STRONIE
Spotkanie z Jezusem wywoływało w człowieku wyznanie grzeszności. Chrystus nie wymagał dokładnej spowiedzi, ale mówił o przemianie. Jeśli ludzie wyznawali grzechy to pod wpływem spotkania z Chrystusem. Pamiętacie Piotra, po cudownym połowie mówił wyjdź ode mnie bom jest człowiek grzeszny. Albo w tej chwili kiedy się zaparł, Chrystus spojrzał na Piotra. Piotr zapłakał. Faryzeusz przeżył wielką przemianę, wyznał swoje nieprawości tylko dla tego, że Jezus przybył do niego na kolacje. To wiara jest istotą rozgrzeszenia.

W stosunku Pana Jezusa do tych ludzkich spraw, Kościół nie otrzymał dokładnych instrukcji. Jezus powiedział komu odpuścicie grzechy, temu będą odpuszczone, i wstąpił do Nieba i tyle go widzieli. Ale zwróćmy uwagę , św. Paweł nie zaczyna misji od nakazów moralnych, zaczyna od ukazywania Chrystusa który niesie człowiekowi dobro. Kościół zawsze używał władzy odpuszczania grzechów, ale sakralny sposób użycia tego prawa przeszedł fascynującą ewolucję. Przecież przez prawie dziesięć wieków istniało przekonanie że sakralne rozgrzeszenie można przyjąć w życiu jeden tylko raz. A więc potem stopniowo od 11-go wieku rozpoczęły się spowiedzi wielokrotne. Zbyt łatwo można było uzyskać przebaczenie. Więc co zrobili uczeni? Opracowali jaką pokutę za jakie grzechy. Księgi, penitencjały były opracowywane, Jezuici wydali w Polsce w zeszłym roku zbiór typowych penitencjałów, po łacinie napisanych. Pani która tłumaczyła tę książkę uznała że nigdy tylu świństw nie przetłumaczyła, że wszystkie możliwe grzechy tam podawali, pielgrzymka, pokuta, 50 lat postu… Przy takim postawieniu sprawy, takim katowaniu zaczęto wynajmować ludzi do pokuty.

Nasza przemiana często jest na pokaz. Pierwszy odruch to usprawiedliwienie przed sobą, przed spowiednikiem. Tak się oskarżamy, żeby jakoś możliwie najlepiej wypaść. Żeby nie najgorzej.

Przychodzi ktoś do spowiedzi, mówi, że nie był na mszy św. kilka razy bo był chory. To ja się pytam... człowieku w jakiego ty wierzysz Boga? Czy Twój Bóg będzie miał do Ciebie pretensje, że nie przyszedłeś do kościoła bo byłeś chory, nabawiając się jeszcze gorszej choroby czy zarażając wszystkich stojących dookoła? Słuchając przez pięćdziesiąt parę lat spowiedzi mam ciągle ochotę tych ludzi nie dręczyć, ludzi którzy się spowiadają, organa huczą, źle słychać, kolejka, przeskakują z nogi na nogę. Kiedy bym go spytał o te punkty z rachunku sumienia , ale człowiek nie wie co to ma wspólnego z Panem Bogiem. Wobec Boga zgrzeszył. Wiemy, że grzechem jest czynić zło czy wybrać jakieś dobro które jest sprzeczne z oczekiwaniami Boga.

My nie jesteśmy świadomi, że grzechem jest także nie czynić dobra. Nikt nie wie, że zgrzeszyłem myślą mową uczynkiem i zaniedbaniem... Zaniedbaniem... Myślę, że te zaniedbania mogą być nawet śmiertelne. Rzadko się zastanawiamy nad pustką, którą stwarzamy pod nogami naszych braci. Którzy wnoszą miłość. To nie jest dobre postanowienie poprawy. Jak kapłan cytujący opowieść o dobrym samarytaninie, a do człowieka w niedoli znajdującego się na boku drogi pospieszy do "spraw ważniejszych". Nawet do spraw "świętych". Dalej - rytualna pokuta, dla niektórych jednorazowa przepustka do pochodu świętego. Pokuta to jest przemiana, nawrócenie, odpuszczenie grzechów. Przypomnę, jeszcze kiedy ta spowiedź nie była wielokrotna, dostępna, to po przystąpieniu do tego sakramentu żył jak w zakonie.

Pan Bóg nie jest złakniony naszych rytuałów. To nam są one potrzebne. Większą moc od odmówienie pacierza czy różańca kilkukrotnie mają te trzy słowa: Jezu ufam Tobie.

Monachijski profesor teologii Joseph Ratzinger pisał w roku 1977, że są ludzie dla których główną przeszkoda w wierze staje się Kościół. Nie są oni w stanie widzieć w tym nic innego, niż ludzką ambicję władzy, mały teatr ludzi, mających pretensję do tego, by administrować oficjalnym chrześcijaństwem i tym bardziej blokować takiego ducha chrześcijaństwa.
Sprzyja temu obłędne pomieszanie wiedzy pochodzącej z różnych porządków: oficjalnej teologii katolickiej, ludowej tradycji, wpływów innych religii, treści rozpowszechnianych przez prasę brukową itp. Nie mamy tutaj do czynienia z duchowa całością oparta na spójnym systemie dogmatów, ale raczej konglomeratem popularnych badań, przekonań i symboli.

Kościół nie został założony na tekście, na zewnętrznej względem niego literze, choćby nawet byłyby to teksty Pisma Świętego.

"Wiele mam wam do powiedzenia wam, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch prawdy, doprowadzi was do całej prawdy, bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek usłyszy i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. (J 16,12)"
Nieomylność nie jest owocem natchnienia, ale pomocy, gwarancji odnoszącej się do ostatecznego owocu pracy. Sama praca - normalna ludzka praca... Z Bożą pomocą. Praca ludzka z ludzkimi ograniczeniami, trwa nadal, ludzka nawet w jej końcowym wyniku - definicji dogmatycznej. Bóg strzeże od błędu, ale sposób nauczania nosi w sobie znaki czasu i nie wyklucza dalszego udoskonalenia. Ale tę wizję można przyjąć tylko wtedy, kiedy się widzi Kościół w jego oblubieńczym zjednoczeniu z Duchem Świętym. Przedmiot wiary. Nie do dyskusji na innej płaszczyźnie.

Kościół zanurzony w społeczeństwo, w którym żyje: im bardziej pogrąża się w życie zbiorowe tym bardziej zagraża mu ukrycie, zdrada prawdziwego oblicza. Kłamliwa i wygodna fasada "świata chrześcijańskiego" skrywała nieraz realizacje bardzo "z tego świata".

Gianluigi Nuzzi napisał książkę "Jego świątobliwość. Tajne dokumenty Benedykta XVI opartą o potajemnie skserowane i wykradzione dokumenty z Watykanu. Były to historie skandaliczne, dramatyczne... te, które docierają do Papieża...
Prezentowane w książce dokumenty dotyczą jednak dość wąskiego, choć niewątpliwie znaczącego grona kurialistów i nielicznych dykasterii. Kuria Rzymska jest instytucją ogromną i zatrudnia mnóstwo ludzi. Nuzzi o nich milczy. Dlaczego? Czy dlatego, że nie ma w nich "kruka, który by dostarczył materiałów, czy też nie było czego w tych innych dykasteriach szukać. Kto choć trochę zna historię papiestwa, ten wie, że w przeszłości nie z takimi problemami musiał zmierzyć się Duch Święty, by swój Kościół ocalić od zguby. Na szczęście, jak kiedyś napisał Ratzinger, historia Kościoła, to historia świętych, a nie historia Kurii rzymskiej czy innych kurii.

Prawda, Watykan jest miejscem niezwykłym, instytucją która ma służyć sprawom boskim i ludzkim. Jest miejscem, w którym do dziś przetrwały mechanizmy dworu: amor-odio wobec panującego, ambicje, rywalizacje, intrygi itd. W Watykanie widziałem duchownych chorych na ambicję, cierpiących, kiedy w awansach byli pominięci, chorych z zazdrości, kiedy ktoś ich wyprzedził na drodze kariery, ale też spotkałem bardzo wielu ludzi świętych, całkowicie oddanych służbie Bogu, Kościołowi i ludziom, ludzi wybitnych, skromnych i skutecznych w działaniu.

Ratzinger mówił, że Kościoła nie należy więc definiować, wychodząc od jego urzędników i jego organizacji, ale wychodząc od jego służby Bożej jako wspólnotę stołu wokół Zmartwychwstałego. Zjednoczeni przez udział w Eucharystii tworzą wspólnotę, przekraczającą granice śmierci. Bo historia Kościoła to nie historia instytucji, ale niezbadane dzieje świętych.

Wobec renesansu religijności Kościół Jana Pawła II okazał się bardzo otwarty i zdatny na przemiany potrzeb religijnych. Jednak tak jest, że żaden poryw ducha nie może istnieć w naszym świecie, pomijając logikę utrwalania nawyków, instytucji.

Krytykując Kościół często wyraża się pychę, traktuje go jako twór o celach politycznych. Organizację uważa się za fatalną i brutalną. Bo to co istotne w Kościele nie jest tożsame z jego organizacją. Ludzie wierzący przywiązują mniejsza wagę do struktur, reform czy administracji. Przyjmują dar wiary, stający się dla nich życiem. Wiedzą, że Kościół dźwiga ludzi, daje im nadzieję, sens, przebaczenie, miłość i drogę do życia wiecznego.
Nie znaczy to, że wszystko trzeba zostawić tak, jak jest. Świętość walczy z nie-świętością. Wierzymy nie w "Kościół świętych", ale w "Kościół Święty" - którego świętością jest świętość Boga udzielająca się człowiekowi - podnosząca człowieka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska