Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraków. Prezes Marcin Nowak: Jestem w stanie przekonać każdego do sensu organizacji Igrzysk Europejskich [ROZMOWA]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Marcin Nowak, były lekkoatleta, jest prezesem spółki Igrzyska Europejskie 2023
Marcin Nowak, były lekkoatleta, jest prezesem spółki Igrzyska Europejskie 2023 PAP/CAF
To będzie jedna z największych imprez sportowych, jakie kiedykolwiek zorganizowano w Polsce. 21 czerwca 2023 roku rozpoczną się w Krakowie III Igrzyska Europejskie. O wyzwaniach stojących przed organizatorami na niespełna rok przed imprezą rozmawiamy z prezesem spółki IE 2023 Marcinem Nowakiem, przed laty znakomitym sprinterem, mistrzem Polski na 100 m, medalistą mistrzostw Europy i finalistą igrzysk w sztafecie, a ostatnio dyrektorem w departamencie sportu wyczynowego Ministerstwa Sportu i Turystyki oraz szefem misji olimpijskiej w Tokio i Pekinie.

Mam wrażenie, że gdy po podpisaniu umowy Host City do rozpoczęcia III Igrzysk Europejskich zostało tylko trzynaście miesięcy, ktoś pomyślał: to sprinterski dystans, rzućmy na ten odcinek specjalistę w tej dyscyplinie. No i na czele projektu postawiono pana.
Chyba rzeczywiście tak było, mam takie same odczucia (śmiech). Tym bardziej, że teraz, gdy rozmawiamy, zostało nie trzynaście, a już tylko jedenaście miesięcy. Faktycznie, chyba mało osób podjęłoby się tego trudu w takim trybie, bo pracy jest co niemiara. Natomiast mam wrażenie, nie chcąc oczywiście przekonywać, że znam się na wszystkim, że posiadam niezbędne informacje oraz wiedzę i doświadczenie do tego, żeby pokierować specjalistami w poszczególnych dziedzinach, którzy w spółce ze mną współpracują, by igrzyska okazały się wielkim sukcesem i żebyśmy wszyscy mogli być z nich dumni.

Ale nie wierzę, że pan się nie wahał, nie obawiał, bo zadanie jest ekstremalnie trudne. Decyzja o przyznaniu Małopolsce igrzysk została podjęta już dwa lata temu i te dwa lata zostały całkowicie zmarnowane.
Skoro jesteśmy przy terminologii sportowej, to powiem, że sprinter nie może się wahać. Dlatego u mnie musiał nastąpić odpowiedni czas reakcji. Szybkie rozważenie argumentów za i przeciw i szybka decyzja. Najważniejszym argumentem dla mnie było to, że jest to impreza, której w Polsce jeszcze nie było, której nawet w Unii Europejskiej jeszcze nie było. Pojawiła się wielka szansa, żeby pokazać Polskę jako świetnego organizatora imprez multidyscyplinarnych. Wiadomo, że jesteśmy chwaleni praktycznie za każdym razem, gdy zorganizujemy jakąkolwiek międzynarodową imprezę. Natomiast składową igrzysk jest blisko trzydzieści konkurencji, co powoduje dodatkową trudność. Mam jednak wewnętrzne przekonanie, wyniesione z całego życia, zarówno sportowego, jak i pozasportowego, głównie z pracy w Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz w Polskim Komitecie Olimpijskim, które pozwala mi stwierdzić, że posiadam niezbędne umiejętności, wiedzę i doświadczenie, by impreza okazała się sukcesem.

Czy nowe obowiązki będzie pan godził z dotychczasowymi?
Nie, jestem prezesem spółki Igrzyska Europejskie 2023, a wszystko inne zostało odłożone. Ogrom prac i zaangażowania czasowego jest tak duży, że nie byłoby jak tego pogodzić. Wymagamy takiego samego nastawienia od wszystkich pracowników. Myślę, że dla większości z nas jest to zadanie życia i chcemy się z tego wywiązać jak najlepiej.

