Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Mroczkowska: Nie lubię oglądać meczów z trybun

Paweł Witkowski
Tomasz Hołod
- Mamy zespół, w którym każda zawodniczka może wyjść na plac i zaprezentować naprawdę wysoki poziom, niestety, jeszcze nie zawsze to się udaje udowodnić - mówi w wywiadzie dla "Gazety Wrocławskiej" atakująca Impelu Wrocław Katarzyna Mroczkowska.

Jak zdrowie? Kontuzja uniemożliwiła Pani w niedzielę występ we wrocławskiej Orbicie z mistrzyniami Polski z Sopotu...
Badanie USG nic bardzo poważnego nie wykazało. Mam nadzieję, że na dniach wrócę do normalnych treningów, bo nie lubię oglądać meczów swojej drużyny siedząc za bandą. Zdecydowanie wolę grać niż kibicować. Bardzo chciałabym pomóc zespołowi już w sobotę. W piątek skonsultuję to z lekarzem. Uraz ścięgna Achillesa to poważna sprawa. Nie można ryzykować nasilenia się kontuzji. Mamy silny skład i wiem, że dziewczyny sobie poradzą na tym etapie rozgrywek. Ważne, żeby mieć pełną, zdrową ekipę w decydującej fazie sezonu.

W tym sezonie kapitanem zespołu została serbska środkowa - Vesna Djurisić. Nie brakuje Pani opaski - dotychczasowych obowiązków, pomeczowych konferencji...
Nie zazdroszczę Veśnie (śmiech). Byłam kapitanem wiele lat. Wiąże się to z ogromną ilością dodatkowych obowiązków. Teraz mam czas, żeby zająć się sprawami, które wcześniej musiałam odkładać.

Znana jest Pani z umiłowania do dalekich podróży...
Chyba muszę wymyślić nowe hobby, bo często padają o nie pytania...

Zawitała Pani m.in. do Kuby, Chin, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Tybetu, Peru. Który z wyjazdów zapadł w pamięci najbardziej?
Zawsze jest fajnie. Taka podróż to ogromna odskocznia od wrocławskiej codzienności. Daje kopa na cały rok. Sam sposób, w jaki podróżujemy z Wiolą Szkudlarek, sprawia, że wyjazd staje się ciekawy. Zdecydowanie najlepszą "wycieczką" był wypad do Indii. To niesamowity kraj. Wieczny element zaskoczenia sprawiał, że nie mogłyśmy się tam nudzić. Miałyśmy masę przygód. Tylko pozytywnych, choć nie zawsze na początku było nam do śmiechu. Chętnie pojechałabym tam jeszcze raz.

Taka podróż to spore przedsięwzięcie. Ile trwają przygotowania?
Plan mamy taki, by się solidnie przygotować. Jednak nigdy w stu procentach się nam to nie udaje... Decyzja o wyborze miejsca podróży zapada na przełomie marca i kwietnia. Podejmujemy ją spontanicznie. Wtedy też kupujemy bilet lotniczy, który najpewniej będzie wówczas tańszy niż na kilka dni przed podróżą. Najważniejsze, by wziąć ze sobą przewodnik. Najczęściej przeglądamy go dopiero na miejscu.

Czy te częste podróże to nie jest odbijanie sobie tego, że niemal całą karierę spędziła Pani we Wrocławiu?
Ja po prostu nie chciałam przechodzić do innego klubu. Pojawiały się oferty z innych drużyn, także i zagranicznych. Jednak nie chciałam się stąd wyprowadzać. Nie żyję wyłącznie siatkówką, a Wrocław daje wiele możliwości rozwoju.

Prowadzi Pani bloga o podróżach, w trakcie wyjazdu do Chin opisywała też swoje wrażenia dla Czytelników "Gazety Wrocławskiej". Pojawiły się pomysły, żeby w przyszłości zająć się pisaniem?Jeszcze nie ustaliłam, co będę robić po zakończeniu kariery sportowej, a pomysł prowadzenia bloga pojawił się nagle. Chciałam przekazać najbliższym i znajomym, gdzie jestem, jak podróżuję, co się tam wydarzyło. Tak naprawdę, to po powrocie, z miejsca wpadamy w wir życia codziennego i nie ma kiedy opowiedzieć i pow-wspominać podróży. Nawet nie ma czasu przeglądnąć zdjęć. Przyznam, że wszystkich tegorocznych fotografii z wyjazdu do Peru jeszcze nie zdążyłam obejrzeć. Nad napisaniem książki raczej się nie zastanawiam. Rynek jest zasypany tytułami o tej tematyce na różnym poziomie.

Jak odebrała Pani ten początek sezonu? Zdecydowanie wam się nie udał, a oczekiwania kibiców i środowiska siatkarskiego związane z przejęciem klubu przez Impel były duże...
Wiele osób oczekiwało innego startu w tych rozgrywkach. Patrząc na to, w jaki sposób się przygotowywałyśmy, jak trenowałyśmy i jak rozgrywałyśmy mecze przed sezonem, też liczyłyśmy na lepsze wyniki. Na pewno mamy zespół, w którym każda zawodniczka może wyjść na plac i zaprezentować naprawdę wysoki poziom, niestety, jeszcze nie zawsze to się udaje udowodnić. Szkoda niedzielnej przegranej z Atomem. Zwycięstwo na pewno podniosłoby morale drużyny. Mecz był wyrównany, grałyśmy u siebie, więc przy odrobinie szczęścia te punkty mogłyśmy zdobyć. Teraz jednak jedziemy do Muszyny i tam powalczymy o punkty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska