Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kornobys: Liczę, że w Tokio będzie podobnie ROZMOWA

Dawid Foltyniewicz
fot. Paweł Relikowski
O sobie i swojej drodze do olimpijskiego medalu opowiada kulomiotka Lucyna Kornobys, szósta w 64. Plebiscycie Gazety Wrocławskiej na sportowca roku.

Widzę, że ma Pani tatuaż z napisem ,,dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą".
To mój pierwszy tatuaż, który zrobiłam, gdy przeżywałam mały kryzys. Oznacza przede wszystkim, że zawsze jest czas na zmianę, na to, aby podjąć walkę z samym sobą. Zwycięzcą stajesz się już w chwili, gdy masz ku temu chęci i jesteś zdeterminowany w dążeniu do celu.

Nie licząc medalu olimpijskiego - co uznaje Pani za swój największy sukces?
Na pewno pierwszy medal mistrzostw świata w lekkoatletyce w 2011 roku w Nowej Zelandii. To były moje pierwsze zawody tak wysokiej rangi. Dla mnie to było coś nowego, na początku nie mogłam się odnaleźć i w kuli zajęłam wówczas piąte miejsce, a w oszczepie zdobyłam srebrny medal. Myślę, że to było dla mnie najbardziej budujące. Pierwsze tego typu mistrzostwa i już pierwszy krążek.

Oszczep, kula, ale Pani przygoda ze sportem osób niepełnosprawnych zaczęła się od siatkówki na siedząco.
Fakt, zaczęło się od siatkówki, ale tylko dlatego, że wiedziałam, iż jest taki sport. Wiktor Żuryński z Jeleniej Góry pokazał mi najpierw tę dyscyplinę. Wcześniej nie miałam pojęcia, że istnieje coś takiego jak sport osób niepełnosprawnych, a już na pewno nie wiedziałam, że jest aż tak wiele dyscyplin. Rok później (w 2009 roku) zaprosił mnie na mistrzostwa Polski w lekkoatletyce i tak zaczęłam moja przygodę z nowym sportem.

Co sprawiło, że przebranżowiła się Pani na kulomiotkę?
Siatkówka na siedząco to gra zespołowa. Tutaj kilka czynników składa się na sukces. Lekkoatletyka to sport indywidualny, ja sama odpowiadam za swoje wyniki. Chyba to najbardziej zaważyło na tym, że bliższa jest mi właśnie lekkoatletyka. Z tego względu, że sama decyduje, sama się przygotowuje i ewentualne pretensje mam później wyłącznie sama do siebie. W zespole jedna z nas może mieć czasem gorszy dzień. Jedna zawodniczka może być przeziębiona, drugiej coś nie wychodzi i to składa się na całość.

Co się czuje, gdy zdobywa się olimpijski medal?
Nie da się ukryć wielkiego szczęścia. Ceremonii medalowej w ogólne nie pamiętam. Oglądałam ją kilka razy w internecie, bo w głowie pozostała mi po niej czarna dziura. Pamiętam sam dojazd do platformy, ale wręczania krążka - już nie. To pokazuje, jak wielkie emocje przeżywa każdy sportowiec sięgający po medal olimpijski. To uhonorowanie czterech lat ciężkiej pracy. Nie tylko mojej, ale także mojego trenera czy bliskich. Bez wszystkich darczyńców i moich rehabilitantów także nie mogłabym dobrze przygotować się do każdej imprezy. Każdy medal cieszy, ale ten olimpijski bardziej niż inne. Mam nadzieję, że za cztery lata w Tokio będzie podobnie.

W Polsce coraz więcej osób śledzi zmagania paraolimpijczyków?
Na pewno. Widzę to na całym Dolnym Śląsku. Jeżdżę z moim cyklem spotkań po szkołach we Wrocławiu, Legnicy, Głogowie, Lubinie, Polkowicach i Jeleniej Górze. Myślę, że dzieciaki dużo na ten temat wiedzą. Jako niepełnosprawni sportowcy życzylibyśmy sobie jednak, aby pokazywano nas w takiej samej ilości jak sportowców pełnosprawnych. Nasz sport - poza naszymi niepełnosprawnościami - niczym innym się nie różni. Aby zdobywać medale, wkładamy tyle samo pracy i wysiłku. Myślę, że zasługujemy więc na to, aby nasze zmagania także pokazywać. Ostatnie igrzyska paraolimpijskie pokazały, że ludzie chcą to oglądać. Wiele osób pytało mnie, gdy byłam w Rio, gdzie można śledzić na bieżąco informacje z zawodów. Podawaliśmy wówczas linki do internetowych przekazów na żywo. Coraz więcej osób chce nas oglądać, cieszymy się coraz większym zainteresowaniem i każdego paraolimpijczyka to zapewne cieszy.

W Jeleniej Górze zachęca Pani niepełnosprawnych do podejmowania różnych form aktywności fizycznej. Na czym polegają pani działania?
Jest ich wiele. Organizuję spotkania w szkołach odnośnie savoir vivre'u wobec osób z niepełnosprawnościami oraz dotyczące aktywności osób niepełnosprawnych. Trzeba wspomnieć o wszelkiego rodzaju imprezach, które odbywają się na Placu Ratuszowym w Jeleniej Górze. W grudniu po raz czwarty zorganizowaliśmy turniej siatkówki na siedząco, w którym samorządowcy zmierzyli się z niepełnosprawnymi. Zależy mi na tym, aby pokazywać wszystkim instytucjom, że sport w naszym wykonaniu jest wart oglądania i co równie ważne - brania w nim udziału. To świetna integracja dwóch środowisk. Chce pokazać osobom niepełnosprawnych, że pomimo naszych schorzeń wiele możemy osiągnąć - dzięki ciężkiej pracy i temu, że sami zaczniemy robić coś z własnej inicjatywy. Siedzenie przed telewizorem, w czterech ścianach w niczym nam nie pomoże.

Znalazła Pani jeszcze do tego czas, żeby skończyć studia na Uniwersytecie Wrocławskim
Najpierw robiłam tam magistra na administracji, a dwa lata później studia podyplomowe. Uważam, że ta uczelnia jest dostępna dla osób niepełnosprawnych. Wykładowcy nigdy nie robili mi problemów, abym poszczególne zaliczenia zdawała indywidualnie. Wiele czasu spędzałam wówczas w szpitalach, na rehabilitacji. Materiał musiałam opanować oczywiście taki sam jak pozostali studenci. Jeśli ktoś z niepełnosprawnością zamierza podjąć studia na tej uczelni, z własnego doświadczenia mogę ją polecić.

Jak podobała się Pani nasza Dolnośląska Gala Sportu w Narodowym Forum Muzyki?
Przede wszystkim bardzo zaskoczyło mnie wyróżnienie. Jestem szóstym sportowcem na Dolnym Śląsku- czegoś lepszego nie można sobie chyba wyobrazić. Sama gala - przepiękna! W Narodowym Forum Muzyki byłam po raz drugi i bardzo mi się podobało. Gala to okazja, by spotkać innych sportowców. Cieszę się, że wygrała Maja Włoszczowska. Jest to moja koleżanka z Jeleniej Góry. Uważam, że zwyciężyła zasłużenie, bo wkłada ogromny wysiłek w to, co robi. Wyróżnień było wiele - najlepszy trener, odkrycie roku, najpopularniejsza klasa sportowa... Wiele jest osób, które zasługują na zauważenie. Cieszy mnie, że doceniani są młodzi ludzie. Dla nich to zapewne bardzo budujące, że już w młodym wieku mogą stanąć obok swoich idoli.

Jakie ma Pani plany na ten rok?
Najważniejsze będą mistrzostwa świata w Londynie w lipcu. Po nas na tych samych obiektach swoje mistrzostwa będą mieli zawodnicy pełnosprawni. Chciałabym zdobyć tam medale, ale aby tak się stało muszę wciąż ciężko pracować. Trener podpowiada mi teraz rekord Europy w kuli, ale zobaczymy, czy się uda.

Ile teraz wynosi ten rekord?
8,60 m - troszeczkę mi do niego brakuje, ale chęci, by go poprawić mam wielkie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska