Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamil Chanas: Przez siedem lat zmieniłem się jako człowiek i koszykarz [ROZMOWA]

Rafał Bajko
Kamil Chanas żegna się ze Stelmetem Zielona Góra i wraca do rodzinnego Wrocławia. Ze Śląskiem wiąże ambitne plany
Kamil Chanas żegna się ze Stelmetem Zielona Góra i wraca do rodzinnego Wrocławia. Ze Śląskiem wiąże ambitne plany Mariusz Kapala
Rozmowa z Kamilem Chanasem, nowym graczem i wychowankiem Śląska Wrocław, m.in. o sukcesach w Stelmecie Zielona Góra, specjalnej rękawiczce oraz planach na nowy sezon.

Nie było Panu żal opuszczać Stelmet? W końcu w ciągu czterech lat zdobył Pan z tym klubem cztery medale.

Na pewno sentyment do zielonogórskiej ekipy pozostanie na zawsze. Podobnie jak świetne wspomnienia. Jest mi jednak o tyle łatwiej, że wracam do swojego rodzinnego miasta i jednocześnie macierzystego klubu.

A ile jest prawdy w tym, że istotnym argumentem skłaniającym Pana do powrotu do Wrocławia był fakt, że rodzina Chanasów ostatnio się powiększyła?

Myślę, że to akurat nie było decydujące. Otrzymałem po prostu konkretną ofertę ze Śląska. Oczywiście będzie nam teraz z żoną dużo łatwiej. Na miejscu są nasi rodzice, a wiadomo, że pomoc przy małym dziecku zawsze się przyda.

Jest Pan jak na razie pierwszym nowym graczem WKS-u. Więcej mówi się o tym, kto wrocławską ekipę opuszcza. Lista się wydłuża: Gabiński, Wiśniewski, ostatnio Dłoniak. Nie boi się Pan, że Śląsk będzie słabszy niż w ubiegłym roku?

Wie pan, na papierze to zawsze różnie wygląda. Wszystko i tak wychodzi na parkiecie. Mam zaufanie do działaczy klubu, że stworzony zostanie tutaj naprawdę ciekawy zespół. Dlatego nie mam żadnych obaw. Fakt, że rynek polskich zawodników coraz bardziej się zawęża, ale w Śląsku zawsze walczy się o najwyższe cele. Tak będzie i tym razem.

Wróćmy jeszcze na chwilę do tematu Stelmetu. Przez okres spędzony w Zielonej Górze stał się Pan symbolem tego klubu. Podobno chcą tam zastrzec numer, z którym Pan grał, a koszulkę wywiesić pod kopułą hali. Kamil Chanas stał się w związku z tym bardziej "zielonogórski" czy zawsze był i będzie "wrocławski"?

Na pewno jest to bardzo miłe. Nie da się ukryć, że jestem tam kojarzony z sukcesami. Gdy dołączałem do Stelmetu cztery lata temu, celem był awans do fazy play-off, a sezon zakończyliśmy z brązowymi medalami. Potem było jeszcze srebro i dwa mistrzostwa Polski. Jednak nie da się tego porównać do mojego podejścia do Śląska. To jest mój klub i tutaj jest mój dom. Życzę każdemu zawodnikowi, żeby miał takie miejsce, o którym będzie mógł mówić, że tam się czuje najlepiej.

Przykładem takiego gracza jest np. Mantas Cesnauskis. Wrócił do Słupska i zdobył z Energą Czarnymi brązowy medal. Pan wraca do Wrocławia również po to, aby znów stać się graczem pierwszej piątki. W ostatnim sezonie tych minut w Stelmecie za dużo Pan nie dostawał.

Na pewno to też był jeden z argumentów. Mam również coś do udowodnienia, bo wiele osób pamięta mnie jeszcze z czasów powrotu po poważnym złamaniu ręki. Przez siedem lat zmieniłem się jako człowiek i koszykarz. Proszę pamiętać, że w Stelmecie grałem z czołowymi polskimi graczami. Nie brakowało też gwiazd zagranicznych. Występowaliśmy w Eurolidze. To wszystko sprawiło, że faktycznie nie było łatwo o minuty na parkiecie. Teraz jednak otwieram nowy rozdział we Wrocławiu.

Wspomniał Pan o kontuzji. Z ręką wszystko jest już w porządku?

Tak, wszystko jest ok. Po operacji były jednak bardzo poważne komplikacje. Do tego stopnia, że nie mogłem ruszać ręką. Bardzo pomógł mi mój przyjaciel Adam Kawczyński, który wymyślił specjalną rękawiczkę. Wykonała ją firma pana Paluszkiewicza. Rękawiczka służy mi zresztą do dziś, bo dzięki niej mam pełną sprawność w ręce podczas gry.

Kontrakt ze Śląskiem podpisany, sprawy służbowe ma Pan już zatem z głowy. Nadchodzi czas wakacji, dlatego jestem ciekawy, czy państwo Chanasowie mają jakieś wyjazdowe plany?

Wybieramy się na tydzień nad polskie morze. Osobiście nie mogę się już jednak doczekać startu sezonu i ponownych występów przed wrocławską publicznością.

Za samym miastem chyba też Pan się tęsknił?

Oczywiście. W końcu będzie okazja, by odwiedzić starych znajomych i ulubione miejsca.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska