Pierwsze spotkanie ćwierćfinałowej serii drużyny z Włocławka z PGE Turowem pokazało, że obie drużyny muszą jeszcze sporo poprawić w swojej grze. Jedni i drudzy w premierowym meczu mieli swoje mankamenty, ale lepiej z tego starcia wyszli włocławianie. Wygrali, prowadzą 1:0, czym zmuszają rywali do pełnej mobilizacji przed dzisiejszym spotkaniem. Jeśli PGE Turów przegra, będzie o krok od odpadnięcia z rywalizacji, Anwil z kolei mocno przybliży się do półfinału.
- Po pierwszym meczu jesteśmy dobrej myśli. W końcu przełamaliśmy się w rywalizacji z ekipą ze Zgorzelca we własnej hali. Ja, odkąd gram w Anwilu, jeszcze nie pokonałem PGE Turowa w Hali Mistrzów, dlatego poniedziałkowa wygrana cieszy podwójnie. Teraz musimy ją potwierdzić dobrą grą w środę. Celem dla nas powinno być ustabilizowanie naszej gry i większa koncentracja, aby zdobytych przewag tak łatwo nie tracić - powiedział rzucający Anwilu Dardan Berisha, który w pierwszym meczu w kluczowym momencie trafił trzy razy zza linii 6,75 m.
Anwil dwukrotnie w pierwszym meczu budował sobie ponad 10-punktową przewagę i dwukrotnie pozwalał rywalom odrobić straty. - Jesteśmy lepszym zespołem, mamy lepszych indywidualnie zawodników i zwyczajnie musimy utrzymywać naszą grę na jednym, dobrym poziomie. Gra sinusoidą sprawia problemy i trzeba tego unikać - dodał Berisha.
Włocławianie z pewnością będą chcieli także skupić się na lepszej grze pod tablicami. Mimo świetnej gry w pierwszym meczu Corsleya Edwardsa, to PGE Turów dominował w walce o zbiórki. Goście z przygranicznego miasta zebrali aż 41 piłek, z czego 15 w ataku. Anwil miał ich tylko 29. - Przegrana klasyfikacja zbiórek mogła wynikać także z tego, iż PGE Turów miał dość słabą skuteczność, stąd szans na ponowienie było sporo - przekonywał trener Anwilu Krzysztof Szablowski.
Z kolei PGE Turów Zgorzelec musi zdecydowanie lepiej rozpocząć środowe spotkanie, aby nie popełnić tego samego błędu, co w poniedziałek. Wysoko przegrana pierwsza kwarta zgorzelczan sprawiła, że później zespół ten musiał gonić Anwil, tracąc w międzyczasie sporo sił. Później odbiło się to w samej końcówce.
Kluczem dla gości powinno być także uruchomienie liderów. Daniel Kickert w sezonie zasadniczym zdobywał średnio ponad 15 punktów na mecz. Przeciwko Anwilowi rzucił 14, ale większość w samej końcówce, kiedy włocławianie powoli zmierzali już do wygranej, stąd jego punkty nie miały takiej wagi. Podobnie sprawa ma się z Davidem Jacksonem. Amerykanin oddał aż 17 rzutów, ale trafił tylko sześć - większość również w końcówce. Ich dobra gra jest jednak niezbędna do tego, aby zespół mógł zwyciężyć.
Musimy zagrać lepiej w obronie. Jeśli będziemy mieli siłę biegać, to będzie łatwiej
- Co prawda wygraliśmy zbiórki, ale w tym elemencie musimy zagrać jeszcze z większym zaangażowaniem. W poniedziałek pozwoliliśmy złapać dobry rytm Corsleyowi Edwardsowi i ten zrobił nam dużo krzywdy. Jeśli tym razem ograniczymy jego poczynania, nie pozwolimy Anwilowi zdobywać kolejnych szans na ponawianie akcji, to myślę, że będzie nam się grało dużo łatwiej - tłumaczył kapitan PGE Turowa Zgorzelec Konrad Wysocki.
- Straciliśmy 76 punktów, co jest słabym wynikiem z naszej strony. Nie powinniśmy dać sobie tyle rzucić. Teraz musimy jeszcze lepiej zagrać w obronie. Jeśli będziemy mieć siłę biegać, dobrze grać na nogach, to będzie nam zdecydowanie łatwiej - dodał kapitan PGE Turowa.
Drugi mecz ćwierćfinału Anwil Włocławek - PGE Turów Zgorzelec o godz. 18.30. Transmisja w Radiu Wrocław.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?