Niestety, przez ostatnie lata tak wiele pozmieniało się w koszykarskiej rzeczywistości, że przed rozpoczęciem świętej wojny wrocławsko-włocławskiej zdecydowanym faworytem była ekipa z Kujaw. Śląsk dopiero co wrócił do grona najlepszych i jak pokazują wszystkie mecze tego sezonu, dużo mu jeszcze brakuje do najlepszych. Potwierdził to pierwszy mecz z Anwilem, przegrany 61:73. Potwierdził to też poniedziałkowy bój we Włocławku.
Anwil zaczął od prowadzenia 7:2, a na koniec pierwszej kwarty 19:9. Co ciekawe, pierwsze cztery punkty dla Śląska zobył Paul Miller, który w przeszłości przez dwa sezony przywdziewał barwy zespołu z Włocławka.
Po półtorej minuty drugiej ćwiartki gospodarze odjechali na 15 punktów (29:14). Bardzo dobrze w tym fragmencie gry spisywał się zwłaszcza Litwin Deividas Dulkys. Wynik powoli zaczął się wymykać spod kontroli wrocławian, na szczęście tuż przed przerwą nieco odrobili starty i do szatni schodzili, przegrywając 28:41.
Dzięki udanym akcjom Krzysztofa Sulimy, trzecią kwartę lepiej zaczął Śląsk. Po rzucie Nikoli Malesevicia na dwie minuty przed końcem trzeciej kwarty było tylko 51:45 dla Anwilu.
Jeszcze lepiej było na początku ostatniej kwarty, gdy punkty zdobył Dominique Johnson. Śląsk przegrywał tylko 50:55, ale od tego momentu Anwil zaliczył serial punktowy 20:5 i było po zawodach.
Anwil Włocławek - Śląsk Wrocław 78:60 (19:9, 22:19, 14:20, 23:12)
Anwil: Dulkys 22 (2), Sokołowski 13, Kostrzewski 13 (2), Hajrić 12, Clanton 8, Mijatović 7 (1), Katnić 3, Warszawski 0, Witliński 0.
Śląsk: Sulima 12, Johnson 11 (2), Malesević 11 (1), Hyży 6, Miller 6, Gabiński 4, Gibson 4 (1), Mroczek-Truskowski 2, Parzeński 2, Kikowski 2, Skibniewski 0.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?