Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korupcja w Ratuszu. Skazany za wręczenie łapówki biznesmen walczy o uniewinnienie

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Są dowody na korupcyjny skandal we wrocławskim Ratuszu? Na to pytanie szuka odpowiedzi wrocławski Sąd Okręgowy. Bezsporne jest, że biznesmen Tomasz G. - zainteresowany kontraktami z miastem - zorganizował dwie atrakcyjne wycieczki Michałowi Janickiemu w czasie, gdy ten był wiceprezydentem Wrocławia. Tomasz G. został z tego powodu skazany na więzienie w zawieszeniu za wręczenie łapówki. W czwartek sąd zajął się apelacją obrony, która chce uniewinnienia i prokuratora, który domaga się surowszej kary – więzienia bez zawieszenia.

W czwartek wysłuchaliśmy wystąpień obrońcy i prokuratora. Wyrok zapadnie 26 kwietnia. Co do najważniejszych faktów sporu nie ma.

W 2010 roku Janicki i biznesmen Tomasz G. wyjechali na Zanzibar a w 2011 na Barbados. Wycieczki zaproponował i załatwił biznesmen. Znalazł hotele, kupił bilety na samolot. Co prawda Janicki zapłacił za wyjazdy ale – zdaniem oskarżenia – mniej niż one kosztowały. Tomasz G. był zainteresowany kontraktami na udział w promocji wrocławskiej części turnieju piłkarskiego Euro 2012. I takie kontrakty uzyskał. Ale czy w zamian za owe tańsze rzekomo wycieczki? Czy to była owa korupcja we wrocławskim Ratuszu?

Oskarżenie szczegółowo wyliczało zarobki i wydatki byłego wiceprezydenta. Jak też jego rozliczenia z Tomaszem G. Prokurator przekonywał – i przekonał sąd pierwszej instancji – że urzędnik nie zapłacił za wszystko. Część kosztów poniósł biznesmen. Ta część miała być łapówką.

Obrońca przekonuje, że to nie tak. W całej sprawie jest mnóstwo wątpliwości i one wszystkie zostały rozstrzygnięte na niekorzyść Tomasza G. A tak przecież nie wolno. Owszem, we wzajemnych rozliczeniach biznesmena i urzędnika był chaos i bałagan. Ale to normalne, gdy znajomi organizują wspólnie jakiś wyjazd. I nie korzystają z biura podróży.

Co ciekawe, biznesmen i urzędnik odpowiadali za wręczenie i wzięcie łapówki w dwóch różnych procesach. Sąd Rejonowy skazał Tomasza G., a w innym procesie uniewinnił Michała Janickiego. Uznając, że były wątpliwości i oskarżenie korupcji we wrocławskim Ratuszu nie udowodniło. Sąd pozwolił sobie jedynie na ocenę, że Janicki – w kontaktach z Tomaszem G. „nie zachował profesjonalizmu”. Prokuratura – rzecz jasna – odwołała się od tego wyroku. Apelacją w tej sprawie Sąd Okręgowy zajmie się w przyszłym tygodniu.

Na razie jednak mamy dziwną sytuację. Rzekomy łapówkodawca jest skazany, a ten, który miał łapówkę wziąć - uniewinniony. W sprawie Tomasza G. sąd – teoretycznie – może wyrok utrzymać w mocy, uchylić i nakazać ponowny proces albo uniewinnić. W sprawie Janickiego może utrzymać w mocy uniewinnienie ewentualnie uchylić wyrok i nakazać powtórzenie procesu.

Ale nie ma pewności, że ostateczne prawomocne wyroki nie będą takie, że jedna ze stron korupcyjnego układu będzie uznana za winną a druga za niewinną. I to w oparciu o te same dowody. Skąd taka kuriozalna sytuacja w sprawie o korupcję we wrocławskim Ratuszu?

Obaj panowie powinni byli zasiąść na jednej ławie oskarżenia, ale gdy kończyło się śledztwo, Tomasz G. był na dłuższym pobycie zagranicznym. Więc prokuratura wyłączyła jego sprawę i oskarżyła tylko byłego wiceprezydenta. Gdyby obydwaj panowie zasiedli na jednej ławie oskarżonych, być może dziś obydwaj byliby uniewinnieni albo skazani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska