Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jurica Pavlic: Pierwszy siwy włos pojawił się w wieku 16 lat

Wojciech Koerber
Jurica Pavlic w asyście Zbigniewa Sucheckiego (z lewej) i Tomasza Jędrzejaka.
Jurica Pavlic w asyście Zbigniewa Sucheckiego (z lewej) i Tomasza Jędrzejaka. Paweł Relikowski
Z Juricą Pavliciem, nowym żużlowcem Betardu Sparty Wrocław, rozmawia Wojciech Koerber.

Miło widzieć Pana we Wrocławiu, ale proszę powiedzieć, czy łatwo było się wydostać z Rzeszowa, gdzie miał Pan przecież jeszcze ważny kontrakt na przyszły rok? Zapewne należało się zrzec niemałych pieniędzy. No i czy odbyło się to po dżentelmeńsku?

Ze strony klubu po dżentelmeńsku nie odbyło się to na pewno. Próbowałem się dogadać, ale bez powodzenia. To w ogóle jest dłuższa historia, o której nie chciałbym za dużo mówić, i której się nie spodziewałem. Nie było innej opcji - musiałem odpuścić dużą sumę pieniędzy.

Co to znaczy – dużą sumę?

Nooo, blisko 200 tysięcy złotych. Uznałem jednak, że jeśli chcesz się rozwijać i być w dobrej ekipie, to można zapłacić nawet taką cenę. Po rozmowie z trenerem Piotrem Baronem postanowiłem, że przechodzę do Wrocławia i tyle.

Z tego co wiem, wystarczyła jedna kawa z nim, by ustalić warunki kontraktu z WTS-em.

Rzeczywiście, trwało to pięć minut. Porozmawiałem z trenerem, powiedział jaka drużyna ma być i jakie są jej plany. Odpowiedziałem, że wchodzę w to, żeby dali po prostu znać, gdy będą tego chcieli i podpiszemy kontrakt. Godzinę później dostałem telefon z zapytaniem – chcesz? Odpowiedziałem – chcę. Dzień później odesłałem podpisaną umowę.

Czy to oznacza również, że nie miał Pan zbyt wygórowanych żądań finansowych?

Też. Po słabszym sezonie nie można żądać wielkich rzeczy. Poza tym, jak wspomniałem, chciałem być w dobrej drużynie i mieć możliwość rozwoju.

W ostatnim czasie wrocławski klub znów się chyba cieszy niezłą marką, postrzegany jest jako solidny i wypłacalny partner.

Zgadza się, ale nawet gdyby było inaczej, to zawsze trzeba się jakoś dogadać. Wiadomo, jaka sytuacja jest dzisiaj na rynku. We Wrocławiu nie ma na co narzekać, bo ekipa jest super.

Do pięciu miejsc w drużynie jest sześciu kandydatów, ale tak musi być po zmianie regulaminu.

To jest ekstraliga, lepszy będzie jeździł i tyle. Jeśli punktujesz, nie masz się czego bać.

Ma Pan 24 lata, a rodzina już niemal, że tak powiem, skompletowana. Proszę nam ją przybliżyć.

Lada chwila urodzi mi się druga córka, a kolejne dziecko to chyba plus. Gdy urodziła się pierwsza, w zimie, pod koniec 2010 roku, to w sezonie 2011 przez sześć czy siedem meczów do momentu kontuzji nie zszedłem poniżej 13 punktów. Teraz znów będzie córka i na tym pewnie poprzestaniemy. A żona jest moją rodaczką, mamy dom w Lesznie. Póki co, jest w Chorwacji, ale jak tylko urodzi, wracamy do Polski.

A do Gorican wróci Pan zapewne wiosną i to z całym wrocławskim zespołem, dla którego senior Pavlic przygotuje wyjątkowo korzystny rabat na korzystanie z Waszego żużlowego obiektu.

Jak zawsze dla mojej drużyny. Zarezerwujemy najkorzystniejszy termin, a od strony finansowej nie powinno być żadnego problemu. To dla drużyny możemy zrobić.

Priorytetem zawsze są spotkania ligowe – to pewne. A ma Pan jakieś mocarstwowe plany na najbliższy sezon związane z występami indywidualnymi?

Zacznie się sezon i wtedy można myśleć, co dalej. Bo najważniejsze to dobrze zacząć. Jeśli będę solidnie punktował, wtedy i samopoczucie będzie dobre, wszystko pójdzie w odpowiednim kierunku.

Tak się Panu przyglądam, chłopakowi 24-letniemu, i widzę już pierwsze siwe włosy.

(Jurica ściąga w tym momencie klubową czapkę i odsłania totalnie przyprószoną czuprynę). Jak pierwsze, jak pierwsze? Ja już mam całą głowę siwą i to od paru lat. Cholera wie, dlaczego (śmiech).

Ten żużel to jednak ciężki i wyczerpujący sport.

Nie wiem, czy to przez żużel, czy może przez geny. Kurczę, pierwszy siwy włos pojawił się u mnie już w wieku 16 lat. Baaardzo szybko.

A może na Bałkanach to standard, serbski trener koszykarskiego Śląska, 35-letni Milivoje Lazic, jest już siwiuteńki jak gołąbek. A propos genów. Tata, Zvonko, był przed laty znaną postacią w świecie bałkańskiego żużla?

No tak, tak. Był trzykrotnym mistrzem Jugosławii w czasach gdy jeździło się u nas na 10-12 stadionach, a na zawody przychodziło po 20 tysięcy kibiców. Inne czasy to były, przed rozpadem kraju.

Pierwszym obcokrajowcem wrocławskiego klubu był w odległych czasach Kreso Omerzel, Jugosłowianin właśnie. Mniejsza o to. Niektórzy w Polsce mówią, że Pański ojciec wybudował w Chorwacji wszystkie autostrady. Prawda to, czy plotka tylko?

Nie jest to żadną prawdą. Ludzie wymyślają plotki, że albo najbogatszy, albo jeszcze jakiś. Nie! Ojciec ma firmę budowlaną (Pavlic Asfalt Beton) i wykonuje normalne roboty drogowe, ale autostrad nie buduje. To tylko plotki.

Rozmawiał Wojciech Koerber

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska