Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalinowscy, czyli krótka historia pewnej miłości

Justyna Kościelna
Maria i Bogdan Kalinowscy, stali goście festiwalu Era Nowe Horyzonty
Maria i Bogdan Kalinowscy, stali goście festiwalu Era Nowe Horyzonty Marcin Oliva Soto
Bohaterowie tygodnia: państwo Maria i Bogdan Kalinowscy, najbardziej znani kinomani w Polsce, jak co roku przyjechali na festiwal Era Nowe Horyzonty

Liczbami, tytułami i datami strzelają jak z karabinu. Pierwszy wpis do specjalnego, filmowego rejestru? Rok 1958. Pierwszy wspólnie obejrzany film? "Król, dama, walet" Jerzego Skolimowskiego. Rekordowy pod względem obejrzanych produkcji rok? 2009 z... 562 wizytami w kinie. Komu liczba ta wydaje się zawrotna, niech doda do niej jeszcze, bagatela, 10 tysięcy.

Tak, tak, to nie pomyłka. Państwo Maria i Bogdan Kalinowscy z Poznania w sumie zobaczyli prawie 11 tys. filmów. I licznik ten wciąż bije, bo najsłynniejszą parę polskich kinomanów spotkaliśmy na festiwalu Era Nowe Horyzonty, kiedy przemykali z jednego seansu na drugi. Byli w świetnej formie, mimo że zbliżała się 10 godzina siedzenia w kinie. Nowohoryzontowa jazda od rana do nocy najwyraźniej bardzo dobrze im służy.

Jak zaczęła się ich wielka miłość do kina? Prozaicznie. Kilkunastoletnia Maria (wtedy jeszcze Makowska) poszła - przez pomyłkę - dwa razy na ten sam seans. I postanowiła, że już nigdy więcej jej się to nie przytrafi. Założyła zeszyt, w którym skrzętnie odnotowywała kolejne widziane produkcje. Kiedy poznała Bogdana, swojego przyszłego męża, w zeszycie widniało już ponad 500 wpisów. On miał znacznie skromniejszy dorobek, chociaż zachwycał go m.in. Federico Fellini swoim "8,5".

- Poznaliśmy się na kursie dla bibliotekarzy. Prowadzący dał nam do przeczytania kilkanaście lektur. Moja biblioteka była świetnie wyposażona, więc zaproponowałem Maryleńce, że jej te książki pomogę zdobyć - wspomina pan Bogdan. Zdobył. I książki, i serce. A wraz z sercem miłość do X muzy.

Nawet w hollywoodzkim gniocie można znaleźć coś dobrego

Od pamiętnego kursu Anno Domini 1973 filmy oglądają i oceniają już wspólnie. Ba, wypracowali własny system, który pomaga im odnaleźć się w gąszczu obejrzanych tytułów. Pan Bogdan wymyślił nawet... specjalny, skrótowy alfabet, by robić notatki w ciemnym kinie.

Kalinowscy nigdy nie wybrzydzają - chodzą na wszystkie filmy, które akurat są w repertuarze. I mają żelazną zasadę - choćby film był nie wiadomo jak słaby, nie wychodzą przed napisami końcowymi.

- Twórcy trzeba po prostu dać szansę, by wypowiedział się do końca - tłumaczy pani Maria. I dodaje, że w każdym, nawet najbardziej koszmarnym hollywoodzkim gniocie, ze strzelankami i pościgami, można odnaleźć jakieś dobre strony.

- Czasem trzeba tylko bardzo długo nad nim myśleć. Znacznie dłużej niż reżyser - śmieje się kobieta.

Poznaniacy mówią, że mogliby właściwie nie wychodzić z kina. Od 2000 roku oglądają coraz więcej filmów - tak dużo, że pan Bogdan nie nadąża z wpisywaniem opisów pod każdym z nich. Szaleństwo? Być może. Ale jakie przyjemne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska