Czy rzeczywiście jest się czego obawiać? Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że w weekend Śląsk po raz pierwszy od dwóch sezonów przegrał dwa mecze z rzędu, a w tym drugim przegrywał nawet 20 punktami, żółte światełko ostrzegawcze powinno się zaświecić. I pytanie najważniejsze - czy nasi koszykarze nieoczekiwanie nie zatracą budowanego miesiącami przekonania o własnych możliwościach i nie zaczną się im trząść ręcę? Pożyjemy, zobaczymy. Jedno jest pewne - i jedni, i drudzy nie odpuszczą, bo miejsca i czasu na pomyłkę już nie ma.
Koszykarze Śląska wielokrotnie byli już przyparci do muru. Ku pokrzepieniu serc przypomnijmy sobie wybrane i wygrane rywalizacje wrocławian w zaciętych seriach. By nie szukać daleko cofnijmy się w pamięci do poprzedniego sezonu. Sytuacja była bardzo podobna do obecnej. Po znakomitym sezonie zasadniczym II ligi (tylko trzy porażki) Śląsk mierzył się w półfinale play-off z Pogonią Prudnik, a rywalizacja toczyła się do dwóch zwycięstw. Na otwarcie bum! Wrocławianie przegrali u siebie 71:73 i na rewanż pojechali z nożem na gardle. A w nim na dwie minuty przed końcem przegrywali 61:63, ale udało się wykaraskąć dzięki świetnej grze Norberta Kulona.
Co prawda była to tylko druga liga, ale emocje nie mniejsze niż w czasie walki o medale mistrzostw Polski. Pamiętacie sezon 1998/99? W ćwierćfinale play-off o awansie Śląska kosztem Komforty Stargard Szcz. decydował piąty, ostatni mecz. Było ciepło, ale w półfinale - używając terminologii wojennej, którą jesteśmy akrmieni - wrocławianie stali pod ścianą i mieli broń przytsawioną do skroni. Oto bowiem WKS przegrał dwa pierwsze mecze z PEKAES-em Pruszków, w dodatku u siebie. Później jednak dokonał niemożliwego - wygrał dwa razy na terenie rywala, a potem postawił kropkę nad i w Hali Ludowej.
Finał? Tu też potrzebna była maksymalna liczna spotkań. Nobiles Anwil Włocławek postawił baaardzo wysokie wymagania, a złote medale na szyjach wrocławian zawisły dopiero po siódmym meczu.
Zacięte boje w play-offach Śląsk toczył także z lokalnym rywalem, czyli Aspro Wrocław. I też był przyparty do muru. W sezonie 1991/92 rywalizacja w finale toczyła się do trzech zwycięstwo. Po trzech meczach rywale prowadzili 2-1, ale "Wojskowi" pokazali charakter i odwrócili losy.
Oby i tym razem nie zabrakło im cech wolicjonalnych. Bo gdyby w play-offach o sukcesie decydowały tylko umiejętności koszykarskie, o awans do finału bylibyśmy spokojni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?