Mówił pan o swoim doświadczeniu w zakresie organizowania imprez. Jakie ono konkretnie jest?
Od dawna, jeszcze w czasie, gdy mieszkałem w Krakowie, angażowałem się w wiele imprez, które organizowaliśmy wraz z moim klubem AZS AWF Kraków: od igrzysk specjalnych, poprzez imprezy lekkoatletyczne najwyższej rangi, łącznie z imprezami typu mistrzostwa Polski czy mityngi międzynarodowe. Wymienię tu choćby Samsung Athletic Cup, który zorganizowaliśmy w 2011 roku, ale później była to impreza cykliczna, którą robiliśmy przez trzy-cztery lata, z dosyć dużym budżetem. Gościliśmy wówczas wielkie gwiazdy, jak Francis Obikwelu, wicemistrz olimpijski, rekordzista i mistrz Europy na 100 metrów, czy Dwain Chambers, kontrowersyjna postać, ale również do Krakowa zawitał oraz nasi mistrzowie: Piotr Małachowski, Anita Włodarczyk, Tomek Majewski. To byli stali goście naszych imprez, w tamtym okresie to były najmocniejsze mityngi w kalendarzu imprez w Polsce, zresztą bardzo dobrze oceniane za organizację. Robiliśmy to wspólnie z miastem Kraków, z Zarządem Infrastruktury Sportowej, który nam w tym pomagał. Tak zdobywałem pierwsze doświadczenia, a później owocowało to kolejnymi imprezami, w które byłem angażowany w ostatnich latach, jak chociażby koordynowanie jednego z obszarów podczas ubiegłorocznych Drużynowych Mistrzostw Świata w lekkoatletyce na Stadionie Śląskim. To zresztą jedna z aren, które będziemy mieli w przyszłorocznym portfolio naszych igrzysk. Mógłbym tych imprez wymienić jeszcze całą masę, w tym charytatywnych, dotyczących upowszechniania kultury i sportu, głównie w mojej ulubionej dyscyplinie, w której - nie ukrywam tego - czuję się najmocniej, ale nie tylko.

Trudno jednak porównać Igrzyska Europejskie z jakąkolwiek inną imprezą, którą pan organizował. Proszę więc powiedzieć, co jest dla pana jako prezesa spółki największym problemem?
Może nie nazwałbym tego problemem, ale podstawowym zagadnieniem jest to, że nikt nie może znać się na wszystkim. Dlatego posiłkujemy się ekspertami, i to z najwyższej możliwej półki. Mamy 27 konkurencji, wliczając w to dwie kajakarskie i dwie kolarskie, więc nie ma możliwości, żeby jedna osoba była w stanie przeprowadzić wszystkie te zawody. Zrobiliśmy więc research w oparciu o polskie związki sportowe, ale nie tylko, bo również w oparciu o nasze doświadczenie z poprzednich imprez, o których mówiłem. Faktem jest, że do tej pory w Polsce odbyła się tylko jedna porównywalna impreza, w 2017 roku. Wprawdzie nie olimpijska, bo to były zawody The World Games, ale tam część sportów, która też będą w naszym programie, była świetnie zorganizowana. Dlatego sięgamy do doświadczeń osób, które się tym we Wrocławiu zajmowały. One już nam pomagają w codziennej pracy. Bez nich, nie ukrywam, przeprowadzenie strony sportowej byłoby niemożliwe. Polegamy na ich sporym doświadczeniu, bo są to osoby, które udzielają się również przy organizacji mistrzostw świata czy Europy. Te osoby rozpoczną pracę na pełną parę od września. Dlatego o stronę sportową przedsięwzięcia jestem spokojny.

Naprawdę nie ma pan problemu ze znalezieniem odpowiednich osób?
Chętnych jest dużo, ale oczywiście nie każdy spełnia nasze kryteria, wybieramy tylko najlepszych. Rzecz w tym, że ta impreza to projekt krótkotrwały. Często problem polega na tym, że ciężko komuś dać warunki wystarczająco atrakcyjne, by na jedenaście miesięcy zawiesił projekty, którymi zajmuje się na co dzień. Po części nam się to udaje, dlatego mamy fachowców albo rozmawiamy z takimi, na których nam zależy. Wykorzystujemy trochę własne relacje z życia zawodowego. Część tych osób, które pozyskaliśmy, przyszła właśnie dlatego, że inicjatywa wyszła z mojej strony. Te osoby są usatysfakcjonowane dotychczasową współpracą, czy to ze mną, czy z pozostałymi członkami naszego zespołu, dlatego są gotowi z pewnych projektów rezygnować i pomóc nam.

Nie powie mi pan, że jest pozbawiony wszelkich obaw.
Przyznam, że trochę spędzają nam sen z powiek procedury przetargowe. Wiadomo, że rządzą się one swoimi prawami, a nie chcemy przekroczyć żadnego z wymaganych przepisów.

Ale specustawa skraca wam ten okres?
I tak, i nie. Specustawa dotyczy głównie inwestycji infrastrukturalnych. Daje nam narzędzia, by dało się zrobić pewne rzeczy łatwiej, ale kwoty są na tyle duże, że te ułatwienia dotyczące przetargów nie do końca są odczuwalne. Musimy stosować się do najbardziej restrykcyjnych przepisów.

21 czerwca, rok przed igrzyskami europejskimi, zaprezentowano logo tej imprezy.

Rok do igrzysk w Krakowie. Pokazali logo, uruchomili zegar. ...

W takim razie porozmawiajmy o przygotowaniu infrastruktury. W Krakowie zaczęło się wielkie budowanie. Właśnie poinformowano, że zostanie całkowicie zamknięta na pół roku część ulicy Królowej Jadwigi. Coś, co normalnie przeprowadzało by się etapami, trzeba zrobić za jednym razem, a dla wielu mieszkańców, którzy zostaną pozbawieni dojazdu, to spory problem. To jest efekt uboczny robienia tej imprezy, mówiąc wprost, na wariata.
Nie wydaje mi się, żeby taka inwestycja infrastrukturalna w Krakowie, nie dotycząca sportu, była bezpośrednio związana z igrzyskami. Oczywiście to jest pożywka dla mediów i dla krytyków igrzysk, że przez najbliższy rok będziemy stali w korkach. Ja przez kilka ostatnich lat mieszkam w Warszawie, mam więc porównanie stolicy z Krakowem. I Kraków faktycznie stoi w korkach. Czy te igrzyska by się odbywały, czy nie, to te korki by były. Pamiętajmy, że one są po części spowodowane tym, że część dróg jest przebudowywana, i te prace są konieczne. Myślę, że każdy powinien to zaakceptować, po prostu za jakiś czas, za kilka czy kilkanaście miesięcy ten stan się na pewno polepszy. Natomiast tutaj igrzyska absolutnie nie są przyczynkiem do tego, żeby pojawiała się eskalacja złych emocji. Oczywiście kilka inwestycji będzie przyspieszonych, bo zgodnie z programem sportowym 21 czerwca przyszłego roku igrzyska muszą zostać, kolokwialnie mówiąc, odpalone. Ale z drugiej strony, odpowiadając na słowa krytyki, to wszystko jest przecież robione nie na szkodę, tylko z pożytkiem dla mieszkańców Krakowa. Te inwestycje, skoro zostaną w harmonogramie przyspieszone, w efekcie zostaną zakończone wcześniej, a więc wcześniej wszyscy będziemy mogli korzystać z odnowionej infrastruktury. Nie sądzę, że akurat igrzyska są ogniskiem zapalnym.

Akurat w tym wypadku zapewne są, bo bez ciśnienia związanego z terminem może remont byłby przeprowadzony w sposób mniej uciążliwy dla mieszkańców.
W porządku, ja tego typu argumentów lubię wysłuchać, każdy ma prawo do swojej opinii. Natomiast ja uważam, że jeżeli jakakolwiek przebudowa jest możliwa w jak najkrótszym czasie, to trzeba ją zrobić. Bo czy tę drogę zamkniemy teraz, czy za pół roku, to i tak ona będzie zamknięta i, jeśli komuś to będzie przeszkadzało, być może biznesowo pokrzyżuje plany, bo wygeneruje straty, krytyka i tak się pojawi. Niestety, jedynym wyjściem jest budowanie i modernizowanie, bo na zaniechanie nie możemy sobie pozwolić.

Czy krótki czas, jaki pozostał do rozpoczęcia igrzysk sprawił, że włączyliście do programu tylko takie zawody, które można przeprowadzić na gotowych obiektach sportowych?
Z pewnością sytuacja byłaby dużo bardziej komfortowa, gdybyśmy usiedli do tej rozmowy dwa lata temu, ale już tego nie cofniemy. Dzisiaj mamy jedenaście miesięcy do igrzysk i faktycznie musimy planować organizację programu sportowego w oparciu o to, co mamy, bądź w oparciu o to, co realnie jest możliwe do zakończenia. Wiemy, że część inwestycji ruszyła, na przykład dwie na krakowskim AWF-ie, które oczywiście są obarczone małym ryzykiem, jak każda inwestycja.

Co to za inwestycje?
Pierwsza z nich to przebudowa stadionu lekkoatletycznego. Bieżnia, którą zresztą pamiętam jak powstawała w 1999 roku, bo została „ochrzczona” między innymi przez moją osobę, w zasadzie straciła wszelkie certyfikaty ze względu na liczne uszkodzenia uniemożliwiające przeprowadzenie zawodów. A tam podczas igrzysk będzie pięciobój nowoczesny. W tym wypadku procedury zostały nawet przyspieszone, pierwsza informacja mówiła o tym, że remont zostanie zakończony wczesną wiosną, a teraz jest szansa, że to będzie już ten rok. Inwestor planuje wcześniej zacząć, więc o to jestem całkowicie spokojny. Ruszyły również prace na hali do gier, która również będzie wykorzystywana do pięcioboju. O to miałem spore obawy, ale też mamy zapewnienia inwestora, że z końcem maja ta inwestycja ma być zamknięta. Kolejna inwestycja, która jest nam bardzo potrzebna, to Kolna, tor do slalomu kajakowego.

Tam trzeba było pójść - z uwagi na krótki czas - na ustępstwa względem pierwotnego planu, a prace są podzielone na dwa etapy i nie wiadomo, czy inwestor zdąży zrealizować ten drugi.
Tego nie wiem, bo powiem szczerze, że nie śledzę Biuletynów Informacji Publicznej i postępowań przetargowych, natomiast mam informację z Zarządu Infrastruktury Sportowej, że ten obiekt po remoncie - a faktycznie zaszły pewne zmiany na ostatnim etapie - będzie jednym z najnowocześniejszych, a być może nawet najnowocześniejszym i najpiękniejszym obiektem na świecie. Jest tam planowane podwyższenie stopnia wody, co spowoduje, że tor będzie spełniał wszelkie najnowsze wytyczne dotyczące trudności trasy olimpijskiej. Planowane jest również zadaszenie toru, co spowoduje, że w kolejnych latach Kolna będzie mogła przez cały rok przyjmować kajakarzy z całego świata, w tym osoby, które będą chciały spróbować kajakarstwa typowo amatorsko. Jest jeszcze szereg innych inwestycji, które na pewno będą w najbliższym czasie rozstrzygane w przetargach, chociażby stadion Wisły, wymagający tak naprawdę drobnych korekt, ale niestety kosztownych. Obiekt będzie potrzebny przy organizacji ceremonii otwarcia i zamknięcia igrzysk oraz rugby 7. Jest także inwestycja, która jeszcze się nie rozpoczęła, ale jest stosunkowo łatwa w realizacji, a mówię tu o hali 100-lecia Cracovii, gdzie będą budowane boiska do koszykówki 3x3. Postępowanie wkrótce zostanie uruchomione, natomiast same prace są proste, więc nie obawiamy się o ich wykonanie.

Zarząd Infrastruktury Sportowej ogłosił przetarg na I etap przebudowy Toru do Kajakarstwa Górskiego OSiR „Kolna” w Krakowie na potrzeby III Igrzysk Europejskich.

Kraków. Przebudują tor kajakowy przy ulicy Kolnej na igrzysk...

Czy może pan już dziś powiedzieć na sto procent, w których dyscyplinach zawody będą mieć naprawdę wysoką rangę, wyższą niż to było na dwóch poprzednich igrzyskach w Baku i Mińsku?
Ja już to wiem, natomiast pozwolę sobie zachować tę informację dla siebie z jednego powodu – planujemy wczesną jesienią oficjalną prezentację gotowego produktu sportowego z podaniem całego programu i z określeniem rangi zawodów. Już dziś mogę powiedzieć, że ponad 95 procent znajdujących u nas w programie imprez będzie kwalifikacją do igrzysk olimpijskich w Paryżu. To świetna sprawa, tak naprawdę priorytetowa dla obrony znaczenia igrzysk europejskich. Bo to oznacza, że w każdej z naszych konkurencji wezmą udział najlepsi sportowcy. Podamy też, które zawody będą miały rangę mistrzostw Europy.

Ale przecież każda szanująca się federacja ma już od dawna zaplanowane przyszłoroczne mistrzostwa.
Owszem, dlatego negocjowaliśmy z wieloma federacjami, a z niektórymi jeszcze negocjujemy, aby zrezygnowały z organizacji w przyszłym roku swoich mistrzostw, cedując je na nas. Podam przykład z lekkoatletki. Procedurę pozyskania praw do Drużynowych Mistrzostw Europy wygrał Madryt, ale nam po negocjacjach i z Madrytem, i z European Athletics udało się pozyskać je na przyszły rok, z deklaracją, że dopiero następne odbędą się w Hiszpanii. Madryt zrobił ukłon w naszą stronę, między innymi dzięki naszym rozmowom z Hiszpańskim Komitetem Olimpijskim. Dlatego mamy pewność, że na Stadionie Śląskim będą najlepsi Europejczycy, a po części to zarazem najlepsi lekkoatleci świata.

Przy czym, tu odwołam się do pana zawodniczego doświadczenia, powstaje pytanie, czy rzeczywiście przyjadą najlepsi, skoro w sierpniu przyszłego roku w Budapeszcie odbędą się mistrzostwa świata. I wiadomo, że dla gwiazd to one będą priorytetem. Czy jest możliwe zrobienie dwóch szczytów formy, by pojawić się i w Polsce, i na Węgrzech? Może się okazać, że na Stadionie Śląskim i tak pojawi się drugi garnitur lekkoatletów, może z małymi wyjątkami.
W dawnym Pucharze Europy rzeczywiście nie zawsze startowali najlepsi, ale nowy koncept European Athletics Team Championships, idea premiowana przez europejską federację spowodowała, że od kilku lat te zawody są jednymi z najbardziej prestiżowych na naszym kontynencie. I jestem przekonany, że nie tylko my, ale także Brytyjczycy, Hiszpanie czy Niemcy przyślą najlepszych zawodników. Zgadzam się, że mistrzostwa świata w tym samym roku są konkurencją, ale przykład poprzednich lat czy obecnego roku, gdy z uwagi na COVID-19 wielkie imprezy były przesuwane i odbywały się po dwie w jednym sezonie, pokazują, że da się to pogodzić. Dla Europejczyków mistrzostwa kontynentu zawsze są priorytetowe, oni chcą się pokazać. A czy można zbudować dwa szczyty formy? Zawsze jest to problem, ale jak najbardziej tak. Albo inaczej – ten odstęp pomiędzy imprezami nie jest tak duży, by nie można było formy utrzymać. W każdym razie za moich zawodniczych czasów tak robiliśmy.

To oczywiste, że my jako gospodarze wystawimy na start najcięższe działa?
Staramy się, by tak było, ale chcę zwrócić uwagę na inny aspekt, o którym się bardzo mało mówi w tym kontekście. Otóż będziemy mogli dać większej liczbie polskich sportowców możliwość kwalifikacji do Paryża. Dlaczego? Bo jako gospodarzom III Igrzysk Europejskich przysługuje nam maksymalna liczba miejsc w każdej z konkurencji. Zakładam, że wiele z tych osób, szacuję, że nawet kilkadziesiąt, w kwalifikacjach do Paryża w ogóle by nie wystąpiła. Na zawody Pucharu Europy by się nie zakwalifikowali, na mistrzostwa czy Puchary Świata tym bardziej nie mieliby szans pojechać, a w Polsce będą mieli prawo wystartować. A jak wiadomo, gospodarzom nawet ściany pomagają. To wielki plus, w zasadzie nie do przecenienia. Wykorzystajmy to, dajmy naszym sportowcom dodatkową możliwość pokazania się i startu na igrzyskach. Bo w Paryżu nie będzie to miało znaczenia, kto jaką przeszedł ścieżkę eliminacyjną, w walce o medale wszyscy będą mieć jednakowe szanse.

Czy jako organizatorzy musicie płacić gwiazdom za przyjazd do Polski?
Absolutnie nie. To jest idea zgodna z olimpijską. Nie płacimy za ich przyjazd, nie ma nagród finansowych za wyniki, wszyscy musieli to zaakceptować i akceptują.

A koszty pobytu?
Tak jak w przypadku igrzysk światowych, są to koszty organizatora. Wprawdzie nie do końca, bo po części partycypuje w nich European Olympics Committee, ale to głównie nasz koszt.

Miasteczko studenckie w Krakowie będzie główną bazą mieszkaniową?
Tak, to będzie wioska zawodnicza, bo takiej nazwy się trzymamy, zlokalizowana na kampusie AGH.

Ale lekkoatleci będą mieszkać na Śląsku?
Zgadza się, nie ma możliwości, by dojeżdżali z Krakowa, tym bardziej, że zapraszamy pięćdziesiąt krajów, to będzie ponad dwa tysiące zawodników. Nie chcemy sobie komplikować życia organizacją codziennych przejazdów tak dużej grupy osób, zresztą Śląsk ma świetne doświadczenia w tym względzie, sam, jak wspomniałem, pomagałem organizacyjnie, widziałem to z bliska. Baza hotelowa jest tam znakomita.

Ile osób trzeba będzie przyjąć w Małopolsce i na Śląsku?
Szacujemy, że wystartuje znacznie ponad 6 tysięcy sportowców. Prawie drugie tyle, a więc kolejne kilka tysięcy, to będą osoby współpracujące z nimi. Do tego 7 tysięcy wolontariuszy, plus sędziowie, obsługa medyczna, ochrona, a więc w projekt będzie zaangażowanych bezpośrednio kilkadziesiąt tysięcy osób.

Kraków zaprezentował logo przyszłorocznych igrzysk europejskich

Kraków. Oto logo igrzysk europejskich w 2023 roku. Kosztował...

Czy w Krakowie będzie obowiązywał ceremoniał igrzysk z przekazaniem flagi?
Staramy się podążać śladem ruchu olimpijskiego, oczywiście nie będzie pięciu kółek, natomiast pozostałe elementy protokołu jak najbardziej się pojawią. Będzie ogień olimpijski, flaga, hymn European Olympics Committee. To będzie rozgrzewka przed Paryżem. Mam nadzieję, że nasz projekt III Igrzysk Europejskich spowoduje, że w kolejnych edycjach ich znaczenie na kontynencie będzie rosło. Chodzi przede wszystkim o świadomość Europejczyków, bo już u nas ich ranga sportowa będzie ogromna. Sądzę, że w ciągu kilkunastu lat igrzyska wejdą na stałe do kalendarza imprez i będą bardzo doceniane przez samorządy, ministerstwa poszczególnych krajów oraz przez kibiców.

Czy w zawodach wezmą udział Białorusini, którzy organizowali drugie igrzyska? Bo rozumiem, że Rosjanie na pewno nie.
Trudno dziś mówić o finalnych decyzjach. Zacytuję słowa pana ministra sportu i turystyki Kamila Bortniczuka, że dla tych dwóch nacji na tym etapie nie ma miejsca w sporcie. Ja się identyfikuję z tą opinią. Natomiast pamiętajmy, że decyzje, kto będzie mógł wystąpić, zapadną na początku przyszłego roku i będą musieli je podjąć wszyscy solidarnie: European Olympics Committee, my jako spółka organizująca imprezę, ministerstwo sportu i PKOl.

Jest już pomysł na ceremonię otwarcia? Przyjedzie do Polski wielka gwiazda muzyki?
Mamy na to pomysł, ale nie możemy zdradzać szczegółów. Sądzę, że będą one owiane tajemnicą do samego końca, bo chcemy wszystkich zaskoczyć. Chcemy się trochę odciąć od tego blichtru, który był w Mińsku i Baku, nie wydawać wielu milionów, by eksponować przepych. W zamian mamy pomysł, który zaangażuje, czy to na stadionie, czy przy odbiornikach wielu Polaków, może młodych kibiców? Tutaj już trochę coś zdradzam.

A hymn, piosenka igrzysk?
Planujemy szereg działań. 21 czerwca, rok przed rozpoczęciem igrzysk, zainaugurowaliśmy kampanię promocyjną, zaprezentowaliśmy logotyp, to był początek. Zdajemy sobie sprawę, że teraz są wakacje i na tego typu działania marketingowe nie jest to najlepszy czas. Całkowicie ich nie odpuszczamy, ale szykujemy się na jesień. Liczymy, że nasza akcja będzie intensywna, a zarazem atrakcyjna dla kibiców sportu. Mamy pomysły, wiemy jak to zrobić, pojawi się maskotka, a także hymn czy piosenka mówiąca o naszych igrzyskach. Będą też imprezy towarzyszące. Chcemy wprowadzić działania aktywizujące społeczeństwo, by Polacy uwierzyli, że ta impreza jest warta zainteresowania.

Czy wstęp na zawody będzie biletowany?
Planujemy sprzedaż biletów. Założenie jest proste – ściągamy do Polski najlepszych sportowców z Europy ze wszystkich dyscyplin, które są w programie i sądzę, że każdy znajdzie coś dobrego dla siebie i będzie to dla niego atrakcyjne cenowo. Polacy są zwariowani na punkcie sportu, jak mówią nasi przyjaciele z zagranicy, i rzeczywiście tak jest, chcemy to wykorzystać.

W mediach pojawia się kwota 1,7 miliarda złotych, którą trzeba wydać, by zorganizować III Igrzyska Europejskie, a w zamian pojawiają porównywalne szacunki dotyczące ekwiwalentu reklamowego, co chyba daleko odbiega od realiów. Czy można w jakikolwiek sposób na tej imprezie zyskać?
Na to się musi złożyć kilka czynników. Pamiętajmy, że mamy w ręku wielki atut w postaci umowy, jaką European Olympics Committee podpisał z Europejską Unią Nadawców (potocznie Eurowizją – przyp.), która sprawia, że sygnał telewizyjny może trafić do każdego zakątka na świecie. Jesteśmy przekonani, że w przypadku kilku sportów, które są szalenie popularne, szczególnie za oceanem, tak właśnie się stanie. Chodzi o zainteresowanie na przykład wspinaczką sportową, rowerami BMX, czy breakingiem (atletyczny styl tańca – przyp.). Jestem przekonany, że wystąpi ono poza Europę. Nie mówię, jaki będzie koszt sprzedaży tych praw…

Wyprodukowanie sygnału telewizyjnego ma nas kosztować 60 milionów złotych?
Ciężko powiedzieć. Te dane są mocno szacunkowe, nie wiem, skąd pan je ma. Ja ich nie posiadam, a nawet gdybym posiadał, to nie mówiłbym o nich z jednego prostego powodu – na razie mamy tylko pomysł na to, jak poszczególne sporty pokazać. I on nie jest jeszcze sfinalizowany. Rozmawiamy z nadawcą, rozmawiamy z producentami, którzy będą nam w tym pomagali, w tym z polskimi, bo wiemy, że są świetni, chyba najlepsi w tej części Europy. Natomiast każdy sport traktujemy inaczej, nie możemy wrzucać wszystkiego do jednego worka, bo nie sposób porównać lekkoatletyki, która sprzeda się na pniu i będzie wszechobecna, ze sportami, które ogląda się z reguły przy okazji igrzysk olimpijskich, ale które przecież też kochamy. Kto nie podziwiał Renaty Mauer, gdy zdobywała dwa złote medale na igrzyskach? Ale wyliczenie, jaki będzie koszt pokazania takich zawodów, będzie możliwe dopiero po finalizacji rozmów. Na pewno będziemy chcieli zrobić to możliwie tanio, teraz technologia pozwala na to, by produkcja nie była aż tak droga. Wiemy jednak, że w przypadku zawodów priorytetowych, jak lekkoatletyka czy skoki narciarskie, musimy zrobić to na bardzo wysokim poziomie, żeby zmaksymalizować zyski ze sprzedaży transmisji.

Czy te prawa będzie sprzedawać European Olympics Committee?
To jest określone w kontrakcie Host City. Prawa do sygnału ma Europejska Unia Nadawców, oczywiście na rynki zagraniczne, bo w Polsce prawa są po naszej stronie, ale plany mamy ambitne. Liczę, że znajdziemy kompromis pomiędzy kosztem produkcji, a kwotą ekwiwalentu, która będzie rosła z dnia na dzień. Naszym zadaniem jest zmiana przekazu dotyczącego wartości tych igrzysk. Wiem, jak to zrobić i jestem w stanie przekonać każdego przeciwnika imprezy.

Rozumiem, że nie musi się pan starać o sponsorów, bo ma pan zagwarantowane wszystkie środki w budżecie…
Oj, tak dobrze to nie jest. Oczywiście jesteśmy w dość komfortowej sytuacji i mamy wsparcie samorządowe, czy to z Urzędu Marszałkowskiego, czy od prezydenta miasta Krakowa, dwóch gospodarzy igrzysk.

Bo oni mają konkretne zobowiązania finansowe.
Każdy z nich w ciągu dwóch lat wnosi do spółki na poczet organizacji po 100 milionów złotych. Czyli razem 200, a kolejne 200 milionów daje Ministerstwo Sportu i Turystyki. Pracujemy intensywnie, by pierwsze transze tych pieniędzy już się u nas znalazły i całkiem nieźle nam to idzie. Mamy więc budżet 400 milionów złotych i to ma być realny koszt organizacji III Igrzysk Europejskich. Natomiast to jest budżet stworzony o kalkulacje, które powstawały kilka miesięcy temu, z początkiem roku. A więc przede wszystkim przed działaniami wojennymi na Ukrainie i zdajemy sobie sprawę, że pewne pozycje w budżecie nie tyle mogą się zmienić, co na pewno się zmieniły. Oczywiście w tej kwocie była pewna rezerwa, ale znając rynek i ceny wiemy, że tych pieniędzy może zabraknąć. Jesteśmy przekonani, że lekka pomoc będzie potrzebna, dlatego rozmawiamy ze sponsorami wszelakimi. Poczyniliśmy pierwsze ustalenia, ale one nie są jeszcze wiążące. Mamy przygotowane bardzo ciekawe oferty. To nie będzie zysk spółki, lecz pieniądze, które wspomogą pewne obszary organizacyjne.

Mówiąc wprost, będą to spółki skarbu państwa, które będą tę dziurę zasypywać.
Absolutnie nie rozmawiamy w tych kategoriach, że to mają być spółki Skarbu Państwa. Traktujemy rynek jako w pełni wolny i tak mamy skonstruowaną naszą ofertę sponsorską i marketingową. Pierwsze spółki, z którymi rozmawialiśmy, to były firmy zupełnie nie związane ze Skarbem Państwa.

A dosypywanie pieniędzy przez rząd? Bo mówi się, że ma on dorzucać brakujące kwoty z kasy państwa.
Przede wszystkim naszym zadaniem jest takie urealnienie kosztorysów, żeby pieniędzy nie zabrakło.

Tyle że już wiemy, iż tak nie będzie.
Jak będzie w kolejnych miesiącach, nikt nie jest w stanie przewidzieć. Wiadomo - inflacja plus wydarzenia geopolityczne. Dlatego rozmawiamy ze sponsorami, żeby rząd czy samorządy nie musiały tych pieniędzy dokładać. Jesteśmy w przededniu ogłaszania pierwszych przetargów i dopiero one tak naprawdę otworzą nam oczy i pokażą rzeczywisty stan rynku eventowego związanego z organizacją imprez sportowych. Bo teraz tak naprawdę trochę sobie gdybamy.

Jak wygląda obecne zatrudnienie w spółce i jakie będzie docelowo? Czy liczby – teraz około 80 osób, docelowo 300 są prawdziwe?
Obecnie jest to pomiędzy sześćdziesiąt a siedemdziesiąt kilka osób. Z każdym dniem to się zmienia, kolejne obszary są zagospodarowywane. Wkrótce ruszamy z dużą rekrutacją, o której już mówiłem, czyli zatrudnianiem ekspertów, specjalistów od sportu. A ponieważ konkurencji jest prawie 30, więc od razu będzie to około 30 nowych osób, które będą dla nas świadczyć usługi. Nie zawsze są to umowy o pracę, czasem to umowy zlecenia, krótkotrwałe projekty. Im bliżej igrzysk, tym osób będzie potrzeba dużo, dużo więcej. W szczycie na pewno będzie ich kilkaset i nie są to nasze fantazje. A nie wliczamy w to wolontariuszy, których potrzeba, jak mówiłem, około 7 tysięcy. Każdy, kto organizuje imprezy wie, jaki potencjał ludzki jest potrzebny, by ją przeprowadzić. Mówię tu o bezpieczeństwie, o zapleczu medycznym, obsłudze sędziowskiej, technicznej, za każdym z tych obszarów stoi osoba odpowiedzialna.

Kiedy zaczniecie pozyskiwać wolontariuszy?
We wrześniu, oczywiście stopniowo. Mamy stworzoną do tego specjalną platformę. Wtedy będzie o nas głośno i nie chodzi tylko o wolontariat, ale o wszelkie aspekty naszej działalności.

Z tego co słyszę, macie teraz w siedzibie spółki wizytę z Rzymu. To inspekcja z European Olympics Committee?
Mamy takie spotkania cały czas, w zasadzie to już nie są wizyty. Przyjeżdżają do nas eksperci, dla których to już będą trzecie igrzyska, za nimi też wiele innych imprez, mają duże doświadczenie. Doradzają nam w rozwiązywaniu bieżących spraw. Relacje mamy z nimi bardzo dobre. We wrześniu pojawią się kolejni, także spoza Europy, którzy będą tu nawet na stałe aż do igrzysk.

Rozmawiał Krzysztof Kawa
Dziennik Polski, Gazeta Krakowska

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska