Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kozanów? W ogóle nie powinno go być!

Małgorzata Matuszewska
Kozanów zaprojektowano szybko, równie szybko szła jego budowa. Na zdjęciu powódź  w 1997 roku
Kozanów zaprojektowano szybko, równie szybko szła jego budowa. Na zdjęciu powódź w 1997 roku FOT.wojtek wilczyński
O początkach wrocławskiego osiedla, którego mieszkańcy przeżyli dramatyczną powódź w 1997 roku i kilka dni temu, pisze Małgorzata Matuszewska.

Zbudowana z wrocławskiej wielkiej płyty "sypialnia Wrocławia" cieszy się ogromną sławą. Ale nie o takiej popularności, rosnącej razem z powodziową falą i brudną wodą, marzyli pomysłodawcy Kozanowa.

Od początku lat 70. ubiegłego wieku Edward Gierek, pierwszy sekretarz Komitetu Centralnego PZPR, propagował tzw. drugą Polskę. W ramach pustego hasła władza naciskała na wielkie inwestycje oparte na kredytach zagranicznych, co doprowadziło kraj do kryzysu. Z impetem inwestowano także we Wrocławiu. Akademickie miasto rosło, musiało pomieścić coraz więcej mieszkańców. Gwałtownie potrzebowało nowych osiedli.

Domy projektowano w dużych biurach. Od 1949 roku istniało biuro Miastoprojekt, potem powstał Inwestprojekt, w którym narysowano Kozanów. Inwest-projekt był samodzielną jednostką projektową spółdzielczości mieszkaniowej, a ta odpowiadała za miejskie "sypialnie". Miasto musiało się rozwijać, ale w jakim kierunku? Trzeba było coś wymyślić, i to szybko.

Powstała wielka koncepcja planistyczna rozwoju Wrocławia "Odra Odra". Pomysł był prosty: trzeba budować Wrocław wzdłuż Odry. Koncepcja powstała w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej, odpowiedniku dzisiejszego Biura Rozwoju Miasta. Gorączkowo szukano terenów pod zabudowę. I z tego właśnie czasu pochodzi Kozanów, a także Gądów, Nowy Dwór, Muchobór Wielki. Skutki "gorączki domów", jak na owe czasy, były imponujące i podnosiły poczucie własnej wartości władzy. Budowano szybko i dużo. W Inwestprojekcie na początku lat 70. powstały trzy duże pracownie, zatrudniające wielu młodych i wykształconych architektów. Warto zaznaczyć, że architekci byli rzeczywiście dobrze wykształceni: na Politechnice Wrocławskiej uczyli ich jeszcze sławni profesorowie Politechniki Lwowskiej. Ale rozsądne koncepcje młodych projektantów zderzały się z niezamożną kiesą Wrocławia. Nie wszystko, co tanie, jest dobre.

Władze, myśląc o Kozanowie, myślały zapewne także o kolektorze Ślęzy, który pomógłby w budowie osiedla, bo jednym z głównych problemów związanych z nowymi skupiskami domów była kanalizacja, a raczej jej brak.

W latach 60. niedaleko placu 1 Maja powstało osiedle Zachód. Stało się zaczynem koncepcji kolektora, co pociągało za sobą umieszczenie "sypialni" miasta w jego pobliżu. Nieważne, że niemieccy urbaniści chcieli budować miasto w kierunku południowym. O tym nikt z władz nie chciał pamiętać. Do zespołu kreatorów osiedla Kozanów pod koniec 1973 roku dołączył młody architekt Edward Lach.

- Budowlańcy popędzali, żebyśmy projektowali szybko, ale nie chcieliśmy robić tego byle jak - wspomina dziś Edward Lach. Na to, że osiedle miało stanąć na terytorium zalewowym, nie mieli w ogóle wpływu! Ówczesne władze zdecydowały i nie było z nimi dyskusji.
- Tak duże osiedle było w rzeczywistości miasteczkiem, potrzebowało więc rozsądnego myślenia - opowiada Lach.
W latach 1972-1982 prezesem Zarządu Centralnego Związku Spółdzielni Budownictwa Mieszkalnego był zmarły w tym roku Stanisław Kukuryka.

- Spółdzielczość podeszła do sprawy bardzo merytorycznie, dostaliśmy zielone światło na przeprowadzanie analiz i studiów - zaznacza Edward Lach. Przez cały 1974 rok zespół tworzył wielkie opracowanie programowo-przestrzenne Kozanowa. Czy wiedzieli, że coś jest nie tak? Od początku mieli wątpliwości, czy Kozanów to najlepsze rozwiązanie dla Wrocławia i jego mieszkańców.

- Odra była blisko, dobrze wiedzieliśmy, jakie są skutki bliskości rzeki - mówi Lach.

Dzisiejsze plagi komarów były niczym w porównaniu z tymi, które nawiedzały Wrocław w latach 70. Na Biskupinie w czerwcu czy lipcu chodziło się z łapkami odganiającymi owady.

- Choćby z tak prozaicznego powodu zastanawialiśmy się, czy jest sens budować tam osiedle, ale z władzą nie było dyskusji - dodaje Edward Lach.

Komary komarami, ale widok polderu na Kozanowie sprawił, że architekci nie mieli już wątpliwości. Otwarcie burzyli się przeciwko budowaniu mieszkalnych domów na polderze, czyli naturalnym zbiorniku przeciwpowodziowym. - Tam była skarpa trzymetrowej wysokości, a poniżej nie chcieliśmy projektować mieszkań. Ale po wielkiej kłótni Komitet Wojewódzki (partii - przyp. red.) nakazał budowę - wspomina inny architekt z zespołu. - Tam była klasyczna inwersja - dodaje Edward Lach. Temperatura była niższa o 4 stopnie od tej na górze skarpy. Architekci odwiedzali Koza-nów, byli ciekawi, co się tam dzieje.

Opinia naukowców: "Tam nie powinno być osiedla. Broń Boże nie na polderze!"

- Wytwarzała się para wodna. Na polderze zalegały gęste mgły - wspomina Edward Lach. Polder stanowił 1/4 całego Kozanowa. Pozostały teren był względnie wysoki i bezpieczny, choć obciążony bliskością Odry i specyficznym mikroklimatem. Najbardziej niezwykłe i dziwne jest, że po powodzi w 1997 roku Kozanów cieszył się dużą popularnością. Nic dziwnego, to piękne miejsca nad Odrą, a lipiec 1997 roku nazywany był na zmianę i bez zastanowienia "powodzią stulecia" i "powodzią tysiąclecia", więc ludzie chcieli mieszkać na pięknych terenach. "Tu już była woda, drugi raz nie zaleje", cieszyło się wielu.

W 1974 roku architekci poszli po pomoc do leciwej, znakomitej pani profesor klimatologii Uniwersytetu Wrocławskiego. Edward Lach przypomina sobie, że napisała swoją opinię na całą stronę maszynopisu, a młodym ludziom powiedziała: "Tam nie powinno być osiedla. Broń Boże nie na polderze!". Inwestor dostał opinię, ale nabrał wody w usta.

- W latach 1973-74 głośna była sprawa planu kierunkowego dla Wrocławia - opowiada prof. Tadeusz Maria Zipser, wybitny architekt i urbanista. Razem z zespołem opracował jeden z wariantów planu, w którym hydrolog Leszek Piskorz przestrzegał przed polderem. Zespół prof. Zipsera opisał strukturę budowania daleko od Odry i Ślęzy, na tyle, na ile się dało.

- Projektowaliśmy retencyjny "Zbiornik Widawa", obejmujący wówczas małą Chrząstawę. Miał przeciwdziałać powodzi, w czasie suszy być rezerwą dla żeglugi - opowiada prof. Zipser. I dodaje, że świetnie zdawali sobie sprawę z zagrożenia nie tylko Kozanowa, ale także zabytkowego Śródmieścia, które już istniało i wymagało obrony. Pracując nad rozwiązaniami, prof. Zipser wiedział, że został o nie poproszony pro forma. A co z Kozanowem? Na domiar nie-szczęść miał powstać z wrocławskiej wielkiej płyty. A ta nie nadawała się do swobodniejszej budowy i układania elementów.

Architekci prosili, żeby nie budować na polderze, ale nikt ich nie chciał słuchać. Po powodzi w lipcu 1997 roku przypomnieli, że ostrzegali. I wspominali: włodarze miasta twierdzili, że poradzą sobie z komarami, a przy polderze zbudują wał przeciwpowodziowy. Co z tego wynikło, wiemy wszyscy. MIS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska