Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamel: Po prostu Egipcjanie chcą lepszego życia

Ahmed Kamel
Polskapresse
Z Ahmedem Kamelem, Egipcjaninem, właścicielem wrocławskiego Alibaba Shisha Baru, rozmawia Jacek Antczak.

Widzę, że w Pana knajpce na okrągło lecą wiadomości z Egiptu. Telewizje mówią prawdę o tym, co się dzieje w Pana ojczyźnie?
Zależy które. Proszę spojrzeć - na Al-Jazeerze wciąż pokazują zamieszki i strzały, a na Egypt TV i Al-Arabii mieszkańców Kairu, którzy nie są wściekli i nie rzucają butelkami z benzyną, tylko spokojnie mówią, o co im chodzi.

To który obraz jest prawdziwszy?
Myślę, że ten drugi, Al-Jazeera wciąż pokazuje stare zdjęcia, nie nadaje na żywo. Zresztą, patrząc na różne wiadomości, można otrzymać 100 różnych opinii, a ja i tak łapię za telefon i dzwonię do braci i sióstr, którzy mieszkają godzinę drogi od Kairu, i oni relacjonują mi, co się naprawdę dzieje.

Wiedzą, co się dzieje?
Są znakomicie zorientowani. Mam bardzo liczną rodzinę. Kilku moich bliskich pracuje w rządzie, a kilku w armii. Są też tacy, którzy uczestniczą w manifestacjach i uważają, że prezydent Mubarak powinien ustąpić.

Czyli zdarza się, że są po dwóch stronach barykady podczas tej rewolucji?
Nie do końca - w Egipcie nie ma rewolucji. To nie jest walka o wolność, bo w Egipcie od 1973 roku panują pokój i demokracja. Owszem, Egipcjanie różnie oceniają rządy prezydenta Mubaraka - mniej więcej połowa chce teraz jego ustąpienia. Ale są różne zdania na jego temat; to każdy wie, że jest świetnym dyplomatą, bardzo kocha Egipt i jest gwarantem pokoju w całym regionie. Zresztą, można powiedzieć, że nie tylko jest prezydentem Egiptu, ale jednoczy państwa z całego regionu. Przywódcy sąsiednich krajów bardzo liczą się z jego zdaniem.

Jeśli to nie rewolucja, to co? Co się dzieje w Egipcie?
To samo, co w wielu krajach świata; ludzie pokazują, że chcą lepiej żyć. Teraz są kłopoty gospodarcze, podniesiono ceny, wielu Egipcjan nie ma pracy, a ci wykształceni chcieliby mieć więcej szans na dobry start i godne życie. Tego się domagają. Wielu z nich uważa, że prezydent Mubarak i obecny rząd tego nie zapewnią, i chcą, żeby ktoś inny przejął rządy. Ja akurat uważam, że aktualnie nie ma odpowiedniej osoby na to stanowisko. Mubarak rządził 30 lat. Potrzeba czasu, by przygotować jego następcę, który by przejął rządy nad krajem, w którym mieszka 80 milionów ludzi. Prezydent Mubarak nie jest aniołem, ale też nie jest diabłem czy dyktatorem - to normalny człowiek, który może popełniać błędy, i warto dać mu szansę, żeby je poprawił.

Wśród manifestujących przeciwników obecnego władzy są przeróżne grupy - zarówno zwolennicy liberalnej demokracji, jak i ortodoksyjni muzułmanie. Czy po tym, jak Mubarak ustąpi, może dojść do wojny domowej i walki o władzę?
W Egipcie nie ma konfliktów religijnych. Wszyscy żyją koło siebie jak bracia - chrześcijańskie kościoły stoją obok meczetów. Nikt tam nie pyta o to, kto w co wierzy, więc nie jest ważne, czy kolejny prezydent będzie prochrześcijański, czy promuzułmański - w naszym kraju religia nie jest problemem. Znacznie ważniejsze dla Egipcjan jest to, żeby nie było bezrobocia i biedy.

A Pan jak sobie radzi?
Mam dwa domy i dwa takie same biznesy - jeden w Egipcie, drugi we Wrocławiu. Pracowałem w hotelu w Dubaju, ale kiedyś przyjechałem do domu i w Egipcie poznałem piękną Małgosię, turystkę z Wrocławia, która jest dziś moją żoną. Prowadzimy w centrum Wrocławia knajpkę, moim zdaniem jedyną naprawdę egipską w naszym mieście - wszystko sprowadzamy z mojego kraju, nawet szklanki.

Ludzie pokazują, że chcą lepiej żyć

Kiedy się Pan wybiera do Egiptu?
Mam mamę w starszym wieku i jeżdżę do domu regularnie co pół roku - w październiku i w marcu. W tym roku będzie tak samo, niezależnie od tego, co będzie się tam działo, za miesiąc jadę pooddychać egipskim powietrzem.

Czy Egipcjanie nie martwią się, że teraz przestaną tam przyjeżdżać turyści?
Wiele krajów, do których ludzie jeżdżą na wakacje, stawało przed różnymi problemami, strajkami i manifestacjami, ale turyści zawsze wracają w miejsca, które kochają. A kto raz był w Egipcie, to do niego zawsze wraca. Tak będzie i teraz. A Egipcjanie mówią, że z tej sytuacji wyjdą jeszcze silniejsi i w naszym kraju będzie coraz lepiej.

6 ofiar śmiertelnych, 836 rannych, kolejne starcia między zwolennikami i przeciwnikami prezydenta Hosniego Mubaraka i pierwsze zdecydowane interwencje wojska - oto kolejny dzień zamieszek w stolicy Egiptu. Włączenie się armii do ulicznych starć to przełom w trwających od minionego tygodnia zamieszkach. Do tej pory wojsko twierdziło bowiem, że wszyscy obywatele Egiptu, używający pokojowych środków, "mają zagwarantowaną wolność słowa". W egipskiej stolicy nieustannie dochodzi do plądrowania i podpaleń. Wczoraj w płomieniach stanęły między innymi wielki supermarket na przedmieściu Kairu oraz budynki niedaleko placu Tahrir, koło pięciogwiazdkowego hotelowego wieżowca z widokiem na Nil. Po nocnych starciach premier Egiptu Ahmed Mohammed Szafik zaprosił ugrupowania opozycyjne na rozmowy. Propozycję odrzucili Mohamed El-Baradei i Bractwo Muzułmańskie, główna siła opozycyjna w tym kraju. MG

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska