Chociaż wiele się zmieniło w Hali Ludowej, to chyba miło wrócić tu po 50 latach?
Oczywiście, hala jest unowocześniona, ale to wciąż te same, piękne mury i te same nastroje. To wielka przyjemność być tutaj uhonorowanym. Ta feta dla nas to bardzo piękne i miłe. Nigdy nie zapomnimy tych przeżyć z 1963 roku, bo były jedyne w swoim rodzaju. W naszym gronie zawsze mieliśmy bliskie kontakty, chociaż życie rzuciło nas w różnych kierunkach. Byliśmy, jak to się mówi, paczką.
Pół wieku temu miał Pan 33 lata. Jak na trenera, to bardzo mało. To pomagało w relacjach z zawodnikami?
Z większością zawodników z tamej reprezentacji grałem wspólnie na parkiecie. Wtedy wszyscy byliśmy bardzo powiązani towarzysko. Rzecz polegała na tym, że oni mi zaufali, a ja nie wiem, dlaczego (śmiech). Kiedy skończyłem karierę w 1961 roku, zawsze byłem blisko reprezentacji, ale nieoficjalnie - przyglądałem się zgrupowaniom, gdy trenerem był Zygmunt Olesiewicz (ojciec Marka - dop. PK), pomagałem sędziować mecze, byłem w środku tego wszystkiego. To nie tak, że pewnego dnia stanąłem przed drużyną i powiedziałem, że będę trenerem kadry. Nie byłem człowiekiem przypadkowym. Zawodnicy wierzyli, że mogę coś zrobić z kadrą i na szczęście się nie zawiedli.
I zdobył Pan z nimi wicemistrzostwo Europy bez ani jednego zawodnika powyżej dwóch metrów. Jak to się robi?
Zmieniłem system gry w ataku pozycyjnym. Postanowiłem, że nasi wysocy zawodnicy nie będą się wpychać pod kosz, ale wychodzić na półdystans i rzucać. Zasłona z jednej lub drugiej strony, pick'n'roll i rzut. Bułgarzy, Węgrzy, Czechosłowacy- oni wszyscy grali pod kosz, my zmieniliśmy mentalność. Gra pod kosz w naszym przypadku była bez szans.
Sukces na mistrzostwach Europy otworzył polskiej koszykówce drzwi na salony...
Po turnieju we Wrocławiu nieoczekiwanie dostałem zaproszenie od State Department (odpowiednik ministerstwa spraw zagranicznych - dop. PK) na trzymiesięczne szkolenie do USA. Podczas pobytu tam spotkałem Reda Auerba-cha, trenera Bostonu Celtics. Jeździłem z nim na uniwersytet Harvardu, byłem na kilku meczach, byłem zapraszany na treningi. Później znalazły się pieniądze na podróże drużyny All-Stars, między innymi doPolski, ale byli też w Jugosławii czy Bułgarii. Nasze socjalistyczne władze nie bardzo chciały tych Amerykanów pokazywać, ale przyjeżdżali, na przykład do Łodzi, gdzie przegrali z naszą drużyną. Dzięki dobrym wynikom byliśmy też zapraszani do Brazylii, Hiszpanii czy Włoch - oglądały nas tam nawet cztery tysiące kibiców. Nie dlatego, że nas kochali, tylko że dobrze graliśmy w koszykówkę. To nas jeszcze bardziej mobilizowało do treningów. To były inne czasy. Zawodnicy byli zatrudniani na lewych etatach w fabrykach, a zarabiali tyle, co maszynistka w biurze. Nie czuliśmy korzyści finansowych z gry w koszykówkę, ale byliśmy pokoleniem powojennym, chcieliśmy pokazać, że Polska coś znaczy w sporcie, że istniejemy, żyjemy i należymy do Europy.
Stamm, Zagórski, Górski, Wagner - złote pokolenie polskich szkoleniowców?
Ja niewiele robiłem dla własnej reklamy, nie byłem żadnym półbogiem. W pewnym momencie uznano moje sukcesy, ale i tak traktowano mnie jak dziecko szczęścia. Starsi ko-ledzy trenerzy liczyli, że siękiedyś przewrócę, a ja się przez14 lat nie przewracałem (śmiech).
Rozmawiał Paweł Kucharski
***
Zwycięstwem EA7 Armani Mediolan zakończył się turniej upamiętniający wrocławskie mistrzostwa Europy sprzed 50 lat.
Półfinały:
EA7 Emporio Armani Mediolan - Stelmet Zielona Góra 71:60
EA7: Langford 19, Gentile 12, Moss 11, Melli 10, Haynes 5, Samuels 5, Wallace 5, Chiotti 2, Jerrells 2.
Stelmet: Eyenga 15, Brackins 10, Hrycaniuk 9, Koszarek 7, Zamojski 6, Barlow 5, Sroka 3, Guinn 2, Cel 2, Robinson 1.
Śląsk Wrocław - PGE Turów Zgorzelec 75:76
Śląsk: Johnson 26, Skibniewski 14, Relphorde 7, Sulima 6, Kikowski 6, Thompson 5, Gabiński 4, Hyży 3, Bubalo 2, Parzeński 2.
PGE Turów: Taylor 19, Kulig 18, Zigerano-vić 11, Chyliński 9, Dylewicz 7, Wiśniewski 5 Jaramaz 4, Stelmach 3.
O 3. miejsce:
Śląsk- Stelmet 74:105
Śląsk: Johnson 21, Sulima 11, Thompson 10, Mroczek--Truskowski 7, Bubalo 7, Kikowski 5, Kosiński 4, Skibniewski 3, Parzeński 2, Hyży 2, Relphorde 2.
Stelmet: Sroka 18, Eyenga 14, Chanas 14, Zamojski 12, Walker 12, Koszarek 9, Hrycaniuk 8, Brackins 8, Guinn 5, Barlow 5,
O 1. miejsce:
PGE Turów - Emporio Armani 66:80
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?