Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Krzywiryjek” Roberta Jarosza we Wrocławskim Teatrze Lalek to niewykorzystana szansa

Małgorzata Matuszewska
Uda się rozbawić? Marta Kwiek, Marek Tatko i Kamila Chruściel
Uda się rozbawić? Marta Kwiek, Marek Tatko i Kamila Chruściel Janusz Wójtowicz
Bohaterem premiery otwierającej sezon we Wrocławskim Teatrze Lalek jest dziecko, które nie potrafi sprostać wymaganiom rodzica. Nie potrafi i nie chce dać się wtłamsić w ciasne ramki „uśmiechniętej fotografii”. Takie fotki, dokumentujące szczęśliwe życie dziecka (niewątpliwie dla podkreślenia własnej umiejętności tworzenia radosnego świata), stara się robić tato. Bezskutecznie.

A Krzywiryjek (w tej roli Grzegorz Mazoń, autor zabawnych min) nie lubi ani fotograficznej pasji taty – Króla miasta, ani prób na siłę pokazania go uśmiechniętym.
Król miasta i tato w jednym (Sławomir Przepiórka) robi wszystko, żeby zrealizować cel. Angażuje trio klaunów (Edyta Skarżyńska, Marta Kwiek i Marek Tatko) – to oni mają sprawić, że synek się uśmiechnie. Klauni mieszkają w Wesołym miasteczku, do którego przed wiekami trafiły dzieci, od tamtej pory żyją szczęśliwie i nigdy (w przeciwieństwie do ludzi zamieszkujących miasto) się nie starzeją. Niestety, ich sztuczki nie zdają się na nic, a Krzywiryjek wyłącznie krzywi inteligentną twarz chłopca myślącego. Oczywiście, do przełomowej chwili w akcji – przełomowej tak bardzo, że wstrząśnie nawet dorosłą częścią publiczności.
Robert Jarosz, autor i reżyser premiery otwierającej sezon we wrocławskich Lalkach, napisał sztukę, inspirując się zaobserwowaną sytuacją, podczas której rodzice po przedstawieniu, zamiast bawić się z dziećmi, ustawiali je do zdjęć. Być może to zbyt mizerny materiał na wiarygodną opowieść dla młodego widza, a być może ten widz po prostu nie został określony przez twórcę. Nie powstał spektakl dla dzieci w wieku 6+ (tak Teatr określił wiek minimalny). Interesujący tekst, przedstawiany ze swadą przez narratorkę Ninę (Kamili Chruściel należą się brawa za wysiłek), jest po prostu za długi i niezrozumiały dla dzieci. Te starsze mogą się zmęczyć widokiem klaunów, te młodsze nie są w stanie zrozumieć niczego z zawikłanych stosunków na linii ojciec – syn – matka, która w życiu syna przestała istnieć.
Być może Krzywiryjek powinien zostać wyprodukowany jako przedstawienie dla dorosłych (albo co najmniej licealistów), ostrzegające ich przed próbami projektowania młodszym form szczęścia? Szkoda zmarnowanego tekstu i pomysłu, szkoda aktorów, którzy po prostu najwyraźniej nie wiedzieli, po co grają w tym przedstawieniu. Wszyscy są dobrymi aktorami, Grzegorz Mazoń ma mnóstwo talentów, których nie mógł tu wykorzystać, choć bardzo się starał.
Na premierowym spektaklu widziałam dzieci młodsze niż sześcioletnie – te na pewno nie mogły dobrze się bawić. Ale też ośmioletni Wiktor nie zrozumiał nic, a rozbawił go tylko ulatujący pod sufit balon wypełniony helem. Scenografia Jana Polivki jest ładna, kolorowa, nieprzerysowana. Są też znakomite lalki lub figury, ciekawie pokazane. Ale całość nie przemawia. Ani do dzieci, ani do dorosłych.
"Krzywiryjek", reżyseria Robert Jarosz wg własnej sztuki, muzyka Patryk Lichota, ruch sceniczny Jacek Gębura, scenografia Jan Polivka. Premiera we Wrocławskim Teatrze Lalek 27 września.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska