Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Kucharski: Rynek dalej bije Świdnicką

Krzysztof Kucharski
fot. Paweł Relikowski
Co tu kryć, z Rynku dumny był każdy wrocławianin i myślę, że dalej jest. O wrocławskim Rynku na łamach lokalnej "Gazety Wyborczej" "porozmawiał" sobie były prezydent z obecnym. Stary, który tę miejską dumę tworzył przez parę lat i teraz ponarzekał, że chluba psieje, bo nikt o nią z sercem nie dba. Nowy uważa, że pod jego opieką ten miejski kwadrat pięknieje z roku na rok, że coraz mniej straszy podwórkami, zaułkami oraz wychodzącymi spod magistratu w miasto ulicami.

Kiedy w piwnych ogródkach ruch, to nieczynne dawne knajpy czy sklepy tak nie rzucają się tak w oczy. Gorsze wrażenie będzie jesienią, bo zrobią się z ciemnych okien ponure oczodoły. Jednak, żeby znów zapraszały światłem i oryginalnymi wnętrzami, muszą się odbyć setki urzędniczych rytuałów. Niby różnej maści biznesmeni o takie miejsca powinni toczyć zacięte boje. Takie mity krążą. Prawda jest taka, że czynsz za takie miejsca, które powinny nabijać kabzę gospodarzowi, jest wysoki.

Zanim Rynek zyskał blask, bezapelacyjną królową wrocławskich ulic była Świdnicka. Ludzie pana prezydenta kombinują od jakiegoś czasu, by nadać jej wielkomiejski sznyt, ale pewnie jeszcze trochę wody upłynie w Odrze, zanim odzyska naszą dawną sympatię. A przecież w latach sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych nie była żadnym cudem na kiju. Była po prostu zwykłym ciągiem handlowym.

Kawałek za pocztą czekał najlepiej zaopatrzony z ciuchy z paczek komis. Dalej popularny zakład fotograficzny. Na rogu Ofiar Oświęcimskich przyciągała w takie letnie dni swoim chłodem i zapachami najlepsza w mieście kwiaciarnia. Stojący po drugiej stronie dom handlowy nie był tak elegancki. Kiedy plombą zasłonięto małą uliczkę Leszczyńskiego, przy której miał siedzibę Związek Kynologiczny i modny zakład fryzjerski, na parterze otworzono drugi w mieście salon Mody Polskiej. Na rogu dzisiejszej miejskiej obwodnicy, czyli ulicy Kazimierza Wielkiego, były dwupoziomowe delikatesy, a naprzeciwko legendarny bar Barbara, który konkurował z Tempem i Wikingiem, gdzie były popularne krany z piwem, czyli piwo z beczki.

Tu, gdzie teraz jest przejście podziemne, stał budynek z cegły z białą glazurą, a na dole mieściła się Składnica Harcerska. W niej spotykali się nie tylko druhowie z druhnami, ale też wszelkiej maści modelarze, m.in.: fanatycy miniaturowych kolejek elektrycznych PIKO. Przy ulicy Menniczej, gdzie dogorywa Solpol, w starej ruinie na parterze w małej klitce można było kupić lody. Tam były pierwsze we Wrocławiu lody pistacjowe.

Wielki świat zaczynał się przed gmachem Opery Wrocławskiej.

Na rogu stał, jak stoi, najlepszy w mieście hotel z najlepszą restauracją i dwupoziomową kawiarnią - Monopol. Po przeciwnej stronie, u wylotu Teatralnej była najmodniejsza w latach sześćdziesiątych kawiarnia - oczywiście - Teatralna, gdzie kawę pijali najsłynniejsi aktorzy wrocławskich scen. Następną atrakcją był Klub Dziennikarza, który mieścił się na parterze domu handlowego Podwale. Niestety, do tego Klubu, podobnie jak do Klubu Prawnika czy Lekarza, mogli wejść właściciele specjalnych kart wstępu. Ale każdy mógł hulać po czterech piętrach Renomy, gdzie na pierwszym piętrze można było zjeść niedrogi obiad. Bywalcy twierdzili, że w całym mieście nie serwowano takiej świetnej fasolki po bretońsku.

Plac Kościuszki miał wiele miejsc, które zapisały się w historii tego miasta, ale to już oddzielna opowieść. Świdnicką wieńczyła księgarnia Pod Arkadami i po drugiej stronie Orbis - tam kupowało się bilety kolejowe i lotnicze oraz ekskluzywne wycieczki zagraniczne. Może ktoś opisze kiedyś historię tej smutnej ulicy, która straciła sympatię.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska