Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykówka: Turów zagra w niedzielę o finał

Grzegorz Bereziuk
W Zgorzelcu mają powody do radości. Nic dziwnego, bo PGE Turów jest o krok od finału
W Zgorzelcu mają powody do radości. Nic dziwnego, bo PGE Turów jest o krok od finału Fot. Grzegorz Bereziuk
PGE Turów gra w niedzielę (g. 15) w Sopocie. Do awansu do finału potrzeba jednej wygranej

Jeszcze przed sezonem mało kto spodziewał się, że po nieudanym poprzednim sezonie (piąte miejsce) zespół ze Zgorzelca będzie w stanie podnieść się tak szybko. Niższy budżet, drużyna zbudowana w oparciu o solidnych, ale nie wybitnych graczy - to powodowało, że PGE Turów nie był wymieniany w gronie faworytów do medali. - Naszym celem jest awans do czołowej czwórki - mówił na przekór trener zgorzelczan Jacek Winnicki.

Szkoleniowiec nie rzucał słów na wiatr, bo drużyna ze Zgorzelca dawała swoim kibicom powody do radości od początku sezonu zasadniczego. Oczywiście czarno-zielonym przytrafiały się porażki, ale nie były one doznane bez walki. W sezonie zasadniczym Dolnoślązacy nie zdołali jedynie wygrać z Treflem Sopot i ostatecznie zajęli świetne drugie miejsce.

Po euforii przyszedł czas na najważniejsze mecze w sezonie. Już ćwierćfinał rywalizacji play-off z PBG Basketem Poznań pokazał, że PGE Turów czekać będzie ciężki test. Mimo problemów, zespół znad Nysy wygrał rywalizację 3:2, a w półfinale odbija sobie niepowodzenia z Treflem z sezonu zasadniczego. PGE Turów w walce do czterech zwycięstw prowadzi 3:2 i jest o krok od wielkiego finału.

- Do najważniejszej serii jeszcze daleka droga. Na nim jednak nie jesteśmy skoncentrowani, tylko na niedzielnym (g. 15) meczu w Sopocie - studzi nastroje kapitan PGE Turowa Konrad Wysocki. W podobnym tonie wypowiadają się pozostali koszykarze. Radości po czwartkowym meczu, wygranym przez zgorzelczan w dramatycznych okolicznościach 78:77, nie eksponował np. obrońca David Jackson. - Będę uśmiechał się dopiero wtedy, gdy będziemy w finale. Mamy jeszcze jeden mecz do wygrania - podkreślił Amerykanin.

To tylko dobrze świadczy o zespole ze Zgorzelca, który cały czas czyni postępy i dojrzewa. Podobnie było kilka lat temu, kiedy PGE Turów pod wodzą Sasy Filipovskiego i Pawła Turkiewicza zdobył trzy srebrne medale. Teraz czarno--zieloni mają ogromną szansę, by do tych pięknych lat nawiązać.

- W statystykach i liczbach półfinał dobiega końca. Zdajemy sobie jednak sprawę, że przed nami jeszcze długa droga - powiedział Jacek Winnicki.

W finale na zwycięzcę rywalizacji czeka Asseco Prokom Gdynia. Faworytem do złotego medalu są gdynianie, którzy najlepsi w Polsce byli już siedem razy z rzędu. Zdaniem fachowców, jeśli ktoś z zespołem trenera Tomasa Pacesasa ma nawiązać równorzędną walkę, to tylko zespół ze Zgorzelca. PGE Turów udowodnił to w sezonie zasadniczym, kiedy dzięki zespołowej grze w swojej hali rozbił gdynian, a na wyjeździe przegrał jednym punktem.

- Wolelibyśmy grać z Turowem. Oni mają tylko jednego rozgrywającego i uważam, że byłoby nam łatwiej - powiedział skrzydłowy Asseco Prokomu Filip Widenow. Torey Thomas udowadnia jednak, że zmęczenie i natężenie spotkań nie jest dla niego kłopotem. - Po to ostro trenowałem, aby być gotowym na play-offy. Zmęczenie nie jest dla mnie problemem. Czuję się świetnie! - uspokaja rozgrywający PGE Turowa.

W Zgorzelcu zapowiadają, że zrobią wszystko, aby w niedzielę zakończyć rywalizację w półfinale. - W Sopocie rozegraliśmy wiele spotkań. Ostatnio udało nam się zwyciężyć. Wiemy, co musimy robić, by było dobrze - kończy Wysocki.

Transmisja szóstego meczu w TVP Sport i Radiu Wrocław.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska