Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komercja zabija serca

Janusz Krzeszowski
- Jeśli nie robimy koncertu, to wyjdźmy z puszką i identyfikatorem, który każdy sztab otrzymał. To najważniejsze - apeluje Jurek Owsiak
- Jeśli nie robimy koncertu, to wyjdźmy z puszką i identyfikatorem, który każdy sztab otrzymał. To najważniejsze - apeluje Jurek Owsiak Tomasz Hołod
Wielka Orkiestra powoli umiera, bo ludzie chcą na niej zarabiać.

W niedzielę siedemnasty raz zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Niestety, ta piękna akcja przestaje mieć całkowicie charytatywny charakter.

Mimo wyraźnych zakazów Jerzego Owsiaka i kierowanej przez niego fundacji, coraz więcej lokalnych organizatorów wydaje fortunę na przygotowanie imprez w swoich miastach. Ogromną część tych wydatków pochłaniają honoraria dla artystów. Ci przestali już grać dla Orkiestry za darmo. Tam, gdzie organizatorom nie udało się zebrać dużych pieniędzy od sponsorów, imprez nie będzie w tym roku w ogóle albo będą bardzo skromne.

W samym Wrocławiu gaże gwiazd - Arki Noego i Braci Cugowskich - pochłoną ponad 20 tysięcy złotych. I to mimo że wykonawcy zagrają tylko kameralne koncerty przed aquaparkiem przy ul. Borowskiej. Z wielkiej imprezy na Rynku po raz pierwszy w historii zrezygnowano. Byłaby zbyt droga.

W Miliczu, który w poprzednich latach w Orkiestrze grał głośno, w najbliższą niedzielę koncerty nie odbędą się w ogóle. Wałbrzych postawił na zespoły lokalne, podobnie jak Legnica. Nie będzie gwiazd, bo ich honoraria pochłonęłyby ponad połowę wszystkich pieniędzy przeznaczonych na zorganizowanie finału.

- Nas po prostu na to nie stać - ubolewa Leszek Żuber z Milicza, który po 15 latach organizowania finałów Orkiestry w tym mieście zrezygnował z udziału w przedsięwzięciu. Właśnie ze względu na pieniądze, które musiałby wyłożyć dosłownie na wszystko.
Wtóruje mu Jacek Książek ze Związku Harcerstwa Polskiego w Legnicy.
- Kiedyś, gdy organizowaliśmy Finały Orkiestry, w ogóle nie interesowały nas pieniądze. A teraz to one są najważniejsze - ubolewa.

Dotarliśmy do cennika popularnych zespołów, przygotowanego na Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy.
Najczęściej wykonawcy za rzekomo charytatywny występ żądają od 50 do 70 procent swej normalnej - komercyjnej stawki. Wielu lokalnych organizatorów pieniądze wykłada. A to tylko zachęca artystów, by kasowali gotówkę.

Niedzielny koncert Elektrycznych Gitar w Jeleniej Górze będzie kosztował organizatorów 20 tys. zł. Wrocław za Arkę Noego wynegocjował cenę 12 tysięcy (standardowa stawka to 18 tys. zł), Bracia Cugowscy wzięli o tysiąc złotych mniej.
Bijący ostatnio rekordy popularności zespół Feel nie zagra w tym roku nigdzie tylko ze względu na osobiste sprawy muzyków. Ofert było mnóstwo, choć artyści oczekiwali aż 30 tysięcy złotych (jedna trzecia standardowego honorarium).
- Jeśli każdy bierze pieniądze, technicy, oświetleniowcy, kierowcy, to dlaczego artyści mają nie dostać choć części gotówki - pyta Łukasz Bartoszak, menedżer Feela.
Etycy nie mają wątpliwości.
- Granie za pieniądze na koncercie charytatywnym jest naganne - grzmi Magdalena Środa z Uniwersytetu Warszawskiego.
Naszymi informacjami zaskoczona jest fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. - Jeśli jest tak, że ktoś chce w ten dzień grać za pieniądze, to niech lepiej zostanie w domu - irytuje się Krzysztof Dobies, rzecznik prasowy WOŚP.

Gdy Orkiestra startowała w 1993 r., nikt nie myślał, żeby za pomoc w akcji brać pieniądze. Każdy dawał co miał i poświęcał swój czas zupełnie za darmo. Budżety wielkich imprez na rynkach miast zamykały się w kilkuset złotych.
- Organizowało się je za zwrot kosztów podróży i szklankę herbaty. Nikt nie pytał, ile co kosztuje - wspomina Jarosław Buzarewicz, dyrektor wałbrzyskiego ośrodka kultury, zaangażowany w Orkiestrę od kilku lat.

W ten sposób do Oławy w 2000 r. przyjechał Michał Wiśniewski z zespołem Ich Troje. Wziął za to 500 zł. Tyle, ile kosztowała benzyna.
- Kiedyś było więcej spontaniczności, szczerych chęci. Teraz o to coraz trudniej - rozkłada ręce Paulina Obst, szefowa jednego z wrocławskich sztabów Orkiestry, działająca przy fundacji Jerzego Owsiaka od 13 lat.

Dziś stawki artystów to dziesiątki tysięcy złotych. Podobne sumy pochłania np. wynajęcie sceny czy ochrony. Pracownicy tej ostatniej też nie chcą marznąć za darmo. Nawet dla dobra dzieci. Organizacja średniej wielkości imprezy na rzecz WOŚP kosztuje dziś około 20 tys. zł.
- Nas na to nie stać, dlatego zapraszamy tylko lokalnych muzyków - przyznaje Jarosław Buzarewicz.

Niestety - zapominamy, o co tak naprawdę w Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy chodzi. Coraz mniej jest osób, które oddają serca dla Orkiestry. I artystów takich jak Jan Borysewicz z zespołu Lady Pank, który od zawsze gra na finałach za darmo.

- Nie jest ważne, czy impreza będzie ogromna, czy mniejsza. Liczy się efekt końcowy - podkreśla prof. Alicja Chybicka, szefowa wrocławskiej kliniki hematologii dziecięcej. - Dlatego namawiam, byśmy w niedzielę wyszli z domów i wrzucili pieniądze do puszek, bo pomogą wielu cierpiącym dzieciom - apeluje.

Pod opieką wrocławskiej kliniki jest dziś 1600 dzieci, co roku przybywa kolejna setka. W niedzielę WOŚP będzie zbierała pieniądze właśnie na wczesne wykrywanie nowotworów u dzieci, o czym piszemy na str. 32-33.
Nie zarabiamy na chorobie dzieci
Z Wojciechem Cugowskim, wokalistą i gitarzystą zespołu Bracia, rozmawia Justyna Kościelna.

W niedzielę zagracie na wrocławskim finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy dla chorych na nowotwory dzieci.

Tak, bardzo chętnie bierzemy zawsze udział w podobnych akcjach charytatywnych.

Ale raczej nie będzie to koncert charytatywny. Wiem, że za występ weźmiecie 11 tys. złotych.

Tak? Nie znam stawek, tymi sprawami zajmuje się nasz menedżer. Ale przy takich akcjach ta gaża to zwykle zwrot kosztów podróży i zakwaterowania. Musimy dowieźć sprzęt, gdzieś przenocować tę jedną noc, coś zjeść...

Ale we Wrocławiu nie ma aż tak drogich hoteli...

W takich koncertach bierzemy udział dobrowolnie i zapewniam, że nie chodzi tutaj absolutnie o zarobek. Ale pewne koszty są: przyjedziemy z zespołem 10-osobowym, gramy na żywo, mógłbym jeszcze chwilę wymieniać. Oczywiście, że nie kosztuje to aż 11 tys. zł i nie będę oszukiwał, że jest inaczej. Zawsze jednak część pieniędzy, które dostajemy od organizatora, oddajemy na cel, w jakim gramy, czyli w tym przypadku na dzieci chore na raka. Nie gramy charytatywnie po to, by z tego żyć. W sezonie dajemy 60-70 koncertów i to w zupełności nam wystarcza.

To prawda, że inne zespoły biorą całe stawki za koncerty charytatywne?

Nie wiem. Nie pytam znajomych o stan ich portfela.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska