Ale przecież nie ma sensu pisać o "Playboyu". Bo "Playboya" nikt nie czyta. Wszyscy go oglądają.
Oplastrowany bark dziewczyny, która łamie najlepsze rakiety świata (czasem dosłownie) i zarabia miliony na tych Wimbledonach, z pewnością nie jest jej piętą achillesową. Kiedy Radwańską boli ramię albo plecy, wiadomo, że będzie dobrze. Tak się pocieszałem, gdy rozpoczęła się ogólnonarodowa dyskusja o kolanie Justyny Kowalczyk.
Gdzie boli i kłuje? Od kiedy kłuje i boli? W końcu czy ból i kłucie pokonają Iniemamocną Dziewczynę z Kasiny? Nie wiem, czy znalazła się gazeta, radio albo telewizja, która newsów o kolanie Justyny nie uznała za najważniejsze na przełomie 2011/2012 roku. Na forach biadolenie o kolanie zastąpiło na chwilę wyśmiewanie kłopotów z układem oddechowym oraz bicepsów i ud Marit Bjoergen.
Niektórzy zauważyli, że odkąd minister zdrowia Bartosz Ewa Arłukowicz-Kopacz zdjął z listy leków refundowanych preparaty na astmę, Bjoer-gen biega jakby słabiej... Coś w tym może być, bo odkąd weszła w życie "ustawa o podatku dla chorych" (zwana refundacyjną), mam wrażenie, że aptekarze mówią do pacjentów po norwesku albo w innym niezrozumiałym języku. Klienci aptek zaczynają rozumieć, co się stało, dopiero gdy patrzą na rachunek za lekarstwa. I odpowiadają potoczną, rzeczywistą polszczyzną. Ale "odbiegłem" od fascynującej Polaków rywalizacji chorego kolana zdrowej Justyny z silnymi udami chorej Marit. O tych ostatnich jeden z dziennikarzy relacjonujących wspinaczkę rywalek na Alpe Cermis napisał: "Uda Marit, których zazdroszczą sztangiści, trzęsły się jak przerażająca galareta. I Marit upadła".
Polaków fascynuje rywalizacja chorego kolana zdrowej Justyny Kowalczyk z silnymi udami chorej na astmę Marit Bjoergen
Strof o "upadłej Marit" pozazdrościłby reporterowi niejeden poeta-atleta. Kolano Justyny (ten zwrot ma w wyszukiwarce 4 miliony wyników) też doczekało się skrzydlatych słów. Otóż biegaczka z Kasiny, najlepszy sportowiec w Polsce, nie ma kolana. Ma w tym miejscu "staw, który dla Polaków jest najdroższy". Teraz czekam na wiersze o rzepce, chrząstce i piszczelu. Bo z poezji o "całej" Justynie Kowalczyk można by już sklecić tomik. Próbka:
"Gdy Orła skrzydła zmęczone zawiodły
Jej płozy jak strzały gwiazdy tras wyprzedzały
By każdej barwy kruszec pewnie na szyi zawisnął".
Nie jest jasne tylko, czy autorowi chodziło o Orła z koszulek piłkarzy, czy o Małysza, który zwinął skrzydła, żeby zmieścić się do rajdówki. Za to "płozy/strzały" to pewnie narty Justyny, choć może też chodzić o biathlon.
Niestety, w dyskusjach Polaków na forach pod jakimkolwiek tekstem o rywalizacji Polki z Norweżką więcej jest prozy niż poezji. Są odniesienia filmowe, np. do "Terminatora" (ksywa Norweżki) oraz specjalistyczne analizy dopingu, diagnostyka chorób układu oddechowego i opinie o biegających kulturystkach. Justyna też obrywa. Za niepokorność, nieskromność i mentalność zwycięzcy. No i za kolano. Że przesadza.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?