Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kiedy palenie było sexy

Jacek Antczak
W lipcu 1957 Amerykanie ustalili na 100 procent, że palenie może powodować raka płuc. Tym samym ostatecznie upadł mit, że leczy z syfilisu i pomaga się zrelaksować, ale wrócił ten, że to przywilej outsiderów i buntowników. W historię dymku z papierosa wgryza się Jacek Antczak.

"Palenie zabija" - głosi najbardziej znane hasło na paczkach papierosów. "Palenie uzdrawia" - napisaliby ci, którzy rozpropagowali w Europie "palenie ziół, by uzyskać z nich dym". Rozpropagowali, gdyż już 5000 lat przed naszą erą palenie było częścią rytuału uzdrawiającego. Ba, pozwalało na jednoczesną diagnozę, leczenie skutków choroby i jej przyczyn, czyli wypędzanie złych duchów, które ją wywołały.

I można by nie ufać Majom i Aztekom, ale jak tu nie wierzyć lekarzowi? Zwłaszcza tak cenionemu jak Nicolas Monardes z Sewilli. Jego zdaniem "to ziele jest ogólnie człowiekowi potrzebne, nie tylko choremu, lecz także zdrowemu". Hiszpan upierał się, że palenie tytoniu... redukuje zmęczenie, pozwala się zrelaksować, a przede wszystkim zwalcza objawy syfilisu. Fakt, że mówiono o tym na początku XVI wieku, gdy "palono" np. za pomocą lewatywy, a tradycyjne "palenie papierosów" to znacznie późniejszy wynalazek, na dodatek długo pozostający przywilejem elit.

Dlatego połączenie tej przyjemności z alkoholem nie było dla pierwszego palacza przyjemne - gdy służący lorda Waltera Raleigha przestraszył się, że twarz jego pana się zapaliła, bo wydobywa się z niej dym, oblał go piwem, by ją ugasić i uratować sir Waltera.

Los służącego jest nieznany, a współczesna krucjata antynikotynowa ogarniająca całą Europę nie jest niczym nowym. Nawet sankcje za palenie na przystankach nie są najgorsze w porównaniu do tych sprzed 400 lat.

Debaty na temat szkodliwości palenia (z tym, że chodziło o to, iż solidni pracownicy i obywatele nie powinni się skupiać na zaspokajaniu własnych przyjemności, a nie o ich zdrowie) pojawiły się już na początku XVII wieku. Pierwszym władcą, który ze względu na zagrożenie moralności imperium próbował zamknąć... kawiarnie, gdzie od początku ciągnęli palacze, był otomański sułtan Murad IV. Chiński cesarz zakazywał poddanym palenia uznając je za "zbrodnię ohydniejszą niż zaniedbywanie łucznictwa". Patriarcha Moskwy karał za sprzedaż tytoniu (nie tylko nieletnim)... rozcinaniem nozdrzy handlarzom, a Urban VII w papieskiej bulli potępił palenie, gdyż "ludzie obydwu płci, a nawet księża i klerycy, nie powstrzymują się od wciągania tytoniu ustami bądź nosem".

"Palacze tytoniu umierają młodziej"

Być może... Za to od zawsze, to znaczy od lat 80. XIX wieku, możliwość zapalenia, szczególnie na ulicy, była dla nastolatków znakiem wejścia w dorosłość. Zwłaszcza w świat "męskiej przygody", do prestiżowego grona miejskiej społeczności.

"Po zapaleniu swojego szluga każdy zaciąga się, dwukrotnie wdychając dym głęboko w płuca, następnie wydycha, spluwa i coś mówi, po czym trzymając papieros w prawej dłoni, gasi go kciukiem i wkłada do prawej kieszeni. Po 10 minutach ceremonia się powtarza" - opisywano angielskie rytuały uliczne robotników z początku XX wieku.
Antropologowie społeczni w latach 40. wywnioskowali, że najważniejszym powodem, dla którego ludzie zaczynają palić, jest właśnie wejście w krąg towarzyski, stanie się częścią wspólnoty. No i odważnym patriotą. W czasie I i II wojny światowej amerykański generał Pershing patronował wielkiej kampanii dostarczania papierosów żołnierzom na front. Jego zdaniem zaopatrzenie dzielnych chłopców w tytoń było znacznie ważniejsze niż dostarczenie im... żywności. Potwierdzano to nawet naukowo. W tym samym numerze pisma "Lancet" z lat 50., w którym potwierdzano wpływ palenia na raka płuc, ukazał się artykuł argumentujący, że palacze są "energicznymi, niezależnymi ludźmi", podczas gdy niepalący są "nijacy, spokojni i raczej nietowarzyscy".

"Palenie tytoniu może uszkodzić nasienie i zmniejszać płodność"

Z pewnością. Jeszcze bardziej pewne jest to, że gdyby James Dean czy Marlon Brando mogli przeczytać na paczkach swoich gitanów albo marlborasów taki napis, za nic w świecie nie uczyniliby z palenia symbolu swojego buntu i nieprzystosowania społecznego. Aż dziw, że kobiety uznawały ich za męskich, a oni tę męskość z uporem "zmniejszali". Gdyby wiedział o tym Chandler, zrobiłby ze swojego Marlowe'a niepalącego detektywa, który w ponurych, pełnych dymu spelunkach, wyciągałby zamiast rewolweru legitymację kontrolera Światowej Organizacji Zdrowia. O ileż seksowniej kojarzyłby nam się Humphrey Bogart, gdyby nie ćmił w "Sokole maltańskim". No i ta okropna Marlena Dietrich, jako "Blond Wenus" czy "Błękitny anioł" - zawsze z długim śmierdziuchem, szlajająca się po zadymionych kabaretach. 4 Życie, czy to w przedwojennym Berlinie, czy powojennym Hollywood musiało być dla niej koszmarem, tym bardziej że w latach 50. była twarzą kampanii reklamowej lucky strików.

Trzeba przyznać, że kino od początku istnienia pokazywało jednak, że "palenie zabija". U Fritza Langa w "M - morderstwo" seryjnego mordercę dzieci zdradzają niedopałki na miejscu zbrodni (choć tropiący go policjant też ćmi cygaro). Opowiadający o morderczym planie Neff i jego femme fatale Phyliss z "Podwójnego ubezpieczenia" Billy Wildera palą papierosa za papierosem. Nieodłączny rekwizyt wskazywał na egzystencjalne dylematy postaci ze święcących triumfy filmów w tonacji noir. Niestety, po prawie półwiecznej przerwie i odwrocie od papierosowych nałogów, artyści kina, w dobie antynikotynowych działań, wrócili do kreowania bohaterów palaczy.

O filmach Jarmuscha (nomen omen pt. "Kawa i papierosy") i braci Coen ("Człowiek, którego nie było") mówiono, że ich bohaterowie na ekranie tylko "palą i oddychają". Ot, impotenci.

"Palenie szkodzi tobie i osobom w twoim otoczeniu"

No i gromadzą się w miejscach odosobnienia ci, którzy chcą sobie nawzajem poszkodzić. Na dodatek kiedyś, zamiast to miejsce nazwać po prostu "palarnią", pisano o nim: "to komnata wolności, sanktuarium prześladowanych, której różne formy trzykrotnie pobłogosławiono w całym kraju, ta wyświęcona mekka każdego prawdziwego wyznawcy" (w powieści francuskiej pisarki z 1867).

Ten cytat, podobnie jak inne, pochodzi z książki "Dym. Powszechna historia palenia". Autor tekstu otrzymał ją od właściciela wrocławskiej kawiarni, której wydzielone pomieszczenia dla palaczy zajmują... dwie trzecie lokalu. To odpowiedź na pytanie o restrykcje dla palaczy. Dowiedziałem się z niej, jakie marki wybierał św. Mikołaj (z reklamy z lat 30.), jakie papierosy polecają lekarze (też z reklamy amerykańskiego koncernu) i jakie pozwalają się odchudzać kobietom (gigantyczna kampania sprzed II wojny światowej), a jakie spełniają wymagania "nowoczesnego smaku dla młodzieży". Dobrze, że na paczkach wkrótce pojawią się drastyczne zdjęcia, nie będzie wyboru i skończą się głupie żarty przed kioskami: "Proszę papierosy, nie, nie te z impotencją, te z rakiem, poproszę".

Jacek Antczak

Korzystałem z książki "Dym. Powszechna historia palenia" Wydawnictwo "Universitas"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska