Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kasjerka z Dworca Świebodzkiego: Budzili nas pasażerowie stukający w okienka kas

Grzegorz Chmielowski
Fot. Tomasz Ho£Od / Polska Press
Już ponad rok trwa nasza akcja „Oddajcie nam Świebodzki!”. Nie wierzymy, że Dworzec Świebodzki, usytuowany w samym centrum stolicy Dolnego Śląska, nie jest potrzebny do rozwoju kolei i aglomeracyjnej, i regionalnej. Uważamy, że właśnie tu mogliby dojeżdżać pociągami wrocławianie z dalekich osiedli i mieszkańcy podmiejskich miejscowości. I wszyscy stąd wyruszać w inne rejony Wrocławia. Weronika Licznerska opowiada o Dworcu Świebodzkim, gdy była tam kasjerką i sprzedawała bilety na pociągi.

Jak Pani trafiła na Świebodzki?

Skończyłam technikum handlowe i chciałam być dyżurnym ruchu na kolei. Ale akurat brakowało kasjerów i tymczasowo skierowano mnie do kasy. Najpierw na stację Brzeg Dolny, potem na Świebodzki. Pracowałam tam w latach 1965-1966. Gdy wróciłam z urlopu macierzyńskiego, byłam na Głównym. Ale zwolniłam się, bo na Głównym zawsze były ogromne kolejki i nerwówka. Zaczęłam pracę w handlu i tak jest do dzisiaj.

Jak się pracowało w kasie na Świebodzkim?

Tam też był spory ruch, ale Świebodzki miał swój klimat, taki kameralny. Pociągi jeździły do godz. 23, więc potem kasjer mógł się na zapleczu zdrzemnąć. Budzili nas pasażerowie stukający w okienka kas. Nie było oczywiście żadnych komputerów, tylko liczydła. Kartonik wsadzało się do maszyny, która drukowała bilet. A gdy nie było takiej stacji w skorowidzu, należało blankiet biletu wypisać ręcznie. A czasem też policzyć kilometry wedle specjalnej mapy i obliczyć cenę biletu, gdy pasażer życzył sobie jakąś nietypową trasę. Z liczeniem bywały kłopoty, bo nas kontrolował nadzór w Krakowie. Niektórzy kasjerzy się mylili, musieli pokryć brakujące sumy. No i odchodzili z tej pracy. Ja się nie myliłam, dobrze mi szło liczenie. Może dlatego do dziś, mimo emerytury, wciąż pracuję w sklepie.

Nie szkoda Świebodzkiego?

Pewnie, że szkoda. Gdy już nie pracowałam w PKP, przyjeżdżałam zobaczyć, jak wygląda, jeździłam stąd w sentymentalne podróże do Brzegu, by zobaczyć moje pierwsze miejsce pracy. Teraz Świebodzki, choć działają tu różne instytucje, wygląda na opuszczony. Kiedyś tętniło tu życie. Chciałabym, by pociągi wróciły na Świebodzki. Jest stworzony do obsługi ruchu w centrum. Zwłaszcza że w nowoczesnych pociągach kabiny maszynistów są po obu stronach składu. Na pewno rozładowałoby to korki, bo teraz we Wrocławiu jest wielki kłopot z przejazdem samochodem. Ale chciałabym też, żeby pozostał tam niedzielny bazar. Ludzie zdecydowanie go potrzebują.

Mieszka Pani na Strachocinie, to widzi Pani, że pociągi na Wojnów jadą pustawe...

Ale gdy kiedyś powstanie pętla z Głównego przez Jelcz, Siechnice dookoła miasta, to pasażerów nie zabraknie. Pewnie wielu chciałoby także dojeżdżać na Świebodzki, by mieć bliżej do pracy czy uczelni.

Rozmawiał: Grzegorz Chmielowski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska