Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koniec procesu o wyłudzenie pieniędzy z polityką w tle

Marcin Rybak
Były prezes Południowo-Zachodniej SKOK Marian S. pomagał w działaniach na szkodę własnej Kasy? Tak twierdzi oskarżenie
Były prezes Południowo-Zachodniej SKOK Marian S. pomagał w działaniach na szkodę własnej Kasy? Tak twierdzi oskarżenie Marcin Osman
Skończył się proces z wielką polityką w tle. Na ławie oskarżonych osiem osób w tym radca prawny Tomasz T. Prokuratura żąda dla niego siedmiu lat więzienia za wyłudzenie pieniędzy z wrocławskiego PKS-u i Południowo-Zachodniej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej. Pełnomocnik Kasy - jako oskarżyciel posiłkowy - żąda znacznie surowszej kary - dziewięciu lat więzienia dla Tomasza T. A wątek polityczny? Dotyczy biura poselskiego Dawida Jackiewicza z PiS i znanego trójmiejskiego adwokata Marcina Dubienieckiego, zięcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Proces toczył się od 2012 roku. Sprawa ma podtekst polityczny m.in. za sprawą trójmiejskiego adwokata Marcina Dubienieckiego, zięcia prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Był uczestnikiem wydarzeń, które analizowano na procesie. Nie przesłuchano go w śledztwie, bo sąd nie zwolnił go z adwokackiej tajemnicy. Drugi polityczny wątek dotyczy biura poselskiego posła PiS Dawida Jackiewicza.

O akcie oskarżenia w tej sprawie pisaliśmy w 2012 roku

Dwaj główni oskarżeni to radca prawny mecenas T. i Andrzej P. Ten drugi w 2007 roku został prezesem wrocławskiego PKS-u. Prokurator Tomasz Kozioł - w dzisiejszej mowie oskarżycielskiej powiedział, że propozycję objęcia funkcji prezesa PKS-u Andrzej P. dostał od Tomasza Szymczuka, ówczesnego dyrektora biura poselskiego posła PiS Dawida Jackiewicza. Prezes P - twierdzi prokurator - był przekonany, że dostał stanowisko z politycznego klucza. Po kilku dniach od nominacji zawarł umowę na obsługę prawną z kancelarią, w której pracował radca Tomasz T.

- Andrzej P. myślał, że mecenas jest umocowany politycznie - mówił prokurator przekonując, że według prezesa P. kontrakt miał być formą wdzięczności dla polityków za nominację na stanowisko. Oskarżenie uważa, że umowa była niekorzystna dla PKS-u. Kluczowy akt notarialny - w oparciu o który mecenas wyegzekwował z PKS-u 1,5 mln zł - prezes zawarł dzień przed swoim odwołaniem. A usługi radcy T. - jeśli w ogóle były świadczone - nie były tyle warte. Poza tym - zdaniem prokuratora - w ogóle nie były potrzebne.

Jesienią 2008 Południowo-Zachodnia Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa - z centralą we Wrocławiu - zawarła kontrakt z kancelarią mecenasa T. Radca - przekonuje oskarżenie - swoimi zabiegami doprowadził do zmiany władz kasy. Prezesem został - znany z PKS-u Andrzej P. Umowy - jak chce oskarżenie niekorzystne - doprowadziły do tego, że mecenas T. zaczął egzekwować z kasy 12 mln zł. SKOK ostatecznie odzyskał większość pieniędzy. W działaniach - związanych z tymi egzekucjami - uczestniczył m.in. mecenas Marcin Dubieniecki.

Na ławie oskarżonych zasiadał m.in. jeden z twórców Kasy Marian S. Oskarżenie zażądało dla niego trzech lat więzienia za udział w nielegalnych działaniach, które doprowadziły do wyłudzenia milionów ze SKOK. Dla prezesa PKS-u i Kasy Andrzeja P. oskarżenie zażądało czterech lat więzienia.

Mecenas Tomasz T. uważa, że proces był prowadzony wyjątkowo nierzetelnie bez uszanowania jego prawa do właściwej obrony.

Choć oskarżenie przekonuje, że to mecenas za wszelką cenę chciał proces storpedować i przeciągał go za wszelką cenę. Tylko dziś do sądu wpłynęło siedem jego wniosków o zmianę sędziego. W innym wniosku - który sąd odrzucił - Tomasz T. domagał się przesłuchania jako świadków przeszło 54 tysięcy osób. Czyli wszystkich członków Kasy, którą miał jakoby oszukać.

W sądzie Tomasz T. swoją nieobecność usprawiedliwił względami rodzinnymi. Jego obrońca mecenas Lech Adamczyk wnioskował o uniewinnienie. Przekonując, że prokurator nie powinien wkraczać w sferę działalności gospodarczej. Ceny usług mecenasa T. były wysokie, ale nikt nikomu nie kazał zawierać z nim umów. To nie żaden przekręt, że mecenas odpowiednimi zapisami w umowach zabezpieczał własne interesy - zarówno w PKS-ie jak i w Kasie Oszczędnościowo-Kredytowej. Wszystkie umowy były legalne i można było kwestionować je legalnymi metodami w oparciu o prawo cywilne.

Uniewinnienia dla drugiego głównego oskarżonego Andrzeja P. domagał się też jego obrońca mecenas Jacek Szymański. Wskazał na polityczny kontekst nominacji Andrzeja P. na stanowisko i polityczny kontekst umowy z kancelarią Tomasza T. Poleconego - tak wynikać ma z ustaleń śledztwa - przez dyrektora biura posła Jackiewicza. Andrzej P miał ambicje wyciągnąć PKS z finansowych kłopotów i liczył, że Tomasz T. - jako dobry i zaufany prawnik - pomoże mu w tym. Wysoka cena usług Tomasza T - zdaniem obrony - nie dziwi. Bo prezes Andrzej P. liczył na wysoką jakość. Obrona kwestionuje też winę Andrzeja P. w wątku dotyczącym Kasy Oszczędnościowo - Kredytowej. Andrzej P. nie był bankowcem, działał w zaufaniu do prawników m.in. Tomasza T. choć nie tylko. Nie ma dowodów - przekonuje obrońca - na zmowę kilku osób, której celem miało być wyciągnięcie milionów z kasy dla mecenasa T.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska