Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kopnął psa. Potem strzelił w brzuch przechodnia

Marcin Rybak
Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne pixabay.com
Sprzeczka o psa skończyła się użyciem broni i próbą zabójstwa mieszkańca Wrocławia. Mężczyzna został postrzelony w brzuch. Ze współczesnej repliki włoskiego rewolweru z XIX wieku. W szpitalu musiał przejść dwie operacje. Teraz człowiek, który strzelał stanie przed sądem oskarżony o usiłowanie zabójstwa.

Rzecz działa się w pierwszy dzień wiosny ubiegłego roku wczesnym popołudniem przy ulicy Rogowskiej na Nowym Dworze. Andrzej R. wyszedł na spacer ze swoim psem. W pewnym momencie pies pociągnął go w stronę pobliskich krzaków. Pech chciał, że akurat jechał tamtędy na rowerze 43-letni Adrian C. Gwałtownie zahamował i wywrócił się. Podbiegł do Andrzeja i zaczął krzyczeć, że to przez jego psa, bo wpadł mu pod koła. Był bardzo agresywny – relacjonuje prokuratura w uzasadnieniu aktu oskarżenia. Kopnął zwierzaka i wsiadł na rower, żeby jechać dalej.

Wtedy podeszli do niego Krzysztof i Damian, którzy zauważyli jak rowerzysta awanturuje się i kopie psa. Krzysztof krzyknął coś za Adrianem. Rowerzysta zatrzymał się, zdjął plecak a spod kurtki wyciągnął rewolwer. Była to „broń małokalibrowa”. Jak później ustaliła prokuratura „kapiszonowa replika rewolweru czarno prochowego marki Remington”. Wzór z 1858 roku. Na taki rewolwer nie potrzeba mieć pozwolenia.

Adrian wymierzył swojego Remingtona i zaczął grozić, że będzie strzelać. Mierzył do Krzysztofa, ale wtedy do sprzeczki włączył się Damian. Doszło do szarpaniny. Adrian strzelił Damianowi dwa razy w brzuch. Z odległości około 1,5 metra. Damian poczuł ból, ale zanim opadł z sił zdążył jeszcze gonić po osiedlu sprawcę strzelaniny. Z drewnianym palem do podtrzymywania drzewek. W końcu osłabł.

Nie wiedząc, że jest ranny poszedł do domu. Dopiero tam zauważył obrażenia. Szybko trafił do szpitala. Okazało się, że to śmiertelnie groźny postrzał. Uszkodzony został pęcherz moczowy. Żeby go wyleczyć potrzebne były aż dwie operacje.

Adrian C. nie przyznał się do zarzutów. Rzecz całą opisuje zupełnie inaczej. Owszem kopnął psa, ale to nie było specjalnie. I to nie on groził bronią, a został zaatakowany przez dwóch mężczyzn. Chcieli zabrać mu rower. W panice sięgnął po broń i zaczął strzelać.

Gdyby sąd nie uwierzył w jego wersję wydarzeń, grozi mu co najmniej osiem lat więzienia, 25 lat albo dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska