Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Każda epoka ma swoje misie

Tomasz Styś
Tomasz Styś
Tomasz Styś Fot. Tomasz Hołod
Zbliżają się wybory samorządowe. Kampania to dobry czas na wytropienie bezsensownych inwestycji publicznych

Miś ma wiele zastosowań. Może być zabawką dla dzieci. Miś ślężański jest symbolem turystycznym Dolnego Śląska. Misie znajdujemy w herbach wielu miast. Miś, w końcu, może być patronem. Wszyscy chyba pamiętamy filmowego "Misia", kultową komedię Stanisława Barei.

I, paradoksalnie, z każdym dniem zyskuje ona kolejne nowe znaczenia - choć wydawało się, że absurd minionej epoki skończył się wraz z nią. "Miś" po kilkudziesięciu latach od jego nakręcenia nadal jest najlepszym przewodnikiem po świecie władzy, podejmowania decyzji, praktyki zarządzania i biurokracji. A każdy dzień dopisuje do niego kolejne epizody. Warto więc jeszcze raz przyjrzeć się "temu misiu".

W najsłynniejszej scenie komedii Barei prezes klubu sportowego "Tę-cza", Ochódzki Ryszard, typowy "dy-rektor z zawodu", jakich wielu wśród nas, rozmawia z reżyserem filmowym Hochwanderem, małym kombinatorem. Rozmowa dotyczy przyszłości tytułowego misia, wielkiej kukły zrobionej ze słomy latającej nad Warszawą.

Miś ma wiele zastosowań. Może być zabawką dla dzieci.

Hochwander proponuje Ochódzkiemu swoiste "partnerstwo publiczno-prywatne": "Więc tu pan podejmuje się, można powiedzieć, całej tej sprawy, bo pan ma helikopter. Znaczy, w każdej chwili może pan mieć... No i cena jest konkurencyjna, bo pan nam załatwia za trzydzieści patyków, a oficjalne ceny zaczynają się od pięćdziesięciu pięciu za godzinę. Więc, moim zdaniem, po co mamy trzy razy przepłacać, jeśli mamy tu faceta i on sobie też zarobi.

Teraz tak: słomę załatwiłem spod Koszalina z PGR-u, a do środka można dać. To społecznie, tak że nic nas nie kosztuje, a co ważne - taśmę będę miał z nadwyżek, więc się nakręci filmik i też nas nic nie będzie kosztowało. Tak że jesteśmy do przodu na tym jakieś sto osiemdziesiąt - dwieście tysięcy. To już wszystko. Aaaa... Załatwiłem, że misia kupi Muzeum Ludowe w Olsztynku, i to będzie ekstra sto pięćdziesiąt tysięcy".
Na to odzywa się Ochódzki: "Ty będziesz robił dziadowskie oszczędności na sto - dwieście tysięcy, żeby nas byle łajza z kontroli wzięła za tyłek! Więc wbij sobie w ten twój oszczędny, kierowniczy, filmowy łeb: pieniądze należy zdobywać legalnie, a nie lewymi kombinacjami! Ten twój sznurek z helikoptera może sobie fruwać za ćwierć ceny z twoją żoną, a my, zapamiętaj sobie to, wynajmiemy helikopter na dziesięć godzin za pełną stawkę godzinową od instytucji. Dziesięć godzin - słownie. (...) Film zrobi na zlecenie instytucja i zapłacimy. Rachunki mam z Cepelii na dwieście osiemdziesiąt tysięcy - zapłacimy. I nie sprzedamy misia żadnemu muzeum, nawet Narodowemu, za milion!".

Po krótkiej wymianie zdań Ochódzki konkluduje: "Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach. (...) Dostajemy za tego misia, jako konsultanci, 20 proc. ogólnej sumy kosztów, i już. Więc im on jest droższy, ten miś, tym... no?". Dziś chyba nazywa się to "success fee" lub "koszt kwalifikowany".

Najciekawsze w tym fragmencie jest to, że "legalnie" oznacza "najdrożej". Czy czegoś nam to nie przypomina?
Skąd się to bierze? Oddajmy jeszcze raz głos prezesowi Ochódzkiemu: "Powiedz mi, po co jest ten miś? (...) Nikt nie wie po co, więc nie musisz się obawiać, że ktoś zapyta. Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane, i to nie jest nasze ostatnie słowo, i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije do jesieni na świeżym powietrzu (...)". Czyż to nie zupełnie współczesne preferencje dla projektów realizowanych na "zasadzie partnerstwa" lub "związku komunalnego". Nieważne więc co, ważne - z kim.

Zbliżają się wybory samorządowe. Warto jest więc zadać sobie pytanie, ile "misiów" dookoła nas.

Zbliżają się wybory samorządowe. Warto jest więc zadać sobie pytanie, ile "misiów" dookoła nas. Zorganizujmy konkurs na "Dolnośląskiego Misia" - najbardziej absurdalną inwestycję publiczną.
Kryteria przyznawania nagród:
1) projekt musi być zupełnie bezsensowny z punktu widzenia podnoszenia jakości życia mieszkańców,
2) projekt musi być drogi, najlepiej rozpoczęty już w trakcie kryzysu gospodarczego, gdy instytucjom publicznym nie starcza pieniędzy na inne wydatki,
3) projekt musi być "rozwojowy" - żeby uzasadnić jego celowość, "pakowane" są w niego kolejne środki publiczne. A potem - decydujmy, czy właśnie tego chcemy.

Autor prowadzi platformę blogerską dolnoslazacy.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska