Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kierowca MPK, który obraził pasażerów, przeprasza

Marta Gołębiowska
Pan Kazimierz wręczył kwiaty przypadkowej pasażerce autobusu
Pan Kazimierz wręczył kwiaty przypadkowej pasażerce autobusu fot. Piotr Warczak
- Użyłem niefortunnych słów i wypowiedziałem je zbyt głośno, bo byłem zirytowany. Przepraszam - mówi Kazimierz Sobolewski, kierowca autobusu 135, który w niedzielę nazwał pasażerów "śmierdzącym bydłem", a w stronę interweniującej kobiety rzucił, że jest "spięta, bo chyba nikt jej rano nie dał".

O zachowaniu kierowcy pisaliśmy na początku tygodnia. Mężczyzna tłumaczył, że zdenerwował go starszy mężczyzna, który uderzył go laską. Stało się to w momencie, gdy na pętli Dworzec Główny PKP zmieniali się kierowcy. - Pchał się przednim wyjściem, gdy kolega przekazywał mi obowiązki i w wąskim przejściu było za ciasno dla trzech osób - opowiadał kierowca. Beata Jaworska, która była świadkiem tej sytuacji, zareagowała, gdy kierowca nazwał mężczyznę z laską "starym ubekiem".

Co jeszcze działo się w autobusie? Czytaj więcej.

Kierowcę w obronę wzięli m.in. jego koledzy.Poczytaj, jak go bronili.

Kazimierz Sobolewski jest na urlopie i obawia się o swoje dalsze zatrudnienie. Ma rodzinę na utrzymaniu i spory kredyt w banku. Ma 58 lat, kierowcą jest od 14 lat. - Miałem w tym czasie kilka innych propozycji, ale wolałem zostać w firmie. Jestem przywiązany do swojej pracy - mówi. Dziś publicznie przeprosił wszystkich pasażerów, którzy poczuli się urażeni jego zachowaniem. Przypadkowej pasażerce wręczył bukiet kwiatów.

Kierowca twierdzi, że od 14 lat nigdy nie było na niego żadnej skargi. Wręcz przeciwnie, jest lubiany w pracy. Czasem wręcz nadgorliwy. - Codziennie sam sprzątałem w autobusach, które odwoziłem na zajezdnię. Bardzo lubię porządek i nie chciałem zostawiać kolegom bałaganu - mówi pan Kazimierz.

Dodaje, że nikt nie może uwierzyć, że akurat jemu zdarzyła się taka wpadka. W pracy zawsze był miły i spokojny. - Użyłem niefortunnych słów i wypowiedziałem je zbyt głośno, bo byłem zirytowany. Ale powiedziałem to do drugiego kierowcy, którego zmieniałem. A nie do pasażerów - broni się mężczyzna. Dodaje, że "bydłem" nazwał tłumy pijanych kibiców, które woził w sobotę, 10 września, podczas walki bokserskiej na stadionie miejskim. - Ta pani źle mnie zrozumiała - przekonuje.

Beata Jaworska, pasażerka, która złożyła skargę na kierowcę, mówi, że przyjmuje jego przeprosiny. - Nie chcę, by ten pan stracił pracę. Chciałam tylko, by się zastanowił, co mówi i następnym razem w porę ugryzł się w język - mówi kobieta, która nie zdecydowała się na spotkanie z panem Kazimierzem.

Kierowca zrozumiał swój błąd. Chce dalej pracować. - Nie byłbym kierowcą MPK, gdybym tego nie lubił - tłumaczy. Mówi też, że zazwyczaj pasażerowie są kulturalni i nawet mówią "dzień dobry". Problemy zaczynają się, gdy w grę wchodzą sportowe emocje i alkohol. Wtedy trudno zapanować nad tym, co się dzieje w autobusie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska