Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Korki w drodze na Wielką Wyspę? To efekt absurdalnych decyzji miasta (LIST)

List Czytelnika
Nie milkną echa paraliżu na ulicach Wrocławia, jaki w poniedziałek, 10 listopada spowodowali kierowcy udający się do zoo i Afrykarium. - Pasztet, jaki wysmażyła władza miejska, wielu zjadło podczas podróży do wrocławskiego zoo. Zjemy go wszyscy jeszcze nie raz; skoro tylko jakiekolwiek ciekawe imprezy dziać się będą w Hali Stulecia, albo znów jakąś atrakcją pochwali się ogród zoologiczny - pisze nasz Czytelnik.

Oto cały list naszego Czytelnika

Pasztet, jaki wysmażyła władza miejska, wielu zjadło podczas podróży do wrocławskiego zoo. Zjemy go wszyscy jeszcze nie raz; skoro tylko jakiekolwiek ciekawe imprezy dziać się będą w Hali Stulecia, albo znów jakąś atrakcją pochwali się ogród zoologiczny.

Bo oto miejscy geniusze wymyślili, jak dojechać i jak zaparkować ma wrocławianin, pragnący uciech i atrakcji Wielkiej Wyspy. Korzeni obecnego absurdu szukać należy już kilka lat temu, kiedy remontowano Most Szczytnicki. Remont, jak pamiętamy, był kompleksowy, w zasadzie część mostu zbudowano od nowa. Nijak do dziś zrozumieć nie można, czemu, skoro poszerzano przęsło, nie poszerzono go na tyle, aby oddzielić torowisko tramwajowe od pasów ruchu dla aut. Dziś Most Szczytnicki znakomicie spiętrza korki, a jak to działa, widzieliśmy szczególnie podczas remontu ulicy Skłodowskiej-Curie. Słyszałem kiedyś wypowiedź jednego z miejskich geniuszy na ten temat: otóż ów geniusz oznajmił, iż mostu nie poszerzano celowo; miało to zapobiec korkowaniu się ronda Reagana, wstrzymywać pędzący ku temu rondu potok aut. No cóż, nic dodać, nic ująć.

CZYTAJ TEŻ: Afrykarium zakorkowało Wrocław. Kierowcy stali już przed pl. Społecznym. Tłumy pod kasami (ZDJĘCIA)

Jeden z wjazdów na Wielką Wyspę został więc skutecznie przykorkowany. Nadszedł jednak czas na uporządkowanie wjazdu głównego, od strony wspomnianej ulicy Skłodowskiej-Curie. Realizując konsekwentnie politykę utrudniania życia kierowcom, podczas remontu ulicy część miejsc parkingowych, będących tam "od zawsze" zlikwidowano. Niech wrocławianin jedzie do Hali i zoo tramwajem. Bardzo bym chciał, ale ja, aby dojechać z mojego osiedla, muszę posuwać najpierw autobusem, potem czekać na tramwaj, posuwać dalej tramwajem, cała wyprawa zabiera mi blisko półtorej godziny (mieszkam w mieście, nie poza jego granicami). Półtorej godziny z przesiadkami w towarzystwie rozbrykanych dzieciaków i teściowej, dziękuje bardzo. Wybieram samochód: miasto nie zapewnia mi komunikacji miejskiej na właściwym poziomie, bo miasto na komunikację miejską nie ma pieniędzy. Ma je na kartony ze zdjęciami Marylin Monroe, tudzież igrzyska sportów żartobliwych, podobnoż bardzo ważne i prestiżowe. Miało też na przepłacanie kolejnych wykonawców stadionu (chyba, że NIK jest w błędzie).

Ale, wracając do meritum: miasto dogadało się z Budimexem, że tenże wybuduje nowoczesny parking. Pod stołem dopisano, że miasto ma Budimexowi pomagać, wspierać i iść na rękę (Gazeta Wrocławska drąży ten temat, ufam ze wydrąży do końca). Efekt objawił się taki, że nigdzie, w rozsądnym pobliżu Hali i zoo, zaparkować się nie da. Wszyscy prują więc na parking Budimexu, gdzie wjazd jest kolizyjny: w lewo. Kilkaset aut stara się więc tym (dodajmy, jedynym) wjazdem wjechać, kilkaset wyjeżdża, dochodzi do tego kasowanie biletów, szlabany.... Geniusze miejscy najwyraźniej uznali, że to będzie działać. Nie działa.

Smaczku dodaje fakt, że ową ulicą, prowadzącą ruch na parking i z parkingu jadą też mieszkańcy Biskupina oraz inni, załatwiający na tymże Biskupinie różne sprawy. Czyli mamy sodomę i gomorę. Geniusze miejscy najwyraźniej nie wiedzą, jak organizuje się i projektuje tego typu infrastrukturalne przedsięwzięcia. Nie byli na przykład w partnerskim od niedawna (z uwagi na ESK2016) San Sebastian. A jakby byli, to wróciliby mądrzejsi. Baskowie bowiem swoje parkingi w zatłoczonym (bardziej niż Wrocław) centrum zaprojektowali tak, że wjeżdża się pod ziemię zawsze na wprost, z pasa odchodzącego z pasa ruchu, a wyjeżdża w zupełnie innym miejscu, z innej strony, w podobny sposób: pas wyjeżdżający dochodzi do pasa ruchu. W ten sposób nigdzie nie ma ani śladu korka wyjazdowego czy wjazdowego.

To samo można było wymyślić we Wrocławiu. Możliwości istnieją, na przykład wjazd na Mickiewicza, wyjazd na Olszewskiego. Wymagałoby to większych nakładów (tunele wyjazdowe). Pieniędzy jednak miasto rządzone przez geniuszy nie ma. Bo wydaje niezliczone miliony na niezliczone fajerwerki. I nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy.

Wrocławianie będą więc stali w korkach, aż mi siwe brody wyrosną. Za co należy podziękować obecnej władzy.

Marcin Anders

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska