Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kobiety są naprawdę wkurzone. „Czarny poniedziałek” pokazał, że potrafią być solidarne [ZDJĘCIA]

Dorota Kowalska
W poniedziałek na ulice wielu miast Polski wyszło prawie sto tysięcy kobiet. Nie były zadowolone i dobitnie dały o tym znać
W poniedziałek na ulice wielu miast Polski wyszło prawie sto tysięcy kobiet. Nie były zadowolone i dobitnie dały o tym znać Fot. Ewelina Wójcik
„Czarny poniedziałek” pokazał, że kobiety potrafią być solidarne i że nie warto z nimi zadzierać. Umieją walczyć o siebie i swoje prawa. Ale nawet kobiety sukcesu, które poradzą sobie w każdej sytuacji, niepokoi to, że ktoś w ogóle wpadł na pomysł, aby zaostrzać ustawę aborcyjną i karać kobiety, które usunęły ciążę.

Niby niewinny wpis na Facebooku. Czarno-białe zdjęcie, na nim tysiące kobiet zgromadzonych na jakimś placu. To 24 października 1975 r., 40 lat temu. 90 proc. islandzkich kobiet powiedziało tego dnia swoim braciom, kolegom, mężom: nauczcie się w końcu doceniać pracę kobiet!

Przerwały pracę - nie gotowały, nie zajmowały się dziećmi, nie sprzątały swoich domów. Mężczyźni byli przerażeni.

„To taka propozycja. Niestety wśród polskich kobiet nie ma solidarności za grosz” - napisała Krystyna Janda na Facebooku, bo to ona umieściła to wymowne zdjęcie. Myliła się. Sama była zresztą swoją pomyłką mile zaskoczona.

Ale wcześniej w rozmowie z Konradem Piaseckim z Radia Zet przyznała, że w latach 80. była w ciąży zagrażającej jej życiu.

„Uświadomiłam sobie, że dwa razy w życiu byłam w takiej sytuacji, że gdyby lekarze nie pomogli mi z ciążą, tobym nie żyła. Podejmowałam bardzo dramatyczną decyzję. Jeżeli zdarzyłoby mi się to w momencie działania nowej ustawy, to mnie by już nie było od 1980 r. na świecie. Dzisiaj według tej ustawy, gdybym chciała działać zgodnie z prawem, tobym nie żyła. Moja ciąża była zagrożeniem życia. Przeczytałam dokładnie tę nowelizację ustawy, dzisiaj by mnie lekarz nie ratował” - tłumaczyła aktorka.

Całe życie pracowałam z kobietami i dla kobiet, dlatego bardzo mnie martwi to, co się dzieje - mówi Krystyna Kaszuba

Jej wpis na Facebooku był iskrą. W mediach społecznościowych natychmiast zorganizowano akcję „czarny protest”, do której dołączyło mnóstwo znanych kobiet: Hanna Lis, Anja Rubik, Paulina Młynarska, Dorota Wellman. Wszystkie nawoływały do jednodniowego strajku.

- Jakaś grupa ludzi próbuje innej grupie ludzi powiedzieć, jak mają żyć. To dotyczy bardzo wielu sfer życia, dlatego jest takie niebezpieczne - stwierdziła aktorka Magdalena Cielecka.

„Czarny poniedziałek” zaskoczył chyba same kobiety, pokazał ich jedność, siłę, solidarność. Krystyna Janda nie mogła postąpić inaczej.

„Szanowni Widzowie, bardzo mi przykro, muszę zawiadomić, że 3 października 2016 roku nie zagram spektaklu »Maria Callas. Master Class«. Postanowiłam solidarnie przyłączyć się do jednodniowego Strajku Kobiet Polskich, zorganizowanego w proteście przeciwko zamachowi na ich życie, prawa i wolność. Proszę o zrozumienie. (…)” - napisała na Facebooku kilka dni po wpisie z czarno-białym zdjęciem.

ZOBACZ TEŻ | [NIEMCY: "ODPI***OLCIE SIĘ, FANATYCY". DEMONSTRACJA SOLIDARNOŚCI Z POLKAMI W BERLINIE [VIDEO]](https://i.pl/niemcy-odp-sie-fanatycy-demonstracja-solidarnosci-z-polkami-w-berlinie-video/ar/10700998 "NIEMCY: "ODPI*OLCIE SIĘ, FANATYCY". DEMONSTRACJA SOLIDARNOŚCI Z POLKAMI W BERLINIE [VIDEO]")**

Godzina 8.30, pikieta w parku Świętokrzyskim, róg Marszałkowskiej i Świętokrzyskiej. - Umówiłyśmy się w internecie, tu nie ma przewodnika. Większość z nas jest za prawem wyboru. Po raz pierwszy w całej Polsce będzie się coś działo. Będziemy domagać się szacunku dla nas i dla naszych ciał. Będziemy mogły pokazać, że każda z nas ma prawo wyboru. Naprawdę wiemy, co robimy. Położenie się na ziemi symbolizuje kobiety, które umrą po zaostrzeniu przepisów. Domagamy się godności - mówi jedna z uczestniczek protestu.
Dorota Stasikowska-Woźniak - pisarka, trenerka, kreatorka akcji społecznych, scenarzystka i prowadząca programy telewizyjne, konferencje i sesje. Była założycielską i prezesem takich organizacji jak: Soroptimist International, Śląski Klub Nike i Śląskie Centrum Równych Szans. Laureatka nagrody Bizneswoman Roku za działalność charytatywną. Pomysłodawczyni akcji Dress for Success Poland. Ubiera bezrobotne Polki w markowe ciuchy, które kiedyś należały do kobiet sukcesu. Raz w roku odbywa się coś na kształt wietrzenia szaf i wtedy prawniczki, bizneswoman, dyrektorki, artystki czy właścicielki firm pozbywają się swoich ubrań, które dostają panie mające kłopoty tak finansowe, jak życiowe.

Krótko mówiąc - kobieta sukcesu.

- Kilka dni temu odbyła się gala Dress for Success Poland, były na niej między innymi Dorota Soszyńska, Krystyna Kaszuba, miała być Jolanta Kwaśniewska, ale się rozchorowała. Wszystkie miałyśmy podobne wrażenia: od jakiegoś czasu żyjemy w niepewności, nie wiadomo, co będzie. Tysiące kobiet nie wyszłyby na ulice, gdyby nie czuły zagrożenia - mówi. I zauważa rzecz oczywistą, one, kobiety sukcesu: wykształcone, stabilne finansowo, znające świat i języki obce, poradzą sobie w trudnej sytuacji. Problem z urodzeniem dziecka poczętego w wyniku gwałtu czy poważnie, nieuleczalnie chorego dotknie kobiety, które takich możliwości jak one nie mają.

- Ale, moim zdaniem, sedno problemu tkwi gdzie indziej. Nie można ustawą regulować wszystkiego. Każdy dorosły człowiek powinien odpowiadać za siebie i decydować za siebie. Każdy z nas ma wolną wolę i sumienie, wybiera między dobrem a złem. Nikt nie może robić tego za nas - tłumaczy. I opowiada, że w poniedziałek, podczas „czarnego marszu” była na lotnisku w Krakowie, cała ubrana na czarno. Podskórnie, intuicyjnie wyczuwała sympatię w stosunku do kobiet, przychylne nastawienie do marszu.

Nie można ignorować tego, że ktoś w ogóle wpadł na pomysł, aby zaostrzyć ustawę aborcyjną - mówi Gaja Grzegorzewska

- To fantastyczne i piękne, że kobiety potrafiły się skrzyknąć, wyjść na ulicę, wyrazić swoje zdanie. Inna rzecz, że to odruch zupełnie naturalny w sytuacji, kiedy ktoś próbuje nam czegoś zabraniać, decydować za nas. Kazać rodzić kobietom dzieci poczęte z gwałtu czy śmiertelnie chore jest totalnym okrucieństwem w stosunku do nich - uważa.

Na gali Dress for Success Poland była Krystyna Kaszuba: dziennikarka i publicystka. Kaszuba stworzyła najpopularniejszy i najbardziej prestiżowy polski magazyn dla kobiet „Twój Styl”. Przez 12 lat była jego redaktor naczelną. Wprowadziła do polskiej prasy zagraniczne trendy, które zaobserwowała w „Vogue” czy „Elle”.

- Całe życie pracowałam z kobietami i dla kobiet, więc oczywiście bardzo mnie martwi to, co się dzieje - mówi. - Istniejąca ustawa wcale nie jest liberalna, wiele kobiet przeżywa już dzisiaj dramaty. Zostawmy to, są inne ważniejsze tematy niż zaostrzenie ustawy aborcyjnej - dodaje.

Nie ukrywa, że jest zmęczona tymi sporami, sejmowymi awanturami, tą nieustającą walką. Czuje jakąś presję. I bardzo się cieszy, że kobiety zorganizowały się, wyszły na ulicę. - Nowa władza próbuje wywrócić świat do góry nogami, wszystko budować od nowa, zapominając, że przez 25 lat wiele rzeczy zostało już zbudowanych - wzdycha.
Godzina 10.00, protest przed siedzibą partii PiS. Dziesiątki kobiet tworzą „ścianę furii”. Wykrzykują: „Ta ustawa nie przejdzie! PiS nie przejdzie”. „Kobieta to nie inkubator”, „Moje ciało, moja sprawa”, „Edukacja i antykoncepcja zamiast zakazów” - widać na transparentach. Młodzi ludzie, uczniowie i studenci, ale są też mamy z małymi dziećmi. Michał Żebrowski, dyrektor Teatru 6. Piętro, siedzi za kasą w teatrze. - Tak się składa, że większość załogi to są panie, a ponieważ instytucja teatralna musi działać, to postanowiłem pójść do kasy - tłumaczy. Panie idą na „czarny protest”. Włączają się w niego uczelnie wyższe. Nieobecność kobiet usprawiedliwiają wykładowcy SWPS czy wydziału aktorskiego Akademii Teatralnej.

Magda Gessler, restauratorka, właścicielka oraz współwłaścicielka kilkunastu restauracji, prowadząca program „Kuchenne rewolucje” oraz jurorka polskiej edycji „MasterChef”.

- Nie mogę rozmawiać, jestem na nagraniu - mówi szybko. Równie szybko streszczam, o czym chcę porozmawiać.

- Proszę wejść na moją oficjalną stronę na Facebooku. Tam wszystko pani znajdzie - słyszę w odpowiedzi.

Wpis z 2 października: „Niebywałe, że prawo do głosu w sprawie rodzenia przypisują sobie Ci, którzy nie byli i nie będą zgwałceni, nie nosili i nie będą nosić płodów zagrożonych kalectwem ani nigdy nie zaryzykują swojego życia dla nikogo. Niepojęte, jak ważą się głośno i autorytatywnie wypowiadać Ci, którzy nie ponoszą nawet trudów ani kosztów opieki nad głęboko upośledzonymi dziećmi. Wykorzystajmy każdą szansę, zdobycze nauki i mądrość, aby wspierać kobietę w najważniejszych momentach jej życia i decyzjach ważących na jej przyszłości. Pomagajmy dzieciom na każdym etapie ich rozwoju. W rodzinach i na wszystkie znane nam sposoby. Przecież »wszystkie dzieci są nasze«. Ale dajmy kobietom poczucie, że ich życie i zdrowie ma dla nas znaczenie i dajmy im prawo decyzji w warunkach dla nich i tylko dla nich dramatycznych. Bo nie potrafimy zapobiec chorobom genetycznym ani gwałtom. Chyba że potraficie, Panie i Panowie Decydenci o Życiu? Tekst Rafał Sonik - podpisuję się pod nim, Magda Gessler”.

Wpis z 3 października: Magda Gessler opisuje swoją ciążę z Anną Wandą. Ciąża była trudna, zagrożona. „Na początku 6 miesiąca z powodu dodatkowych skurczy będąc z moim małym na zakupach odeszły mi wody: przewieziono mnie do najlepszego szpitala. Zaczął się proces ratowania dziewczynki: kobiecie w takiej sytuacji grozi zakażenie krwi i śmierć. Życie dziecka podtrzymywano tygodnie. Codziennie czułam, jak się ruszała, jak się tuliła we mnie. Umierałam ze strachu. Myślałam, że osierocę rocznego Tadeusza... (…) W Hiszpanii w owym czasie zawsze ratowało się życie dziecka, nie matki. To chrześcijański priorytet!!! Ania chciała wyjść na świat, nie można było zatrzymać dłużej skurczy. Kiedy się urodziła, krzyknęła. Moja nadzieja odżyła, ale szpital nie był przygotowany na poród wcześniaków. (…) Ania zmarła dwa tygodnie później. (…) Mój mąż się załamał, stres spowodował dalszy rozwój jego choroby nowotworowej. Zmarł w moje urodziny - 10 lipca 1987 roku. Ja i mój syn bronimy życia i wolności kobiet do samostanowienia o ich życiu. To cud, że jestem z wami. Odejście Ani i męża mocno zaważyło na życiu mojego syna i moim” - pisze Magda Gessler.

Na placu Powstańców Warszawy trwa publiczne czytanie książki Kathy Pollitt „Pro: odzyskajmy prawo do aborcji”. Leje. Kończy się pikieta przy ulicy Nowogrodzkiej, przy siedzibie Prawa i Sprawiedliwości.
Monika Borkowska, bizneswoman, wciąż zabiegana. Jest właścicielką Akademii Piękna Monique i jednym z trzech szkoleniowców firmy Secret Lashes. Pracuje siedem dni w tygodniu. Matka 20-letniej córki Victorii.

- Czuję niepokój. Nie może być tak, że ktoś ogranicza wolność kobiet, decyduje za nie - mówi. Rozmawia o tym z Victorią, to o nią głównie chodzi. Jest młoda, całe życie przed nią. - A w mojej Akademii codziennie przewijają się kobiety, temat ewentualnego zaostrzenia ustawy aborcyjnej jest od kilku dni tematem numer jeden. Moje klientki są zestresowane. Martwią się, jak nie o siebie, to o swoje dzieci. Rozmawiają głównie o badaniach prenatalnych, o tym, co będzie, jeśli przestanie się je robić, o bardzo chorych dzieciach, o rodzinie - opowiada. Wyczuwa napięcie, strach.

Gaja Grzegorzewska, pisarka. Autorka cyklu kryminałów o prywatnej detektyw Julii Dobrowolskiej. Recenzentka i felietonistka Portalu Kryminalnego. Krakowianka.

- Biorę udział w każdym marszu, czuję, że to mój obowiązek - opowiada.

Obraca się w towarzystwie ludzi o bardzo liberalnych poglądach, więc właściwie nie może być inaczej.

- W tym wypadku, nawet gdyby ten marsz nic nie dał, uważam, że należało w nim pójść. Nie można ignorować tego, że ktoś w ogóle wpadł na pomysł zaostrzania obowiązującej ustawy aborcyjnej - tłumaczy Gaja Grzegorzewska.

I dodaje, że patrzy jednak na wszystko dość sceptycznie. Jej chłopak bardzo interesuje się tym, co dzieje się na świecie, i uważa, że w przestrzeni publicznej bardzo często krążą tematy zastępcze, które mają odwrócić uwagę od ważniejszych kwestii, w tym wypadku od podpisania umowy CETA.

- Bo też nie do końca wierzę, że obóz rządzący mógłby się posunąć do tak radykalnych rozwiązań jak zaostrzenie ustawy aborcyjnej czy karanie kobiet za dokonanie aborcji - zauważa Grzegorzewska.

Wciąż leje. Na placu Zamkowym tysiące parasolek. Na transparentach hasła: „Beata, niestety, twój rząd obalą kobiety”, „Potrzebują dziś obrony nasze siostry, matki, żony”, „Ratujmy kobiety przed wyborem, czy iść do nieba, czy do więzienia”. Tłum skanduje: „Chcemy kochać, nie umierać”, „Jestem, czuję, decyduję”, „Wolny wybór”, „Kobiet prawa - ważna sprawa”, „Moje ciało, moja broszka”, „Wściekłe macice nie cofną się przed niczym”, „Solidarność jest kobietą”. Na scenie była pełnomocniczka rządu ds. równego traktowania prof. Małgorzata Fuszara. Jest w burce. Nie chce jej nosić, ale odbieranie praw reprodukcyjnych jest jej zdaniem początkiem odbierania kobietom dalszych praw. Manifestują we Wrocławiu, Łodzi, Krakowie, Katowicach, Gdańsku. Blisko sto tysięcy kobiet wyszło na ulice polskich miast. Są naprawdę wkurzone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Kobiety są naprawdę wkurzone. „Czarny poniedziałek” pokazał, że potrafią być solidarne [ZDJĘCIA] - Portal i.pl

Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska