Gdyby opóźnienie pociągu kursującego po Dolnym Śląsku było czymś wyjątkowym, gotów byłbym przyjąć przeprosiny. Jeśli jednak taki komunikat słychać co godzinę albo i częściej, to lepiej byłoby, żeby przeprosin w ogóle nie było. Damski głos mógłby oznajmić, że pociąg się spóźni i tyle. Goły fakt. Bez ściemniania, że ktokolwiek z kolejarzy osobiście ma ochotę nas przeprosić. Powiem brutalnie - przeprosiny miałyby dla mnie sens, gdyby brzmiały na przykład tak: „Pociąg z Warszawy do Wrocławia przyjedzie pół godziny później, niż jest zapisane w rozkładzie jazdy, za co kierownik pociągu Jan Kowalski, maszynista Stefan Wiśniewski oraz konduktorzy Jakub Poniedziałek i Marcin Zbereźny serdecznie wszystkich przepraszają i obiecują poprawę”.
Powiecie, że się czepiam, lecz według najnowszych pomiarów wykonanych przez Urząd Transportu Kolejowego, co ósmy skład jeździ po torach niezgodnie z rozkładem jazdy, zaś gdy chodzi o PKP Intercity - nawet jedna trzecia ma opóźnienia, co brzmi tym bardziej kuriozalnie, że to przecież nasza polska szybka kolej. Czy to zima, czy lato, mróz czy upał, kolejarze robią, co chcą. I generalnie jest tak, że - jak kiedyś stwierdziła ówczesna minister infrastruktury Elżbieta Bieńkowska „Sorry, taki mamy klimat”. Oczywiście, są remonty torów i modernizacje całych odcinków, bywają zaskakujące sytuacje, jak na przykład wichura powalająca drzewa na szyny, ale co to ma do rzeczy? To są wszystko wymówki. Podejrzewam, że młodzi ludzie traktują dziś pociągi jak nieprzewidywalne zjawiska przyrodnicze, a przecież jeszcze przed II wojną światową ludzie regulowali zegarki na widok przejeżdżającego pociągu, bo punktualność była czymś oczywistym, sprawą honoru dla każdego kolejarza. Tak, wiem, trudno w to uwierzyć...
Powiecie, że się czepiam, bo w wielu krajach Trzeciego Świata pasażerowie godzinami koczują na dworcu, a pociąg odjeżdża wtedy, gdy tak postanowi jego obsługa. Ja mówię wszakże o czymś innym. Mówię o tym, że na skutek wszechogarniającego bałaganu obsługa pociągu w ogóle nie identyfikuje się z firmą, w której pracuje. Wiadomo, że jest wiele spółek kolejarskich, które muszą wciąż wszystko uzgadniać między sobą. Co ma odpowiedzieć na skargę wściekłego pasażera konduktor z Kolei Dolnośląskich, jak sprawę zawalili ludzie z Przewozów Regionalnych albo Polskich Linii Kolejowych? Wyjaśnienie: „to nie ja, to kolega” tylko bardziej by rozjuszyło pytającego. Niby racja, lecz co to ma do rzeczy?
Powiecie, że się czepiam, ale byłem świadkiem, jak konduktor świadomie zagwizdał odjazd pociągu minutę przed planowanym odjazdem, bo taką miał fantazję. Na szczęście, maszynista zignorował gwiżdżenie kolegi i ostatni pasażerowie zdążyli wskoczyć do wagonów. Inaczej trzeba by puścić przez megafon komunikat: „Za przyspieszenie odjazdu serdecznie przepraszamy”.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?