Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kraj festiwali , czyli jak laureata Oscara wyrzucali

Jacek Antczak
Każdy ma taki festiwal, na jaki zasłużył. Warszawa ma swój medialny "festiwal smoleński", którym ekscytują się telewizyjni oglądacze i polityczni komentatorzy. Wielu uważa, że to impreza kabaretowa, pełna czarnego humoru made in Poland. A pojedynki Lasek kontra Macierewicz plus inni eksperci ds. katastrof lotniczych (Miller, Hofman itp.) to po prostu coraz modniejsze w naszym kraju występy standupowców. Z wielomilionową, niestety, widownią.

Festiwalowcy smoleńscy na chwilę przyćmili "festiwal pedofilii" oraz interpretatorów wszelkich wypowiedzi księży i hierarchów Kościoła, którzy z kolei spierają się o istotę zła z feministkami i zwolennikami ideologii gender. To z kolei typowo polski festiwal groteski, obłudy, pomówień, hipokryzji i fatalnych emocji.

No i raj dla internetowych klikaczy, które zamieniają fora internetowe w piekło. Bo jak powszechnie wiadomo, stan pośredni - czyściec - w polskim życiu publicznym nie występuje. Podobnie jak rozsądek.
Teraz rozumiem, dlaczego tak ideologiczna Warszawa nie miała szans na zostanie Europejską Stolicą Kultury. Bo kultury, w tym potocznym rozumieniu, tu za grosz. Za to rynsztoka nie brakuje.

Wydawało się, że Wrocław tą stolicą stał się zasłużenie. Nawet z prowizorycznych wyliczeń wynika, że w stolicy "tajemniczego Dolnego Śląska" rocznie odbywa się około siedemdziesięciu festiwali, stricte artystycznych: alternatywnych, sztuk plastycznych, teatralnych, rockowych, jazzowych, muzyki poważnej, literackich i jakich tam sobie tylko kto zamarzy.

Większość ma świetną frekwencję i dobrą prasę. Ostatnio niemal równocześnie mieliśmy Festiwal Opowiadania, Kryminału, An-gelusa. Kilka dni temu wystartował Festiwal Aktorstwa Filmowego, a wczoraj Festiwal Filmów Amerykańskich. Niestety, pewnie już nigdy nie odbędzie się w naszym mieście Festiwal Efektów Specjalnych. Przez skandal w Centrum Technologii Audiowizualnych, które miało się stać filmową wizytówką Wrocławia, wrocławską Fabryką Snów. Najnowocześniejszą na świecie.

Na razie mamy najdziwniejszą aferę kulturalną w Polsce. Laureatowi Oscara Zbigniewowi Rybczyńskiemu kazano w 15 minut pozbierać zabawki i wyrzucono z pracy. Chodzi o przekręty finansowe przy tworzeniu CeTY. Tyle że słynny reżyser twierdzi, że to właśnie on je wykrył i mówi, że wina leży po stronie... ministra kultury, od tego roku Honorowego Obywatela Wrocławia, i przez niego może zrzec się polskiego obywatelstwa.

Gdyby to nie działo się naprawdę, pomyślałbym, że to jakiś wrocławski festiwalowy happening obu gwiazd kultury. Ale tu gala odbędzie się w prokuraturze i sądzie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska