Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszykarski Śląsk pod ścianą. Dziś gra o finał I ligi z Polskim Cukrem Toruń

PK
Marcin Flieger (zdjęcie ilustracyjne)
Marcin Flieger (zdjęcie ilustracyjne) Janusz Wójtowicz
Wbrew wszystkim przewidywaniom dopiero piąty mecz Śląska i Polskiego Cukru zdecyduje o tym, która z tych drużyn awansuje do finału play-off I ligi. Znacznie więcej do stracenia mają wrocławianie, którzy rozegrali rekordowy pod względem zwycięstw sezon zasadniczy. Ich kibice myślami są już w przyszłym sezonie i marzą, by koszykarski Śląsk znów bił się o medale. Najpierw trzeba jednak pokonać ekipę z Torunia. Początek mecz w środę o godz. 19 w hali "Kosynierka".

Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że w weekend Śląsk po raz pierwszy od dwóch sezonów przegrał dwa mecze z rzędu, a w tym drugim przegrywał nawet 20 punktami, żółte światełko ostrzegawcze powinno się zaświecić. I pytanie najważniejsze - czy nasi koszykarze nieoczekiwanie nie zatracą budowanego miesiącami przekonania o własnych możliwościach i nie zaczną się im trząść ręcę? Pożyjemy, zobaczymy. Jedno jest pewne - i jedni, i drudzy nie odpuszczą, bo miejsca i czasu na pomyłkę już nie ma.

Koszykarze Śląska wielokrotnie byli już przyparci do muru. Ku pokrzepieniu serc przypomnijmy sobie wybrane i wygrane rywalizacje wrocławian w zaciętych seriach. By nie szukać daleko cofnijmy się w pamięci do poprzedniego sezonu. Sytuacja była bardzo podobna do obecnej. Po znakomitym sezonie zasadniczym II ligi (tylko trzy porażki) Śląsk mierzył się w półfinale play-off z Pogonią Prudnik, a rywalizacja toczyła się do dwóch zwycięstw. Na otwarcie bum! Wrocławianie przegrali u siebie 71:73 i na rewanż pojechali z nożem na gardle. A w nim na dwie minuty przed końcem przegrywali 61:63, ale udało się wykaraskąć dzięki świetnej grze Norberta Kulona.
Co prawda była to tylko druga liga, ale emocje nie mniejsze niż w czasie walki o medale mistrzostw Polski. Pamiętacie sezon 1998/99? W ćwierćfinale play-off o awansie Śląska kosztem Komforty Stargard Szcz. decydował piąty, ostatni mecz. Było ciepło, ale w półfinale - używając terminologii wojennej, którą jesteśmy akrmieni - wrocławianie stali pod ścianą i mieli broń przytsawioną do skroni. Oto bowiem WKS przegrał dwa pierwsze mecze z PEKAES-em Pruszków, w dodatku u siebie. Później jednak dokonał niemożliwego - wygrał dwa razy na terenie rywala, a potem postawił kropkę nad i w Hali Ludowej.

Finał? Tu też potrzebna była maksymalna liczna spotkań. Nobiles Anwil Włocławek postawił baaardzo wysokie wymagania, a złote medale na szyjach wrocławian zawisły dopiero po siódmym meczu.

Zacięte boje w play-offach Śląsk toczył także z lokalnym rywalem, czyli Aspro Wrocław. I też był przyparty do muru. W sezonie 1991/92 rywalizacja w finale toczyła się do trzech zwycięstwo. Po trzech meczach rywale prowadzili 2-1, ale "Wojskowi" pokazali charakter i odwrócili losy.

Oby i tym razem nie zabrakło im cech wolicjonalnych. Bo gdyby w play-offach o sukcesie decydowały tylko umiejętności koszykarskie, o awans do finału bylibyśmy spokojni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska