Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komunikacyjny dramat we Wrocławiu. Mieszkańcy zachodniej części miasta są wściekli!

Maciej Rajfur
Maciej Rajfur
Od 4 kwietnia mieszkańcy Leśnicy nie mogli dojechać do szkół i zakładów pracy tramwajem. Autobusy zastępcze stały w ogromnych korkach i, paradoksalnie, same te korki tworzyły...

O tym dniu mówiło się już na zachodzie Wrocławia od dłuższego czasu. Nowy tydzień rozpoczął się bowiem bez linii tramwajowej z Leśnicy. To spore utrudnienie codziennych dojazdów do i z centrum miasta dla setek, a nawet tysięcy ludzi.

Wszystko związane jest z przebudową torowiska na ulicy Lotniczej i Kosmonautów, która, według planów, ma potrwać 6 tygodni. Uruchomiono zastępczą komunikację autobusową.

Piotr Sikorski do pracy na Pilczycach ma około 5 kilometrów.

- Panuje jeden wielki organizacyjny bałagan. Autobusy, które miały kursować co 5 minut, jeżdżą w rzeczywistości co 15. Odległość pomiędzy przystankiem Złotnicka-Kamiennogórska, czyli odcinek około kilometra, jechałem dziś ponad 30 minut. Na Pilczyce dostałem się w ponad 50 minut, podczas gdy tramwajem taka podróż trwała zawsze około 15 minut - mówi "Gazecie Wrocławskiej" mieszkaniec Wrocławia.

Jego zdaniem taki remont należało zrobić wcześniej, w sezonie urlopowym, gdy w mieście przebywa mniej ludzi i tym samym jest mniejszy ruch samochodowy. Tymczasem władze Wrocławia doprowadziły do większego zakorkowania już i tak mocno eksploatowanej ulicy.

- Nie spodziewałem się logiki po ludziach zarządzających miastem, bo wielokrotnie robili coś, co potem rzutowało negatywnie na funkcjonowanie miasta. Ja osobiście przesiadam się na rower. Tylko czekam aż wróci z serwisu - deklaruje P. Sikorski, który nie widzi dla siebie inne wyjścia.

Jak dodaje, po godzinie 7 w autobusie było sporo ludzi, ale ścisku nie było, natomiast słyszał, że około 6 godziny w stronę centrum panował już bardzo duży tłok.

- Dodatkowe autobusy zwiększyły również korki na mocno już "zatkanej" ulicy Kosmonautów - puentuje p. Piotr.

- Wystartowałem autobusem z Leśnicy o 7:33. Trzy przystanki, które miał pokonać w 7 minut według rozkładu, jechał ponad 30. To jakaś masakra. Nie da się nawet orientacyjnie wycyrklować czasu dojazdu do pracy. Przecież nie będziemy brali sobie zapasu w godzinach, bo to chore. Przeżywamy koszmar komunikacyjny - komentuje dla nas Marcin Dawidowicz, który do pracy na Szczepinie jeździ z Leśnicy.

Dla tych, którzy kierują się w stronę ścisłego centrum z Leśnicy, dobrą opcją wydaje się pociąg, który na Dworzec Główny PKP z Leśnicy jedzie w około 18 minut. Potem można się dostać dalej komunikacją miejską w różne strony Wrocławia. Jednak dla wielu mieszkańców zachodniej części Wrocławia to opcja "na około". Muszą bowiem dostać się do stacji kolejowej, a potem jeszcze, gdy wysiądą z pociągu, poświęcić czas na dojazd z dworca głównego.

- Do pociągu trzeba dotrzeć. Z małymi dziećmi np. z Kamiennogórskiej czy Grabowej, żeby dojechać np. do Astry to bardzo słaba opcja. Dzisiaj z Leśnicy na przystanek Fieldorfa jechaliśmy 50 minut zamiast 15 - mówi Kamila Malińska.

Anna Cłapińska wyjechała o godzinie 6.25 z Leśnicy i nie dotarła na godzinę 8 do pracy. Wyszła z domu pół godziny wcześniej niż zwykle, a była w pracy 15 minut później niż zwykle.

- Muszę dostać się z dwójką małych dzieci na Nożowniczą z Jeleniogórskiej. Wiem, że niektórzy doradzają przejazd pociągiem, ale on średnio nas ratuje. Chodzi także o koszty. Powiedzmy sobie szczerze, żadne zniżki nie będą tańsze niż 90 zł za miesięczny na MPK, skoro na PKP będę musiała zapłacić za siebie i dwójkę dzieci, a w MPK płacę tylko za siebie - opisuje sytuację mieszkanka Stabłowic, która dodatkowo dojeżdża na pętlę Leśnica autobusem.

Jak relacjonuje, na Pilczycach kierowca kazał jej i innym pasażerom przesiąść się do autobusu, który jechał... za nimi, bo zabrakło autobusów w drugą stronę, gdyż wszystkie pozostałe stały w korku. I ten, którym jechali, został skierowany z powrotem do Leśnicy.

- Do Pilczyc były zajęte wszystkie miejsca plus połowa stojących. Na Pilczycach kierowca wyprosił nas z autobusu, a ten kolejny wtedy już był zapchany. Ludzie nie dawali rady wsiąść. W tramwaju z Kwiskiej było to samo. Ledwie się wcisnęłam - opowiada A. Cłapińska.

- Kozanów, który też jakiś czas funkcjonował bez tramwajów, ma przynajmniej autobusy którymi można było jakoś dotrzeć do centrum. Przejechać natomiast z rana przez Kosmonautów, to droga przez mękę. Na Złotnickiej (trzeci przystanek od Leśnicy) ledwo weszłam, a na Kamiennogórską - to zaledwie jeden przystanek - dojechaliśmy po 33 minutach! - pisze p. Ewa na forum związanym z komunikacją w mediach społecznościowych.

Komunikacyjny koszmar we Wrocławiu - 6-tygodniowe utrudnienia wydają się wielkim wyzwaniem dla mieszkańców Leśnicy i nie tylko.

- Tramwaj na Kozanów też miał wrócić na początku listopada, a pojawił się na początku kwietnia, czyli... 5 miesięcy później. Mam przeczucie, że to się nie skończy na okresie 1,5-miesięcznym - obawia się Martyna Sawłowicz. I dodaje ironicznie: - Najlepsze, że te częste autobusy z komunikacji zastępczej na przemian z autami jeszcze bardziej korkują np. ulicę Kosmonautów. I sytuacja się zapętla.

W weekend, od kiedy trwa remont, nie było lepiej.

- Jeśli wyruszacie z Leśnicy w stronę miasta autobusem 710, to radzę wyjść z 30 minut wcześniej z domu. Od 5:15 do 5:40 nie odjechał ani jeden autobus z Leśnicy. Po czym przyjechały trzy i jechały jeden za drugim - informowała w sobotę, pierwszy dzień remontów, Elżbieta Twardzik.

Komunikacyjny dramat we Wrocławiu. Mieszkańcy zachodniej czę...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska