Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krzysztof Grzelczyk (PiS): Ludzie dali się zwieść obietnicom PO

Marcin Torz
Krzysztof Grzelczyk Działacz opozycji w PRL, od 1978 rzecznik Studenckiego Komitetu Solidarności, zakładał NZS na politologii, sekretarz redakcji Radia Solidarność. W stanie wojennym internowany. W latach 2005-2007 wojewoda. Zaangażowany w walkę o prawa człowieka i prawa mniejszości polskiej na Białorusi i Ukrainie.
Krzysztof Grzelczyk Działacz opozycji w PRL, od 1978 rzecznik Studenckiego Komitetu Solidarności, zakładał NZS na politologii, sekretarz redakcji Radia Solidarność. W stanie wojennym internowany. W latach 2005-2007 wojewoda. Zaangażowany w walkę o prawa człowieka i prawa mniejszości polskiej na Białorusi i Ukrainie. Paweł Relikowski
- W Polsce panuje coraz większe niezadowolenie, frustracja rośnie. Polacy już nie wierzą Platformie Obywatelskiej - mówi Krzysztof Grzelczyk, jeden z liderów Prawa i Sprawiedliwości we Wrocławiu.

Platforma Obywatelska zawiązała sojusz z Obywatelskim Dolnym Śląskiem. Jak Pan ocenia ten mariaż?
Wszyscy teraz mówią o dobru województwa. Twierdzą, że zwierają szeregi, żeby lepiej zadbać o Dolny Śląsk. Jednak takie deklaracje brzmią dziwacznie, bo przecież PO miała stabilną większość w sejmiku. Takie tłumaczenia niewiele mają wspólnego z rzeczywistością. Przecież ODŚ jeszcze niedawno był krzykliwą opozycją, która starała się władzy patrzeć na ręce. Przypomnę choćby aferę związaną z Centrum Monitoringu Społecznego, czyli przybudówką utworzoną dla koalicjanta PO - Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Gdy okazało się, jak dzięki CMS dorabiają sobie lokalni członkowie SLD, Prawo i Sprawiedliwość razem z ODŚ domagały się wyjaśnień i zamknięcia tej instytucji. I nagle Rafał Dutkiewicz, patron ODŚ, zmienił front.

Dlaczego to zrobił?
Nikt nawet nie ukrywał, że chodzi przede wszystkim o pieniądze. A konkretnie rozdział środków unijnych przeznaczonych na lata 2014-2020. Wrocław jest przecież w fatalnej sytuacji finansowej, co jest skutkiem lansowanej przez Rafała Dutkiewicza zasady "grzechem jest się nie zadłużać". Efekt takiej postawy jest taki, że stolica Dolnego Śląska stoi na skraju bankructwa. A pieniądze płynące z Unii Europejskiej są ostatnim ratunkiem.

Były wojewoda prowadzi swojego bloga na naszej stronie - zobacz: blogi.gazetawroclawska.pl/krzysztofgrzelczyk

Układanie się z PO sprawiło, że ODŚ przestał udawać, że jest ruchem obywatelskim. Trudno teraz jego działaczom zaprzeczać, że działa jak zwykła partia polityczna. Zarówno PO, jak i ODŚ nie mają w sobie nic z obywatelskości, którą umieściły na sztandarach partyjnych. Prezentują bardziej zachowania oligarchiczne. Kolejny ciekawy aspekt jest taki, że Platforma i obóz Dutkiewicza dogadały się ponad głowami wyborców. Zasada "nasz prezydent, wasz marszałek" jest kpiną z demokracji.

Do mariażu doszło w końcu dlatego, że obie te grupy miały wspólnego wroga: Grzegorza Schetynę. Dutkiewicz walczył z nim już przecież od kilku lat. A do tego doszedł konflikt Schetyny z Donaldem Tuskiem. Obecny premier na narzędzie do wykonania wyroku wybrał sobie Jacka Protasiewicza - człowieka, który przez Schetynę został wyciągnięty z niebytu politycznego, którego Schetyna uczynił wpływowym politykiem. Teraz zresztą obserwujemy też proces deschetynizacji urzędów. Pożegnano się już z marszałkiem i wojewodą, osobami, które były blisko Schetyny. W urzędach szykują się kolejne zwolnienia osób.

PiS jest zatem jedyną opozycją - zarówno w regionie, jak i we Wrocławiu?
Tak. We Wrocławiu PO wreszcie przestała udawać opozycję. Co prawda wcześniej i tak popierali najważniejsze uchwały, jak np. budżet, ale teraz poparcie jest już pełne. Paradoksalnie dla Prawa i Sprawiedliwości pojawiają się w takim układzie nowe, większe możliwości zaprezentowania swoich pomysłów na Wrocław, ale też na cały Dolny Śląsk.

PiS jednak od lat niewiele robi, żeby zaistnieć na scenie politycznej.
Nie chodzi o to, aby zaistnieć, ale żeby były realne efekty działań. O wiele łatwiej jest działać efektywnie, jak się jest u władzy. Przypomnę, że gdy rządziło PiS, właściwie bez środków unijnych zrobiliśmy bardzo dużo. Teraz wszystkie nasze inicjatywy są blokowane. Co więcej, PO i Rafał Dutkiewicz przypisują sobie takie sukcesy, jak autostradowa obwodnica Wrocławia. A prawda jest taka, że jeśli chodzi o tę inwestycję, to nam udało się zrobić najwięcej. W ciągu 1,5 roku, jako wojewoda dolnośląski, doprowadziłem do przejęcia wszystkich gruntów pod budowę tej trasy, wydałem decyzję środowiskową, a następnie pozwolenie na budowę. Gdy PO doszła do władzy, przetargi były już w toku! Nie musieli podejmować właściwie żadnych działań. Ale AOW to nie wszystko. Za czasów rządów PiS powstał odcinek autostrady A4 z Krzywej do Zgorzelca, a także zapewniono finansowanie inwestycji odrzańskich (Wrocławski Węzeł Wodny i zbiornik Racibórz), których realizację PO rozpoczęła dopiero w 2012 roku. Dodam też, że gdy my budowaliśmy autostrady, to jeden kilometr kosztował 25 milionów złotych, a teraz 40-50. Co więcej, my budowaliśmy betonowe autostrady, a PO asfaltowe, które powinny być tańsze.

Skoro mieliście tyle sukcesów, tak ważnych dla Wrocławia, to skąd tak fatalne wyniki PiS w stolicy Dolnego Śląska? Nie ma co ukrywać, że jesteście tu planktonem.
Proszę zwrócić uwagę, że prezydent Dutkiewicz od dawna systematycznie podkrada nam elektorat. Zaczął od wrogiego przejęcia części radnych miejskich w czasach, kiedy PiS udzielało mu wsparcia. Mieliśmy też do czynienia z różnymi działaniami inicjowanymi przez nas, a przejmowanymi przez niego. Mam tu na myśli np. huczne otwieranie ronda im. Żołnierzy Wyklętych czy też bulwaru Marii i Lecha Kaczyńskich. Dziwię się przy tym, że Dutkiewicz jednego dnia pamięta o mordowanych przez komunistów polskich patriotach, a drugiego już idzie pod rękę z majorem KBW Zygmuntem Baumanem. Podałem tu przykłady działań łatwo kojarzących się z naszą tożsamością. Ale nasi radni zajmują się też oczywiście codziennymi problemami wrocławian. Mam tu na myśli inicjatywy w obszarze oświaty, opieki nad dziećmi, funkcjonowanie rad osiedli, komunikację zbiorową, gospodarkę komunalną i wiele innych. Problem polega na tym, że rządząca Wrocławiem większość w ogóle w głos mieszkańców i reprezentujących ich radnych opozycyjnych się nie wsłuchuje.

Z całym szacunkiem, ale nie odpowiedział Pan na pytanie. Nie wierzę, że słabość PiS-u to wina Dutkiewicza.
Oczywiście, musimy też uderzyć się we własną pierś i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wykonaliśmy odpowiednio dużo pracy, aby wrocławian do siebie przekonać. Zrobimy jednak wszystko, aby PiS miało jeszcze więcej zwolenników.

Dawid Jackiewicz to dobry lider partii?
Na pewno potrzebujemy silnego lidera, który zna doskonale sprawy Wrocławia. Takiego, który ma czas i chęci, by zajmować się miastem.
Pan za to jest konfliktowy i do tego nie zadbał o partyjnych kolegów, gdy był Pan wojewodą. Koledzy pamiętają, że nie zatrudnił Pan ich zbyt wielu... Sądzę, że oskarżanie mnie o konfliktowość jest spowodowane właśnie tym, że faktycznie nie zatrudniałem kolegów w urzędzie. Dziwię się, że jest mi to wypominane. Od zawsze uważałem, że liczą się przede wszystkim kompetencje, a nie legitymacja partyjna. Jest to też zasada głoszona przez moją partię. Jako wojewoda miałem w tym względzie wsparcie ze strony premiera i mojego bezpośredniego przełożonego, czyli szefa MSWiA. Ci, którzy twierdzą, że powinienem zatrudniać znajomych, nie mają też pojęcia, jak wielkie koszty generują takie zmiany. W urzędzie nie pracują przypadkowi ludzie, to przecież służba cywilna, mianowani urzędnicy. Pewne zmiany miały jednak miejsce. Przytoczę tu pewną anegdotę. Kiedyś byłem na spotkaniu z premierem Jarosławem Kaczyńskim i szefem dużej państwowej spółki. Premier zapytał prezesa, ile osób z PiS-u zatrudnia na kierowniczych stanowiskach. A ten lekko zbladł i powiedział, że tylko kilka procent. Kaczyński za taką politykę kadrową bardzo go pochwalił. Legitymacja partyjna nie może być przeszkodą w zatrudnieniu, ale też nie może być kryterium. Są oczywiście też stanowiska polityczne, czyli wicewojewoda, gabinet wojewody, ale to wyłączone jest ze służby cywilnej.

PiS od wielu miesięcy utrzymuje dominującą pozycję w sondażach. Mówi się, że wybory w roku 2014 i 2015 mogą wprowadzić wiele zmian na polskiej scenie politycznej. Jak Pan to ocenia?Zupełnie mnie ta sytuacja nie dziwi. PO jest u władzy już siódmy rok. Często spotykam ludzi, którzy przyznają się do tego, że głosowali na partię Tuska, a dzisiaj tego wyboru żałują. Dali się zwieść obietnicom, a teraz dopiero do nich dociera, że na pewno nie zostaną zrealizowane. Duży strumień pieniędzy z funduszy europejskich łagodził skutki kryzysu, ale tylko do czasu. Budowa autostrad pokazała chyba najlepiej, jak PO potrafiła zmarnować ogromne fundusze, doprowadzając przy tym do upadku polską branżę budowlaną. W innych sektorach gospodarki dzieje się zresztą podobnie. Do tego zapaść w służbie zdrowia, upadek szkolnictwa i przede wszystkim brak pracy. Stąd niezadowolenie społeczne i coraz większa frustracja. Przypomina mi to trochę dekadę Gierka. Na początku entuzjazm, rosnący poziom życia, "poluzowanie" reżimu komunistycznego. Konsumowanie zachodnich kredytów przychodziło dość łatwo. Ale po kilku latach zaczęły się schody - braki w zaopatrzeniu w podstawowe artykuły, drożyzna, a do tego coraz bardziej panosząca się partyjna nomenklatura. W efekcie doszło do buntu społecznego. Dzisiaj władza również żyje na kredyt i jest równie oderwana od narodu, jak wtedy. Nawet drobny wydawałoby się incydent z europosłem Protasiewiczem pokazuje, jak przywiązanie do przywilejów (immunitet) powoduje stawianie się ponad prawem. My w zamian oferujemy program naprawy Polski we wszystkich dziedzinach życia społecznego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska