Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koszmar tego psa przerwał wrocławski TOZ. "To niewiarygodne, jak bardzo można być pozbawionym empatii" - mówią wolontariusze [DRASTYCZNE]

Karolina Kwiatek
Karolina Kwiatek
Czarna jest suczką, która została odebrana dotychczasowym właścicielom przez członków Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu. Na szczęście sunia znalazła nowego opiekuna.
Czarna jest suczką, która została odebrana dotychczasowym właścicielom przez członków Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu. Na szczęście sunia znalazła nowego opiekuna. TOZ Wrocław
Wrocławscy przedstawiciele TOZ odebrali nauczycielce i właścicielowi firmy suczkę. Czarna jest łysa, ma rany na głowie i panicznie boi się wychodzić na otwartą przestrzeń. Niestety druga suczka tych samych właścicieli, podobnego traktowania nie przeżyła. - To niewiarygodnie bardzo można być nieczułym na cierpienie innych, a w szczególności swoich podopiecznych - mówią pracownicy TOZ.

Jedna z suczek nie przeżyła

W czwartek (24 listopada) skontaktowali się z nami przedstawiciele Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu, którzy odebrali suczkę z powiatu brzeskiego. Jej dotychczasowymi właścicielami byli: nauczycielka i właściciel firmy, którzy pozwolili na długie cierpienie swojego psa, przez nieleczenie choroby, o której wiedzieli od miesięcy. Niestety okazało się, że Czarna to nie jedyny psiak, którym mieli się zajmować. Druga suczka umarła kilka tygodni temu. Była w podobnym stanie.

- Serce nam pęka, gdy pomyślimy jak długo musiała się męczyć przed śmiercią i w jakim cierpieniu umierała nie doczekawszy ani na moment ulgi od bólu - mówi Gazecie Wrocławskiej Izabela Kadłucka, rzeczniczka prasowa wrocławskiego oddziału TOZ.

Kiedy wolontariusze TOZ przyjechali na miejsce, byli przerażeni stanem Czarnej. Znaleźli ją zagrzebaną w sianie pod maszynami rolniczymi u sąsiadów.

Pies w koszmarnym stanie

Jak opisuje Izabela Kadłucka, suczka była łysa, miała rany na głowie i uszach. Na jej skórze miejscami tworzyła się twarda skorupa. Widać było jej cierpienie i zły stan psychiczny. Bała się wyjść na otwartą przestrzeń i chciała poruszać się tylko pod ścianami i przy samochodach. Poniżej zamieściliśmy film z dnia, w którym została odebrana dotychczasowym właścicielom.

od 16 lat

Psy mieszkały w małym kojcu, gdzie było brudno. Wewnątrz znajdowały się m.in. niesprzątane odchody. Najprawdopodobniej Czarna nie chciała wychodzić na zewnątrz. Obie suczki przebywały w budynku gospodarczym, do którego miały przejście. Na podłodze były deski i węgiel.

- Wiemy na pewno, że w takim stanie była długo. Nie możemy uwierzyć, że sąsiedzi nie interweniowali, bo sunie chodziły same po wsi - dodaje Izabela Kadłucka.

Sąsiedzi jednak interweniowali. Właściciel tłumaczył się, że zwierzęta były pod nadzorem weterynaryjnym, a oni wierzyli, ponieważ mężczyzna ma dużą firmę, a jego żona jest nauczycielką.

- Właściciel suni ma dużą firmę, więc stać go było na leczenie. Twierdził, że lekarz weterynarii powiedział, że rany wynikają z przebiałkowania, gdy sunie dostały bardzo dużo kości "po świniobiciu". Ponoć właściciel był z nimi u lekarza kilka miesięcy temu. Wówczas weterynarz zalecił eutanazję ze względu na wiek i stan psów, ale właściciel "nie miał serca ich uśpić" - mówi Izabela Kadłucka.

Mężczyzna przekazał wolontariuszom TOZ-u, że podawał swoim podopiecznym leki przepisane przez lekarza, jednakże nie przyniosły oczekiwanego skutku. Czy można było zrobić dla nich coś więcej? Tomasz Majowski, lekarz weterynarii, który od początku zajmuje się Czarną twierdzi, że zdecydowanie tak.

- Pies był w bardzo złym stanie, zarówno psychicznym, jak i fizycznym. Skórne zmiany zapalne wraz z zakażeniem bakteryjnym powodują ogromny ból. Dodatkowo świąd, spowodowany inwazją pasożytów, sprawia, że zwierzę nie może przestać się drapać, doprowadzając do powstania licznych ran. Pies ma także poważną wadę serca - opisuje lekarz weterynarii Tomasz Majowski.

Nowy dom Czarnej

Suczka została adoptowana przez małżeństwo spod Oławy, które opiekuje się jeszcze jednym czworonogiem. Maja, bo takie otrzymała imię, wymaga poważnego leczenia, opieki i ciepła.

- To niewiarygodne przez jakie katusze przechodzi ten pies, a przy tym jest taki pokorny i łagodny. To bardzo mądre zwierzę. Jego oczy pokazują całe cierpienie - mówi Gazecie Wrocławskiej pani Monika - nowa właścicielka Mai.

Tak Maja wygląda dzisiaj, kilka dni po otrzymaniu nowego domu. Mimo poważnych problemów ze zdrowiem nie doskwiera jej brak apetytu.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska