Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kombinat za pieniądze z Zachodu

Piotr Kanikowski
ZG Sieroszowice
ZG Sieroszowice Paweł Relikowski
O człowieku, który zrobił zamieszanie w czasie wizyty Gierka i przegapił mecz Polska-Niemcy - pisze Piotr Kanikowski.

Mirosław Pawlak był jednym z ostatnich dyrektorów Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi przed restrukturyzacją i przekształceniem go w spółkę giełdową. Firma stanowiła wówczas - pod koniec lat osiemdziesiątych - prawdziwy moloch: zatrudniała ok. 40 tys. pracowników i składała się z ponad 20 zakładów rozrzuconych między Głogowem, Wrocławiem a Bolesławcem.

Mirosław Pawlak mógł całe życie z bliska obserwować, jak rosła. Kiedy w 1959 roku jako świeżo upieczony absolwent Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie zaczynał pracę w kopalni Lena w tzw. starym zagłębiu, pod Lubinem dopiero tworzono dokumentację geologiczną złóż odkrytych przez Jana Wyżykowskiego. Legnicka huta ledwie co wytopiła pierwszą tonę polskiej miedzi.
- Jeszcze w Akademii ciągnęło mnie do rudy - opowiada. - Jak nas posyłali na praktyki studenckie, nie chciałem na węgiel, i trafiłem do Leny. Jej dotyczyła praca dyplomowa i tutaj po studiach przeszedłem wszystkie szczeble kariery zawodowej, od nadgórnika zmianowego do naczelnego inżyniera kopalni - wspomina.

W miarę, jak rosło, nowe zagłębie potrzebowało fachowców i zasysało kadrę z kopalń w rejonie Bolesławca i Złotoryi. Operowania maszynami pod ziemią można było nauczyć się stosunkowo łatwo, ale zakładanie ładunków wybuchowych i rozpoznawanie ścian, które mogą się zawalić, to już inna sprawa. Bez zdobytego pod ziemią doświadczenia ani rusz.

W związku z tym w 1972 roku Mirosława Pawlaka wraz ze sporą grupą innych górników z Leny przeniesiono do kopalni Polkowice, gdzie do 1976 roku był najpierw zawiadowcą, a potem naczelnym inżynierem kopalni.

- Stare i nowe zagłębie to były dwa światy - wspomina. - Choć na Lenie nie wykorzystywano koni do ciągnięcia wózków z urobkiem, to tamta rzeczywistość niewiele różniła się od opisów kopalni z "Łyska z pokładu Idy" Gustawa Morcinka. To było bardzo proste górnictwo, z pierwszymi próbami mechanizacji. A Polkowice zaskakiwały nowoczesnością.

Tam raczkująca mechanizacja, załoga, która dopiero co przestała do załadunku używać łopat, a do oświetlania lamp karbidowych. Tu najnowocześniejszy sprzęt, wozy kotwiąco-wiercące i ładowarki, ułatwiające pracę na przodku.

Tam tysiąc ton rocznie. Tu sto tysięcy dziennie.
Tam chodniki wydrążone 200-300 metrów pod ziemią. Tu wszędzie po rudę miedzi trzeba było schodzić poniżej 700 metrów.

Tam spokojnie, bez tąpnięć. Tu górotwór potrafił zatrząść się tak, że bloki na powierzchni tańczyły.
I trzeba się było uczyć tej groźnej mowy Ziemi. Nowego języka. Pod kierownictwem Pawlaka tworzono służbę mechaniki górotworu, która budowała stacje sejsmiczne. Mimo politycznych i organizacyjnych zawirowań, przetrwała w KGHM do dziś.

2 lipca 1974 roku po potężnym tąpnięciu w ZG Polkowice - jednym z pierwszych tak silnych w nowym zagłębiu - zasypany został cały oddział G-21. Mirosław Pawlak, jako zawiadowca ruchu i ratownik górniczy z 14-letnim stażem, przez prawie dwie doby bez przerwy dowodził akcją ratunkową. Pamięta, że przepadła im wówczas transmisja pamiętnego meczu Polska-Republika Federalna Niemiec, w którym Gerd Mueller wbił piłkę do bramki Jana Tomaszewskiego, odbierając biało-czerwonym nadzieję na tytuł mistrzów świata. Cały kraj entuzjazmował się mundialem, a oni w Polkowicach - zlani potem jak polska jedenastka na boisku w RFN - walczyli o życie kolegów. Po 33 godzinach nadludzkiego wysiłku ratownicy dotarli do ostatnich zasypanych. Trzech górników zginęło. Więc w pamięć Mirosława Pawlaka o 3 lipca 1974 roku wryła się nie rozpacz po strzelonym przez Niemców golu, którego zresztą nie widział, ale obraz ciał wyciąganych, jedno po drugim, na powierzchnię. Budujący się kombinat był wyzwaniem nie tylko dla kadry inżynieryjnej, ale też dla całego kraju. Skoro kopalnie miedzi potrzebowały tysięcy opon do pojazdów, to trzeba było tworzyć przemysł produkujący te opony. Skoro zużywały kolosalne ilości materiałów wybuchowych, trzeba było zapewnić ich dostawy. I tak dalej.

Na domiar wszystkiego rychło okazało się, że - wbrew oficjalnej propagandzie - radziecka myśl techniczna nie spełnia oczekiwań nowego zagłębia, a produkowane w Kraju Rad maszyny są mało wydajne i zawodne. To wyzwalało kreatywność polskich racjonalizatorów. Inspiracji i wzorców nowoczesnego górnictwa szukano przede wszystkim w Kanadzie, Stanach Zjednoczonych, Francji. - Nie ukrywam, że trochę jeździliśmy po świecie i podpatrywaliśmy stosowane tam rozwiązania - przyznaje Mirosław Pawlak.

Efekt był taki, że w okolicach Lubina od podstaw stworzono nowoczesny przemysł, budzący uznanie na Zachodzie. Z czasem, jak twierdzi emerytowany dyrektor kombinatu, coraz częstsze kontakty z zagranicznymi koncernami miedziowymi były wyprawami już nie tylko po naukę, ale także po to, by sprzedawać światu swoją wiedzę i technologię.

Na potwierdzenie słów o randze Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi Mirosław Pawlak przytacza historię z 1975 roku, kiedy w międzynarodowym konsorcjum banków zaciągnięto 250 milionów dolarów pożyczki na II etap rozbudowy lubińskiego przedsiębiorstwa. Banki wolały wówczas mieć za partnera transakcji kombinat, dysponujący atrakcyjnym produktem, a nie oficjalne rządowe agendy.

- Zachód nam dawał pieniądze, dzięki którym mogliśmy się rozwijać. My spłacaliśmy kontrakt miedzią - opowiada Mirosław Pawlak.
I kombinat rósł na chwałę komunistycznej gospodarki. Do zagłębia miedziowego przyjeżdżali partyjni dygnitarze. Mirosław Pawlak, który był naczelnym inżynierem na Polkowicach, z rozbawieniem wspomina, jak oprowadzał po zakładzie Edwarda Gierka i Piotra Jaroszewicza, dwie najważniejsze wówczas osoby w państwie.

Na wydziale flotacji machinalnie zamknął drzwi, by oficjele pomieścili się w ciasnym pomieszczeniu, i w tym momencie ze zgrozą uświadomił sobie, że odciął pierwszego sekretarza od jego ochroniarzy, którzy wpadli w popłoch.

Na początku lat osiemdziesiątych przez kraj przetoczyła się fala robotniczych protestów. W sierpniu 1980 roku załogi Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego zainicjowały strajk dla poparcia postulatów ogłoszonych na Wybrzeżu. Powstała Solidarność.

Szefowie kombinatu z definicji znaleźli się po drugiej stronie barykady. - W tym okresie trzeba było być członkiem PZPR, ale władze województwa legnickiego wykazywały się rozsądkiem i dawały nam autonomię - twierdzi Mirosław Pawlak. - Nigdy nie naciskano na mnie, żeby zachować się w jakiś określony sposób. Nikt do mnie nie wydzwaniał z żądaniami. Nawet w stanie wojennym tak się dziwnie zdarzało, że mogłem mieć swoje zdanie i byłem traktowany przez władze województwa po partnersku.

Widać to było w roku 1980, kiedy wraz z całą załogą władze KGHM wstąpiły do Solidarności.
W roku 1984, po powołaniu dyrektora Janusza Maciejewicza na stanowisko ministra przemysłu ciężkiego, Mirosław Pawlak został dyrektorem generalnym Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi w Lubinie.

To był czas, w którym m.in. oddano do użytku szyb SW-1 przy kopalni w Sieroszowicach i główną komorę pomp przy szybie R-VII na Rudnej, podjęto prace nad zagospodarowaniem strefy ochronnej wokół Huty Miedzi Legnica, podjęto decyzję o zaprzestaniu wydobycia w Zakładach Górniczych "Konrad". Miedziowy kolos szykował się do restrukturyzacji.
W 1990 roku, po transformacji ustrojowej Mirosław Pawlak przeszedł na emeryturę.
- Potrzebowano nowych ludzi, a ja byłem człowiekiem starego systemu - mówi bez żalu. Po tylu latach i tylu emocjach nie było łatwo odejść.
Ale firma o nim nie zapomniała. Do dzisiaj wykorzystuje jego doświadczenie w radach nadzorczych miedziowych spółek.

Spędził w Kombinacie Górniczo-Hutniczym Miedzi 31 lat, wraz z kolejnymi etapami rozwoju przedsiębiorstwa ucząc się nowych rzeczy.
- To był najlepszy uniwersytet. Najmądrzejsza szkoła - wspomina. PEKA

Z kalendarium Polskiej Miedzi

Rok 1973
1 I - rząd zdecydował o budowie kopalni Sieroszowice
18 I - Rudną wizytuje szef PZPR Edward Gierek
I-II - w Finlandii przeprowadzono stapianie rudy miedzi z kopalni Polkowice w piecach technologii Outokumpu, którą zakupiono potem dla Huty Miedzi Głogów
6 IV - rusza głębienie szybu R IV kopalni Rudna
5 VI - katowicki Bipromet przedstawił koncepcje rozbudowy hutnictwa miedzi, wg której należy rozbudować Hutę Miedzi Głogów poprzez budowę HM Głogów II
30 VII - Rada Ministrów podjęła decyzję budowy Huty Miedzi Głogów II (150 tys. ton miedzi elektrolitycznej rocznie)
31 X - huta Miedzi Głogów osiągnęła zdolność produkcyjną 80 tys. ton m/rok. CH

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska