Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec z pobłażaniem. Sprawcy fałszywych alarmów bombowych będą płacić za akcje policji

Marcin Rybak
Polskapresse
Dolnośląska policja zapowiada, że zacznie egzekwować koszty swoich akcji związanych z fałszywymi alarmami bombowymi. Jako pierwsi mogą zapłacić sprawcy ewakuacji gmachów wrocławskich sądów z 24 maja.

Według nieoficjalnych informacji sama policja koszty tej akcji wyliczyła na sześć tysięcy złotych. Z obliczeń Gazety Wrocławskiej wynika, że udział w zabezpieczeniu straży pożarnej i pogotowia można wyliczyć na około dwa tysiące złotych

Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Paweł Petrykowski - pytany o kwotę - mówi tylko, że obliczenia trwają. Nigdy wcześniej - przyznaje rzecznik - policja nie obciążała sprawców alarmów kosztami swoich działań. Tym razem zdecydowano, że koszty zostaną szczegółowo wyliczone i przedstawione prokuraturze, by ta poprosiła sąd o nakazanie zwrotu określonej kwoty.

Jak zapowiada Paweł Petrykowski ma to się stać regułą, że złapani sprawcy fałszywych alarmów będą obciążani kosztami. Rzecz jasna wtedy, kiedy będzie szansa na odzyskanie sumy. Bywają sytuacje, że sprawcami okazują się osoby niepoczytalne albo bezdomni bez żadnego majątku. - Każda akcja jest inna i koszty każdej akcji trzeba liczyć indywidualnie - tłumaczy rzecznik Paweł Petrykowski.

Wszystko zależy od tego ile policyjnych patroli użyto, czy przyjechali pirotechnicy, czy używano psa do wykrywania ładunków wybuchowych. Ile było radiowozów, czy konieczne było zaangażowanie funkcjonariuszy drogówki.

Dlaczego wcześniej kosztów nie liczono? Petrykowski tłumaczy, że policja koncentrowała się głównie na tym, żeby szybko złapać sprawcę, ale ponieważ ilość fałszywych alarmów nie zmniejsza się, zdecydowano odzyskiwać pieniądze.

Czy możemy mówić o pladze fałszywych alarmów? Od września ubiegłego roku do końca maja było ich aż sześć. - Mnie się wydaje, że jednak ostatnio jest takich zdarzeń mniej. Pamiętam czasy, kiedy zdarzały się po dwie ewakuacje w tygodniu - mówi sędzia Marek Poteralski, rzecznik wrocławskiego Sądu Okręgowego.

Choć przyznaje, że alarmy są bardzo uciążliwe. Sędziowie - chcąc zniechęcić do unikania rozpraw podobnymi akcjami - zdecydowali, że rozprawa przerwana alarmem jest kończona jeszcze tego samego dnia. W praktyce wygląda to różnie przyznaje sędzia Poteralski. Często bowiem po zakończeniu akcji ludzie do sądu już nie wracają.

Od listopada 2011 roku obowiązują nowe, surowsze przepisy o fałszywych alarmach. Za wywołanie takiej akcji może grozić nawet osiem lat więzienia.

Ale takich wyroków póki co nie ma. Jedyny - znany nam - wyrok za spowodowanie ewakuacji sądu to dwa lata więzienia bez zawieszenia. Wyrok z marca tego roku jest wciąż nieprawomocny. A dotyczy sprawy z lipca 2011 r.

Policja chętnie chwaliła się wysoką wykrywalnością fałszywych alarmów. Choć nie wszystkie są ujawnianie i nie wszystkie szybko. Nie złapano na przykład sprawców ewakuacji sądu z grudnia ubiegłego roku. Fałszywy alarm zbiegł się w czasie z wnioskami o aresztowanie wrocławskich gangsterów, zatrzymanych po wojnie gangów z sierpnia ubiegłego roku. Posiedzenia w sprawie aresztowania gangsterów przeniesiono do budynku prokuratury.

Paweł Petrykowski przypomina za to niedawną akcję w Legnicy. Tutaj sprawcę alarmu złapano tak szybko, że ewakuacja nie była potrzebna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska