Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jurkowlaniec: władze Wrocławia popełniły grzech zaniechania. Miasto nie poradzi sobie bez spalarni

Arkadiusz Franas
Marszałek Dolnego Śląska Rafał Jurkowlaniec
Marszałek Dolnego Śląska Rafał Jurkowlaniec fot. Janusz Wójtowicz
Ile rzeczywiście pieniędzy Dolny Śląsk zdoła urwać z unijnego tortu na własne potrzeby? Czy w naszym regionie powstała antywrocławska koalicja i czy zaczyna już odnosić sukcesy? Ile poseł Grzegorz Schetyna znaczy dla naszego regionu teraz, a ile znaczył, gdy był w rządzie? Czy Wrocław będzie musiał jednak oddać 50 milionów złotych ze swojej kasy za obwodnicę? Jak się skończy sprawa podwyższonych opłat za wywóz śmieci? Czy jest konflikt między Rafałem Jurkowlańcem a Rafałem Dutkiewiczem? O Dolnym Śląsku rozmawiają marszałek Rafał Jurkowlaniec i Arkadiusz Franas, redaktor naczelny "Gazety Wrocławskiej".

To jak to jest z tą panią minister rozwoju regionalnego Elżbietą Bieńkowską? Dołożyła nam unijnych pieniędzy, ale nadal mamy mniej niż inni?
To nieprawda. Jesteśmy teraz na trzecim miejscu w rankingu województw, jeżeli chodzi o nowy unijny budżet. W latach 2014-2020 nasz region będzie miał do dyspozycji ponad dwa miliardy euro! I to jeszcze nie koniec. Przyzna pan redaktor, że to robi wrażenie. Na konwencie marszałków w Białowieży Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zaproponowało nam "zaledwie" 1 mld 636 mln euro. Od razu powiedziałem, że to kwota nie do przyjęcia. Po dziesięciu dniach i wielu negocjacjach z minister Bieńkowską mogłem z dużą satysfakcją ogłosić Dolnoślązakom, że udało się wywalczyć dodatkowe 370 mln euro. Oczywiście, wszystkie województwa nadal prowadzą negocjacje, ale my rozmawialiśmy jako pierwsi. I to nie jest nasze ostatnie słowo. Na razie tyle wynegocjowaliśmy w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego i obszarów specjalnej interwencji. Teraz będziemy rozmawiać o kontrakcie terytorialnym.

A ten kontrakt czego ma dotyczyć?
Kontrakt terytorialny pozwala koordynować rozwój regionu. To w nim znajdą się uzgodnione między rządem a samorządem wojewódzkim przedsięwzięcia do zrealizowania. Najważniejsze jednak, że kontrakt określi źródła finansowania na ich zrealizowanie. Wszystko w zgodzie z Krajową Strategią Rozwoju Regionalnego i Strategią Rozwoju Województwa. Na Dolnym Śląsku w kontrakcie znajdą się na pewno zapisy dotyczące dróg S5, S3, linii kolejowych czy niektórych obwodnic miejskich. To inwestycje już nie za miliony, ale miliard złotych.

To jeszcze raz, żeby nam te kwoty się nie pomyliły. Ile w rzeczywistości Dolny Śląsk będzie miał z podziału unijnego tortu?
Na teraz dokładnie dwa miliardy sześć milionów euro w nowej perspektywie na lata 2014-2020. A kontrakt terytorialny przyniesie nam kolejne konkretne inwestycje, za które zapłaci rząd. Teraz nie możemy powiedzieć nawet w przybliżeniu, ile one wyniosą.

Jak udało się wynegocjować dodatkowe miliony euro dla naszego regionu?
W czasie negocjacji przedstawiłem szczegółowe informacje o wewnętrznym zróżnicowaniu gospodarczym naszego województwa. Z naszego raportu jasno wynikało, jak dużo jeszcze trzeba zainwestować, aby te różnice zniwelować. Zrobiliśmy m.in. symulację, jak wyglądałby Dolny Śląsk bez KGHM lub bez aglomeracji wrocławskiej. To pokazało, dlaczego powinniśmy w pozostałe regiony naszego województwa włożyć dużo pracy i pieniędzy. Pokazaliśmy także nasze strategiczne projekty samorządowe, dotyczące m.in. infrastruktury drogowej i kolejowej, które spowodują, że nasz region będzie się rozwijał równomiernie. Projekty dotyczyły konkretnych obszarów.

Czyli: jakich?
Głównie aglomeracji jeleniogórskiej i wałbrzyskiej. Poza tym północy województwa, czyli okolic ziemi górowskiej, ale także Przedgórza Sudeckiego. Pokazaliśmy również projekt komunikacyjny związany z wywożeniem kruszywa z Dolnego Śląska. Większość polskich dróg jest budowana z surowców wydobywanych u nas. Jednak ich transport bardzo niszczy nasze lokalne drogi. Jesteśmy największym producentem kruszywa, ale w związku z tym naprawy i remonty pochłaniają masę pieniędzy.

Słyszę o Jeleniej Górze i Wałbrzychu, a nic o Wrocławiu. Czyżby koalicja antywrocławska wygrała przy tym podziale?
Nie ma takiej koalicji, chociaż tak się wydaje prezydentowi Dutkiewiczowi i jego ekipie. Wrocław jako stolica regionu i tak ma zapisane odpowiednie środki w tym rozdziale. Te pieniądze nie są zagrożone. Jako marszałek województwa muszę działać tak, aby dysproporcje między Wrocławiem i resztą regionu nie pogłębiały się.

A prezydent Rafał Dutkiewicz zaproponował bezpośrednie wybory marszałka, bo jak argumentował, obecny źle rządzi i "radykalizuje się podział między Wrocławiem a Dolnym Śląskiem".
Tak powiedział? Ech... Mieszkańcy Wrocławia i ja także, zapewne woleliby, żeby prezydent zajął się problemem wywozu śmieci niż kolejnymi mrzonkami o władzy w regionie. Pomysł wyborów bezpośrednich jest kiepski. Region, jeżeli chodzi o konstrukcję władzy, jest zbliżony do kraju. Ma swój parlament i rząd, czyli sejmik i zarząd województwa z marszałkiem na czele. I owszem, parlament i sejmik wybierają obywatele, a ich przedstawiciele tworzą rząd i zarząd województwa. Nikt nie sugeruje, aby premiera wybierać w wyborach bezpośrednich. Ambicje Rafała Dutkiewicza powinny dotyczyć Wrocławia, bo to jego mieszkańcy dali mu mandat zaufania i władzę.

To zatrzymajmy się na moment przy innym polityku. Może się Pan na te sugestie zżymać, ale czy jest odrobina prawdy w tym, że pierwotnie dostaliśmy mniej, bo lider dolnośląskiej PO Grzegorz Schetyna nie ma najlepszych notowań u szefa rządu? Bo gdy był bliskim współpracownikiem premiera, to bez problemu i wywalczyliśmy Euro 2012 dla Wrocławia i obwodnicę.
Oj, słabiutki ten argument. Pieniądze były rozdysponowane według tzw. algorytmu berlińskiego. To wzór matematyczny, do którego podstawiono sztywne dane o regionach z Eurostatu (Europejski Urząd Statystyczny). Opinie, że można przy tym politycznie manipulować są niepoważne. Są też bardzo krzywdzące dla samej minister Bieńkowskiej, która jest znana z tego, że w pracy kieruje się kryteriami apolityczności i bezstronności. Oczywiście nie przeczę, że w trakcie każdych negocjacji ważny jest skuteczny lobbing. Dlatego zaraz po podaniu przez MRR wyniku algorytmu, czyli sumy euro na nasz region, pojechałem do minister Bieńkowskiej negocjować. Pomogli parlamentarzyści i samorządowcy z Dolnego Śląska. A co do Grzegorza Schetyny - to właśnie on wspierał mnie najbardziej i był ze mną na rozmowach z panią minister. I ma pan redaktor rację, że przy Euro i autostradowej obwodnicy Wrocławia Grzegorz Schetyna też bardzo pomógł. Jego wkład w te projekty jest niepodważalny.

OK, dajmy spokój pani minister. Mamy już strategię do 2020 roku. I co dalej?
To jest dla nas dokument nadrzędny, jak dla kraju konstytucja. Przez najbliższe osiem lat będziemy się kierować założeniami strategii, realizując kolejne plany. Taki dokument jest bardzo potrzebny po to, by w zarządzanie regionem nie wkradł się chaos. To niezmiernie ważne w sytuacji, gdy z powodów politycznych zarząd województwa się zmieni. Założenia strategii będą wtedy nadal kontynuowane i realizowane.

Panie Marszałku, dlaczego niedawno wybrał się Pan do wrocławskiego ratusza?
Przyszedł czas na poważną rozmowę z prezydentem Dutkiewiczem. Przypomniałem mu, że czas najwyższy na zrealizowanie zobowiązania, którego podjął się kilka lat temu. W podpisanym z ówczesnym marszałkiem porozumieniu zobowiązał się do dołożenia 50 mln złotych na budowę wschodniej obwodnicy Wrocławia. Teraz zakończyliśmy budowę pierwszego odcinka, za który samorząd województwa zapłacił 350 mln złotych, a miasto obiecanych pieniędzy nie dało. Dlatego poszedłem do prezydenta Dutkiewicza i zaproponowałem, że powołamy komisję negocjacyjną. Wierzę, że prezydent dotrzyma słowa. Nie robi zresztą łaski, bo przepisy mówią jasno, że tam, gdzie obwodnica przebiega w granicach Wrocławia, inwestorem powinien być prezydent. Dotyczy to łącznie ponadtrzykilometrowego odcinka za prawie 94 mln złotych. Cała obwodnica ma kosztować ponad 850 mln złotych (tyle, co stadion). Te obiecane 50 mln złotych to kwota naprawdę symboliczna. A obwodnica będzie służyła przede wszystkim mieszkańcom Wrocławia i tym, którzy dojeżdżają do naszego miasta do pracy z okolicznych miejscowości.

Tych 50 milionów złotych to potrzebuje Pan na dalszą budowę czy upomniał się Pan o dług dla zasady?
Zasady też są ważne, ale potrzebujemy pieniędzy. Budujemy kolejny odcinek . Teraz powstaje trasa od Siechnic do ronda w Żernikach, którą chcemy skończyć jesienią 2014 roku. Wszystko zgodnie z harmonogramem. Potem zajmiemy się łącznikiem, który zepnie obwodnicę z S8 w Długołęce, a ostatni odcinek dojdzie do A4 w Bielanach Wrocławskich. Wtedy obwodnica będzie kompletna. I tu każda złotówka jest cenna. Dzięki obwodnicy będzie można objechać całe miasto bez potrzeby wjeżdżania do Wrocławia. Odkorkujemy miasto.

I tylko o tym rozmawialiście?
Poinformowałem prezydenta również o negocjacjach w sprawie unijnych środków.

A o śmieciach nie rozmawialiście? Bo mamy tu chyba niezły bałagan. I już sami ludzie nie wiedzą, czy za jego powstanie odpowiada urząd marszałkowski, czy prezydent Wrocławia.O tym, niestety, nie rozmawialiśmy. A jest o czym, bo wrocławianie mogą się spodziewać podwyżek za wywóz śmieci. Zgodnie z wymogami unijnymi, w Polsce zmienia się prawo w zakresie gospodarowania odpadami. Gminy stały się właścicielami śmieci i to one w drodze przetargu ustalają ceny za ich wywóz. Zgodnie z uchwałą sejmiku województwo zostało podzielone na regiony odpadowe. W każdym z nich musiały znaleźć się instalacje do przetwarzania śmieci. Generalnie Dolny Śląsk dobrze poradził sobie z problemem, bo gminy połączyły siły i za wspólne pieniądze wybudowały tzw. RIPOK-i. W ramach zdrowej konkurencji powstały także prywatne instalacje. Niestety, władze Wrocławia popełniły grzech zaniechania. Nasze miasto dysponuje jedynie tzw. instalacją zastępczą. Śmieci z Wrocławia trzeba teraz wozić do RIPOK-a w Rudnej Wielkiej, 80 km stąd. Tylko ta instalacja spełnia na razie ustawowe wymogi. Na szczęście w kwietniu i czerwcu powstaną kolejne, które będą mogły przyjąć wrocławskie śmieci. Jednak, zdaniem Ministerstwa Środowiska, Wrocław nie poradzi sobie bez własnej spalarni. Jej budowa nie tylko spowodowałaby obniżenie cen za wywóz śmieci, ale także ogrzewałaby nasze domy. Trudno pojąć, dlaczego władze Wrocławia dwa razy aplikowały o pieniądze unijne na budowę spalarni, a potem się z tych projektów wycofały. Inne miasta, takie jak Poznań i Kraków, budują własne spalarnie. Łódź i Gdańsk planują ich budowę.

Spalarnia? Przecież to jest trudna decyzja polityczna. Gdzie by jej nie postawić, to będą protesty.
No właśnie. To rola władz Wrocławia, żeby uświadomić mieszkańcom, iż spalarnia to szansa i oszczędności, a nie zagrożenie. Nowoczesne instalacje nie emitują praktycznie żadnych substancji toksycznych. Jeżeli Wrocław nie postawi spalarni, będzie nadal zdany na prywatnych przedsiębiorców, którzy mogą windować ceny za odbiór śmieci. Wszystkie europejskie metropolie mają spalarnie, niektóre w centrum miasta, jak np. Wiedeń. Apeluję do prezydenta miasta, żeby jak najszybciej zaczął działać. Spalarni nie buduje się szybko, to trwa parę lat.

Widzę, że już wchodzimy w moją ulubioną dziedzinę, czyli politykę. Nawet o śmieci powstaje konflikt PO - Rafał Dutkiewicz.
To nie jest żaden konflikt, a już na pewno nie polityczny. Tu chodzi o rozsądne gospodarowanie. Miasto powinno mieć wpływ na tak poważne sprawy, jak ceny za wywóz śmieci. To co, teraz rozmawiamy o polityce?

Nie, myślę, że tym razem to cały czas krążyliśmy wokół polityki. Bo rozumiem, że do Platformy nadal się Pan nie zapisał?

Nie.

To do polityki wrócimy za miesiąc, jeśli Pan pozwoli.Proszę bardzo. Choć wielkich zmian bym się nie spodziewał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska