Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kolejarze przyjmują dzisiaj życzenia

RED
Janusz Wójtowicz
W Dniu Kolejarza z Jerzym Dulem, byłym toromistrzem Sekcji Drogowej, działaczem kolejarskiej Solidarności i obecnym dyrektorem oddziału PKP PLK we Wrocławiu, rozmawia Marek Zoellner.

Kolejarze przyjmują dzisiaj życzenia, ale nie zawsze tak było. W Polsce Ludowej Dzień Kolejarza obchodzony był we wrześniu.

To prawda, władze komunistyczne przez lata kultywowały te obchody we wrześniu. A mimo to zdecydowana większość kolejarzy i tak pielęgnowała tradycję przedwojenną. Renesans nastąpił dopiero w 1980 roku i od tej chwili Święto Kolejarza to, zgodnie zresztą z przedwojenna tradycją, 25 listopada.

Czyli dzień św. Katarzyny Aleksandryjskiej, patronki kolejarzy, a także adwokatów, bibliotekarzy, drukarzy, studentów i uczonych. O co modlicie się do Świętej?

Przede wszystkim o opiekę na służbie. Bo my, kolejarze nie przychodzimy tylko do pracy. To dla nas służba dla społeczeństwa, narodu.

Tylko że ten naród nie jest dla Was łaskawy. Ludzie narzekają na kolej. To może z okazji swojego święta Pan też trochę ponarzeka?

To efekt zapaści na kolei, która nastąpiła w latach 90. Państwo zaczęło przeznaczać na ten cel coraz mniej pieniędzy. No i nie możemy z tego dołka wyjść do dzisiaj. Zaległości sięgają kilkunastu lat. Na szczęście teraz możliwości jest więcej. Pieniądze płyną do nas z funduszy pomocowych Unii Europejskiej i coraz większe z budżetu państwa. Kolej się zmienia, a my zmieniamy się razem z nią. A na pasażerów nie mogę narzekać. To nasi klienci. Ja ich rozumiem. Musimy się uzbroić w cierpliwość, efekty tych zmian powinny być widoczne już niedługo. Poza tym i tak kolej w Polsce, tak jak w całej Europie, przeżywa renesans. Pojawiają się coraz nowocześniejsze systemy sterowania ruchem, coraz lepsze torowiska i tabor.

Dla Pana to także święto rodzinne. Bo nie został Pan przecież kolejarzem z przypadku.

Mój ojciec został pracownikiem kolei jeszcze podczas II wojny światowej. Po wojnie zaczął pracować na stacji Wrocław Główny, z którą związał się na całe życie. Podobnie jak mama, która całe życie przepracowała w kolejowej służbie zdrowia.

Rodzice wybrali Panu zawód?

Ależ skąd. To był dla mnie naturalny wybór, podobnie jak dla wielu innych dzieci kolejarzy. Nikt mnie nie zmuszał, sam wybrałem. Skończyłem Technikum Kolejowe we Wrocławiu, po szkole w 1981 r. zostałem toromistrzem.

Toromistrz... to brzmi jak z bajki o lokomotywie.

Trochę tak, ale to bardzo odpowiedzialna funkcja. Toromistrz zajmuje się pomiarami stanu i naprawami nawierzchni kolejowej. To jedna z osób, od których zależy bezpieczeństwo i komfort pasażerów i obsługi pociągu.

Pańscy rodzice przepracowali swoje życie na Dworcu Głównym. Pan też się z nim związał na lata. Pewnie miło popatrzeć, jak ten wielki gmach zyskuje nowy blask.

Doczekaliśmy się. To jedna z największych inwestycji. Piękny obiekt, jeden z najpiękniejszych w Polsce. Cieszę się, że niebawem będziemy mogli go podziwiać w pełnej krasie i świetność dworca zostanie przywrócona.

Pana dzieci los skierował na te same tory czy wybrały inną drogę?

Wybrały bankowość. Myślę, że to dobra decyzja. Syn ma 27 lat i zarabia - co prawda w Warszawie - prawie tyle, co ja dzisiaj.

To jeszcze wróćmy do tej nowoczesności. Kolejarze przestaną się pojawiać na peronach z lizakami? Zamiast tego o odjazdach będą dawać znać maszyniście np. SMS-em?

Lizaki to nic dziwnego i żaden anachronizm. Są dobrym i wystarczającym narzędziem. Aż tak daleko bym nie szukał. Najważniejsze, żeby do przodu szły inwestycje i ten postęp na torach. Na przykład dzięki nowoczesnym systemom sterowania ruchem kolejowym już dziś jeździmy szybciej i bezpieczniej. Część dawnych zwyczajów oczywiście odeszła. Na przykład jeszcze 20 lat temu działały kolejowe stołówki, których dzisiaj nie ma. Okazały się zbyt dużym obciążeniem dla pracodawcy.

To gdzie jedzą obiady kolejarze? Stołują się w WARS-ie?

W niektórych zakładach pracownicy dostają posiłki regeneracyjne, tzw. zupy z wkładką. Większość kolejarzy żywi się jednak samemu i każdy radzi sobie na swój sposób.

Tyle rozmawiamy o tradycjach kolejarskich, ale zamiast munduru ma Pan na sobie garnitur. To też znak, że idzie nowe?

Nie ma w tym nic dziwnego. Na moim stanowisku mundurem jest garnitur. A ten kolejarski zakładam na uroczystości. Jestem normalnym kolejarzem, chociaż mundur galowy noszę od święta.

Niezłomna patronka kolejarzy

Św. Katarzyna Aleksandryjska (ur. ok. 282 - zm. ok. 300 roku n.e. w Aleksandrii). Ponieważ krytykowała prześladowania chrześcijan, została skazana na śmierć. Życie miała stracić przez łamanie na kole. Legenda głosi jednak, że narzędzie tortur zniszczył anioł i dopiero topór katowski dokonał tragicznego dzieła. Minęły setki lat i gdy w 1837 r. w śląskich Mysłowicach powstał pomysł budowy kolei żelaznej, przerażeni nowoczesnością mieszkańcy zaczęli protestować. Wówczas ich proboszcz ks. Mateusz Nyga miał powiedzieć, że skoro św. Katarzyna Aleksandryjska nie zginęła pod kołem tortur, to z pewnością ochroni ona wszystkich przed niebezpieczeństwami na żelaznych drogach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska