Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karolina Semeniuk-Olchawa: Za jakiś czas chciałabym komentować ręczną w telewizji

Wojciech Koerber
Karolina Semeniuk-Olchawa, absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim.
Karolina Semeniuk-Olchawa, absolwentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Piotr Krzyżanowski
Z Karoliną Semeniuk-Olchawą, szczypiornistką KGHM Metraco Zagłębia Lubin i reprezentacji Polski (4. miejsce na MŚ), rozmawia Wojciech Koerber.

Coś się zmieniło w Pani życiu po grudniowych MŚ w Serbii?

Wciąż próbuję wrócić do rzeczywistości, choć piękne wspomnienia zostaną na całe życie. Teraz jednak muszę się skupić na pracy w klubie. Zaczynamy grać środa-sobota, w styczniu czeka nas pięć spotkań, w lutym siedem. Trzeba wywalczyć jak najlepszą pozycję przed fazą play-off.

Widziałem, że w uznaniu ostatnich zasług dostałyście po misiu i po kawałku tortu, a także po... obietnicy premii. Coś z tej obietnicy już wynikło?

Tak, mamy obiecaną premię, a także ministerialne stypendium, czekamy na dalsze informacje. W poniedziałek jedziemy też do PKOl.-u, bo Kapituła Nagrody im. Piotra Nurowskiego uznała nas za drużynę roku.

A jakiej wysokości ma to być premia?

Ma być godna. Powiem szczerze, że o fajne pieniądze chodzi, zresztą nas każde by satysfakcjonowały. Ale zostawmy to, póki co. Nam chodziło o sukces, o medal. Mam nadzieję, że zrobiłyśmy dużo dla kobiecej piłki ręcznej w Polsce.

A mnie te Pani sukcesy tak do końca nie cieszą. Kończyła Pani dziennikarstwo na Uniwersytecie Wrocławskim, zatem konkurencja rośnie nam, pismakom, w siłę.

Na razie zamierzam jeszcze przez kilka lat pograć, bo to moja pasja. Nie wyobrażam sobie innego scenariusza.

A jak już skończy Pani grać, to prasa, radio czy telewizja?

Najbardziej chciałabym zostać komentatorem telewizyjnym. Piłki ręcznej, oczywiście. Kobiecej. Z nią się czuję najlepiej, mam za sobą kilkanaście lat grania i doświadczeń. Nie chciałabym być od wszystkiego i od niczego. Nie wyobrażam sobie komentowania piłki nożnej czy siatkówki, bo o tym już wielkiego pojęcia nie ma.

To ja może będę odradzał pracę w regionalnych gazetach codziennych. Bo my tu musimy być właśnie, po trosze, takimi ludźmi renesansu, co znają się na wszystkim, czyli na niczym. I którym w jedną z dyscyplin ciężko jest się wgłębić wyjątkowo. Ale z Pani nazwiskiem droga do komentowania szczypiorniaka otwarta.

Mam taką nadzieję.

A miałyście nadzieję na tak długi pobyt podczas MŚ w Serbii? Karolina Szwed-Orneborg powiedziała tuż przed meczem 1/8 z Rumunią, że wygracie, bo... zostały jej jeszcze w torbie trzy pary czystych skarpet. To znaczy, na ćwierćfinał, półfinał i spotkanie o pierwsze lub trzecie miejsce.

Przed meczem z Rumunią faktycznie nie wiedziałyśmy, czy powoli się już pakować. Po pierwszej połowie wiele wskazywało na to, że jedziemy do domu. Od 43. minuty każda z nas zaczęła jednak przecierać oczy ze zdumienia. To był impuls do dalszych zwycięstw, nad francuską potęgą w kolejnej fazie. Grałyśmy do końca, a w domu były już Norweżki, Rumunki, Węgierki czy Hiszpanki. Dlatego, choć były później smutek i łzy, to na spokojnie oceniam nasze czwarte miejsce jako duży sukces. Pewnie, że brakuje tej blaszki, i że wszystkie mamy poczucie, iż mogło się skończyć radośniej. Ale chciałabym podkreślić, że zaskoczyłyśmy wszystkich ekspertów. Apetyt rósł w miarę jedzenia, a po pierwszej połowie meczu z Danią (o brąz – WoK) wieszałyśmy sobie na szyjach medale.

I w przyszłości, przy nazwisku komentatorki Semeniuk Olchawy, można by pisać „medalistka MŚ”. Ale to nic straconego jeszcze.

Mam nadzieję, że nie zaprzepaścimy eliminacji do ME, by znów nie popaść w marazm, jak w ostatnich latach. Liczę, że nie była to moja ostatnia duża impreza. Mam 30 lat i nie jestem zawodniczką wyczerpaną, a zdrowie jak na razie dopisuje. Cały czas myślę o grze na jak najwyższym poziomie i wierzę, że czekają mnie jeszcze sukcesy z kadrą, a z klubem mistrzostwo Polski.

Ostatnim selekcjonerom kadry nie zależało jakoś wybitnie na wyczerpaniu Pani sił.

Wolałabym czuć się troszeczkę bardziej podmęczona po MŚ. Przydzielono mi jednak rolę egzekutorki rzutów karnych i nie mogłam bardziej pomóc koleżankom na boisku, choć chciałam. Ale swoje zadanie wykonałam bardzo dobrze. Czuję się trochę niewykorzystana, może w przyszłości będzie inaczej.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska