Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Dziewiątkowska-Mleczko. Od Tercetu do muzyki poważnej

Robert Migdał
Katarzyna Dziewiątkowska-Mleczko kontynuuje muzyczne tradycje rodziców
Katarzyna Dziewiątkowska-Mleczko kontynuuje muzyczne tradycje rodziców Michał Pawlik
Rozmowa z córką założycieli Tercetu Egzotycznego - Zbyszka Dziewiątkowskiego i Izabelli Skrybant - Katarzyną Dziewiątkowską-Mleczko, której kompozycje muzyki poważnej były prezentowane podczas koncertu Koła Młodych Związku Kompozytorów Polskich na tegorocznym Festiwalu "Warszawska Jesień"

Śpiewasz razem z mamą w Tercecie Egzotycznym, tańczysz na estradzie, a tu nagle dowiaduję się, że utwory, które skomponowałaś, i to utwory muzyki poważnej, współczesnej, były prezentowane podczas koncertu Koła Młodych ZKP na "Warszawskiej Jesieni" - festiwalu o światowej randze...

Mam nadzieję, że to dopiero początek, że się rozkręcam.

Zaprezentowane zostały moje dwa utwory: jeden, bardzo króciutki, bo minutowy - na gitarę elektryczną i fortepian. Drugi utwór był dłuższy: na dwie perkusje i fortepian. Choć jestem kojarzona z Tercetem, to moje związki z muzyką poważną są stare jak ja sama (śmiech). Gram na fortepianie od piątego roku życia, skończyłam Państwową Szkołę Muzyczną I i II stopnia, a teraz kończę wrocławską Akademię Muzyczną na wydziale kompozycji i teorii muzyki. Czyli nie pozmieniało mi się tak w głowie od razu, z dnia na dzień. Pociąga mnie zarówno estrada, śpiewanie, jak i samo komponowanie muzyki - współczesnej, pozornie mniej przystępnej. Łączę już długo te dwie dziedziny życia.

To, że profesjonalni, zawodowi muzycy grali na scenie Twoje utwory, które sama stworzyłaś, i to na dodatek na festiwalu muzyki współczesnej, to dla Ciebie duże wyróżnienie?

I to bardzo duże, ale nie zamierzam spocząć na laurach. Mam nadzieję, że to dopiero początek, że się rozkręcam (śmiech). Pierwszy raz pokazałam to, co skomponowałam, tak szerokiej publiczności, wśród której jest wielu kompozytorów, znawców muzyki, profesorów. Ale nie traktuję tego tak, jakbym złapała Pana Boga za nogi: zabieram się do pracy i komponuję dalej.

I jak zareagowali na Twoje utwory?

Gratulowali mi. To było bardzo miłe. Więc chyba się podobało.

Talent kompozytorski odziedziczyłaś po rodzicach?

Myślę, że tak. Tato napisał przecież wiele wspaniałych piosenek dla Tercetu. Mama też jest muzykiem. Ale nie tylko muzykę dostałam od nich w genach. Znajomi mówią, że mówię i zachowuję się jak tato, a czasami jak mama...

... a i urodę masz po mamie - pięknej kobiecie.

Tak właśnie mówią (śmiech).

Ale nie zwalajmy wszystkiego na geny. Ciężko pracowałaś?

Od piątego roku życia ćwiczyłam na fortepianie. Nie zawsze mi się chciało, bo wolałam kopać piłkę z chłopakami na podwórku, ale mama brała mnie na rozmowę i groziła: "Jak nie chcesz ćwiczyć, dobrze, to jutro cię wypisuję z lekcji". I to działało. Siadałam i grałam. W średniej szkole muzycznej już dojrzałam do tego, że chcę w życiu zajmować się muzyką i że na pewno będę zdawać na akademię muzyczną.
Nadal grywasz na fortepianie?

Ja się do tego kompletnie nie nadaję: jak mam usiąść przy klawiszach przed ludźmi, to mi się ręce trzęsą. Wolę pisać muzykę, teksty, śpiewać, a jeśli grać, to tylko w domu, dla siebie...

Komponowanie to ciężka praca?

Dla mnie pisanie muzyki czy tekstów do piosenek to jest przyjemność. Łączę pracę z przyjemnością. Tak samo jest ze śpiewaniem z Tercetem Egzotycznym - wychodzę na scenę i jestem w swoim żywiole i od razu zapominam, że na przykład musiałam jechać busem na koncert dziesięć godzin.

Co Cię kręci w muzyce?

Podczas śpiewania cudowne jest to, że ludzie skupiają się na tobie, widać, że chcą cię słuchać, że ich wzruszasz.

Jak siadam do pisania, to czuję, że mogę się wyrazić, że mogę opowiedzieć jakąś historię, przekazać ją innym. A podczas śpiewania cudowne jest to, że ludzie skupiają się na tobie, widać, że chcą cię słuchać, że ich wzruszasz.

A jak inni muzycy wykonują Twoje utwory na scenie, to co czujesz?

Stres.

A nie dumę, że to, co przelałaś na papier, ktoś gra, śpiewa, ktoś inny słucha...

Dumę też, ale przede wszystkim stres. Dręczą mnie pytania: "Czy wyjdzie na pewno tak, jak chciałam?", "Czy się spodoba to, co wymyśliłam?". Bo jak już coś napiszę, to do końca nie jestem zadowolona, do ostatniej chwili nie wiem czy to właśnie "to", czy nie powinnam czegoś zmienić. A na dodatek wielu ludzi z branży muzycznej, jak każdej innej, jest zawistnych i zazdrosnych i krytykują tylko dla samej krytyki...

Pewnie "życzliwi" wytykają Ci cały czas, że robisz karierę dzięki rodzicom, że sama pewnie byś do niczego nie doszła, gdyby nie Tercet i nazwisko Dziewiątkowska.

Dokładnie jest tak, jak mówisz. To jest okrutne, ale nie będę z tym walczyła. Rodzice byli całe życie krytykowani i dawali sobie z tym radę. Mam z jakiego wzorca czerpać. Wokół nich też przez cały czas byli zawistni ludzie. Jedyny sposób, to się nie przejmować i czerpać radość z tego, co się robi.
Teraz kończysz piąty rok i co dalej?

Ciężko mi o tym myśleć, bo studia to dla mnie cudowny okres życia.

To może studia doktoranckie?

Zobaczymy, może kiedyś... Na razie muszę się skupić na obronie dyplomu na Akademii.

A w życiu estradowym?

Nagrywam z mamą płytę: tylko mama i ja, bez Tercetu. Duety - klasyczne piosenki latynoamerykańskie, takie jak "Vaya con Dios", jak i zupełnie nowe, napisane specjalnie dla nas.

Trudno było Cię złapać na tę rozmowę, bo ostatnio ciągle przesiadujesz w... szkole teatralnej. Grasz w jakiejś sztuce?

Nie. Wrocławskie uczelnie: plastyczna, muzyczna i teatralna współpracują ze sobą i jak ludzie ze szkoły teatralnej robią przedstawienie, to studenci z ASP robią im scenografię, a my, z muzycznej - muzykę do granej sztuki. A że na wydziale kompozycji, na piątym roku, są tylko dwie osoby - ja i mój kolega - to właśnie na mnie trafiło i piszę muzykę do przedstawienia studentów szkoły teatralnej. To wspaniała rzecz, zdobywam cenne doświadczenie.

A może z teatrem zwiążesz swoją przyszłość?

To by było cudowne. Bardzo bym chciała komponować muzykę do przedstawień teatralnych, do filmów. Lubię to. Mam do tego wielkie serce. Ale Polska to nie Hollywood, u nas robi się bardzo mało filmów i przez to jest małe zapotrzebowanie na kompozytorów muzyki filmowej.

Już tak nie narzekaj: niedługo w Bielanach Wrocławskich, gdzie mieszkasz, prawie za płotem twojego domu, powstanie wielkie centrum filmowe - takie małe polskie Hollywood, więc może masz szansę, tak po sąsiedzku.

Zobaczymy (śmiech), byłoby cudownie.

Których kompozytorów muzyki filmowej cenisz najbardziej?

Bardzo Jana P. Kaczmarka. Klasa sama w sobie. John Williams, który napisał muzykę do "Gwiezdnych wojen" czy "Listy Schindlera" - jest cudowny. No, ale taką moją pierwszą miłością, która trwa do dzisiaj, jest Ennio Morricone - te jego cudowne brzmienia, w które ubrał westerny. Chciałabym kiedyś komponować tak jak oni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska