Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kayah o płycie "Transoriental Orchestra": Muzyczna wędrówka śladami narodu żydowskiego (WYWIAD)

Robert Migdał
"Transoriental Orchestra" - najnowsza płyta Kayah, trafiła do sklepów we wtorek, 5 listopada, w dniu 46. urodzin artystki
"Transoriental Orchestra" - najnowsza płyta Kayah, trafiła do sklepów we wtorek, 5 listopada, w dniu 46. urodzin artystki fot. materiały promocyjne Kayax
- Chciałam zrobić coś dalekiego od "Skrzypka na dachu" czy martyrologii w relacjach polsko-żydowskich. Stąd pomysł muzycznej wędrówki śladami narodu żydowskiego - opowiada Kayah o swojej płycie "Transoriental Orchestra".

Własne kompozycje, liczne duety, płyta z piosenkami z Kabaretu Starszych Panów nagrana wspólnie z Renatą Przemyk, płyta z kwartetem smyczkowym, płyta bez prądu... Nie potrafi Pani ustać w miejscu. Czego ciągle szuka Kayah?
Myślę, że szukam siebie w danym momencie, a że kobieta zmienna jest, tak trudno mi to uchwycić. Ale jako artystka szukam coraz to nowszych środków wyrazu. Zawsze podążam za wewnętrznym głosem, niezależnie od istniejących trendów. Nie kalkuluję.

Boi się Pani zaszufladkowania? Monotonności, która może przerodzić się w nudę, w rutynę?
Owszem, rutyna mnie przeraża. Jest jak śmierć za życia. Szufladkowania też nie lubię. Prawdziwy artysta nie stoi w miejscu, jego wrażliwość jest narażona wciąż na bombardowanie bodźcami, stąd tak wie-le inspiracji, którym może ulec. To wszystko przerabia w głowie i sercu, nadaje temu nowy kształt, którego katalizatorem jest jego własna wizja i talent.

Teraz postawiła Pani przed sobą kolejne wielkie wyzwanie - Transoriental Orchestra. Połączenie różnych kultur, różnej muzyki, różnej wrażliwości. Już wcześniej planowała Pani nagranie takiej płyty, bo przebłyski zafascynowania muzyką świata można było usłyszeć u Pani już wcześniej?
Rzeczywiście, muzyka etniczna króluje w moim domu od lat. Dałam temu wyraz współpracując z Goranem Bregoviciem, Cesarią Evorą, Verą Bilą czy Teofilo Cantre. Chciałam powrócić do nurtu World Music, nadarzyła się ku temu świetna okazja. Zaproszono mnie do występu w ramach festiwalu Warszawa Singera. Koncert był wspaniały i tak stał się kanwą do stworzenia płyty. Chciałam przygotować coś specjalnego, dalekiego od stereotypowego "Skrzypka na dachu" czy martyrologii tak wszechobecnej w relacjach polsko-żydowskich. Wpadłam na pomysł muzycznej wędrówki śladami narodu żydowskiego. Poprzez kolejne piosenki podążamy do historycznych ośrodków kultury żydowskiej na świecie. Podróż rozpoczęłam od Półwyspu Iberyjskiego i sefardyjskich pieśni w języku ladino, w których można usłyszeć wiele elementów flamenco. Sefardyjskie pieśni z Andaluzji śpiewane po arabsku mają znaczne wpływy marokańskie. Potem zatoczyłam koło do Izraela i języka hebrajskiego, stamtąd wybrałam się do Macedonii, a potem już do północnej i wschodniej Europy i śpiewam w jidysz i po polsku. To celowy zabieg, bowiem Polska była dla wielu ludzi portem, z którego po II wojnie znów musieli wybierać się w nieznane, a podczas holokaustu wielu tragicznie zakończyło tu wszelką dalszą wędrówkę. Nie mogłam tego zamieść pod dywan.

Często Pani podróżuje: Afryka, Ameryka Południowa, Bliski Wschód. Czy wtedy chwyta Pani dźwięki? Wtedy rodzi się fascynacja nimi i pomysł: "Może warto nagrać taką właśnie płytę"?
Świat jest dla mnie niewyczerpalnym źródłem inspiracji. Jest też szkołą życia, a podróże uczą mnie tolerancji, zrozumienia i szacunku. Oczywiście przywożę mnóstwo muzyki, którą sobie przedłużam wakacje. Nie ukrywam też, że miewam pomysły, by wcielać do moich aranżacji lokalne instrumentarium i rytmy.

Muzyka etniczna króluje w moim domu od lat. Dałam temu wyraz współpracując z Goranem Bregoviciem, Cesarią Evorą czyVerą Bilą

Na czym polega piękno muzyki etnicznej? Jej ponadczasowość?
No właśnie jej ponadczasowość. Jej szczerość, autentyzm i nieraz naiwność.

Do współpracy zaprosiła Pani Atanasa Valkova, kompozytora filmowego i producenta muzycznego.
Z Atanasem znamy się już od dawna. Współpracowaliśmy między innymi przy moim przeboju "Za późno". Atanas jako muzyk z bałkańskimi, a dokładnie bułgarskimi korzeniami, wydawał mi się idealny do tego pomysłu. I nie pomyliłam się. Jest nie tylko bardzo zdolny i pracowity, ale i bardzo kreatywny. Doskonale zrozumiał ideę, znał się na instrumentach, ich barwach w tej stylistyce, ale jednocześnie nadał całości bardzo nowoczesny sznyt.
Na płycie można usłyszeć wielką mieszankę artystyczną: są muzycy pochodzenia polskiego, ukraińskiego, a nawet... irańskiego.
A nawet z Senegalu. Chodziło o ludzi z duszą, a także o tych, którym ta stylistyka jest bliska. Ten rozstrzał właśnie jest dowodem na to, że muzyka to internacjonalny język, który jednoczy ludzi działając na znacznie wyższych poziomach niż sztuczne i niepotrzebne międzyludzkie podziały, takie jak religia czy rasa. Cała płyta jest zresztą naszym wspólnym manifestem przeciw ksenofobii, rasizmowi i krzywdzącym stereotypom.

A instrumenty? Wiele w nich to dla mnie zagadka, bo oprócz piszczałek czy cymbałów są: santur, oud, saz. Co to takiego?
Santur to potocznie cymbały, pełne zagadkowych i dla mnie strun potrącanych młoteczkami, w czym specjalizuje się mój perski przyjaciel Jahiar. Jest on także nieocenionym wokalistą na naszej płycie, jego mistyczne wokalizy przenoszą nas w daleki Orient. Oud to mandolinopodobna gitara z Bliskiego Wschodu, krajów Zatoki Perskiej, a także północnej Afryki. Mistrzem jest nasz gitarzysta Jakub Niedoborek. Saz pochodzi głównie z Turcji, ale nie używaliśmy go na płycie.

Co takiego fascynującego jest w "muzyce world"?
Dla mnie to jej temperatura pozwalająca ludziom z wyobraźnią podróżować uchem po mapie, bez konieczności wysiadania z fotela i ściągania kapci.

Na płycie słychać brzmienia bałkańskie, perskie, słowiańskie, afrykańskie i żydowskie. Musiała się Pani zmierzyć także z różnymi językami: śpiewa Pani po hebrajsku, w jidysz, ladino i arabsku.
Także po macedońsku. Recytuję po aramejsku, czyli w języku Jezusa Chrystusa, są fragmenty w farsi, czyli języku perskim, na płycie jest także zamieszczona piosenka z filmu o Papuszy, którą śpiewam po romsku. Uwielbiam takie wyzwania. Oczywiście kosztowało mnie to mnóstwo pracy. Prawdopodobnie popełniłam błędy, ale mam nadzieję, że przynajmniej w przyzwoitych normach.

Co było najtrudniejsze, dla Pani, jako wokalistki, przy powstawaniu tej płyty?
Nie odczuwałam jakichś specjalnych trudności. No może poza śpiewaniem w jidysz, bo posługując się językiem niemieckim miałam tendencję do takiej wymowy. Kiedy zdecydowałam się napisać polskie teksty do trzech tradycyjnych pieśni sefardyjskich, miałam kłopot z zaakceptowaniem polskiej mowy w tak ułożonych już w mojej pamięci linijkach w języku ladino. Ale to tylko kwestia przyzwyczajenia.

Odkrywała Pani te dźwięki, tę muzykę na nowo? Coś Panią zaskoczyło? Coś zdziwiło podczas pracy nad tym krążkiem?
Podczas poszukiwań właściwych piosenek natrafiałam na tysiące ich interpretacji, na ogromne różnice w tradycyjnych tekstach i trudno było mi zdecydować, co jest właściwe. Zaskakujące było jak przez wieki, lub podróże tradycyjne pieśni zmieniały swój kształt i treść, jak odmiennych doczekały się tłumaczeń. Zdziwiło mnie najbardziej, że sama nowatorskim podejściem do tych kompozycji być może przyczyniam się do dalszych zmian. Ogromnym szokiem były pierwsze reakcje na tę płytę w Izraelu. Sam pomysł wędrówki muzycznej przez świat, jednoczącej spuściznę Żydów sefardyjskich i aszkenazyjskich został uznany za objawienie, bo dotychczas nikt tego nie zrobił. Moja aranżacja "Hava Nagila" jest tam rewelacją, a łzy wyciskały "Jidisze mame" i "Warszawo ma". To bardzo krzepiące, że udało się nam skłonić ludzi do tak głębokich refleksji.

Czy muzyka etniczna ma szanse "dobrze się sprzedać"? Czy też to Panią nie interesuje i robi muzykę z pasji, dla siebie, z potrzeby serca - choć pewnie we właścicielce wytwórni fonograficznej Kayax powinien odezwać się menedżer, który liczy zyski.
Nie zastanawiam się nad tym, gdy tworzę płytę. Staram się robić wszystko jak najlepiej, zarówno jako muzyk obecny od 20 lat na scenie, jak i wydawca. Mam świadomość, że nie istnieje praktyczna recepta na sukces. Staram się nie myśleć w kategoriach komercyjnych, nie jestem tu przecież po to, by spełniać oczekiwania innych, ale by nie zmarnować swojego potencjału i by móc się realizować. Czy ktoś to zrozumie? Bardzo tego pragnę, ale nie bardziej, niż bycia wierną sobie.

Premiera płyty odbyła się 5 listopada - w Pani urodziny. Taki sobie Pani zrobiła prezent?
Dokładnie. Najlepszy, jaki mogłam sobie wymarzyć.

Rozmawiał Robert Migdał

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska