Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jestem idiotą, ale pracuję nad sobą

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber, szef działu Sport
Wojciech Koerber, szef działu Sport Janusz Wójtowicz
No więc, wedle nomenklatury minister Bieńkowskiej, jestem, jak większość z Was, absolutnym idiotą, a to z powodu lipnych zarobków. Wypowiedź zapewne znacie, była w ostatnich dniach wałkowana. Muszę się jednak pochwalić, Pani Minister, że gdy trafi się naprawdę konkretna fucha, od święta, to bywają miesiące, iż mogę się nazywać już tylko półidiotą. Że ten wyznaczony przez Panią Minister próg debilizmu, wyznaczony przy halibucie z krewetkami i carpaccio z żubra, potrafię od święta pokonać. No ale zbyt rzadko jednak, zbyt rzadko, zatem staram się pracować nad - jak to się dziś ładnie określa - różnymi projektami.

Męczące są te kampanie wyborcze, dla wszystkich. Otóż wystarczająco długą i najbardziej miarodajną kampanią wyborczą jest przecież pięcioletnia prezydencka kadencja czy też czteroletnia parlamentarna. Wtedy po czynach ich poznacie, a nie po gadkach i obiecankach, jak ostatnimi czasy. Wtedy nikt tak chętnie do pałaców nie zaprasza czy do ratusza choćby, jak prezydent Wrocławia. Naobiecywał, naobiecywał, no ale terminy wizyt pozajmowane już rzekomo na rok do przodu, coś jak w naszej służbie zdrowia. No nie ma już wolnych miejsc po prostu, skończyły się. Trzeba czekać, jak na endoprotezę, do 2019. I jak w dowcipie o dziadku, co rejestruje się do kardiologa i słyszy w okienku, że winien się stawić w lutym 2017. Dopytuje więc, czy rano, czy może po południu. - Proszę pana, a czy to dziś ważne?! - ofukuje go podniesionym głosem pani z okienka, na co starszy człowiek nieśmiało: - Ważne, bo na rano mam już ortopedę.

A propos. Wiecie, dlaczego Putin postawił sobie pałac rzekomo za pieniądze służby zdrowia? Bo od dawna na taki pałac chorował.
Wina nie zawsze leży jednak po stronie polityków. Lubimy sobie w Polsce ponarzekać i jest to fakt niepodważalny. Łatwiej zaczepić polityka na ulicy i zapytać jak żyć, niż samemu ruszyć nogą, ręką lub głową. Pierwsze rozwiązanie z góry skazane jest na porażkę, drugie daje jakąś szansę, jakąś nadzieję. Przecież, umówmy się, to nie trener Pawłowski odpowiada za to, że jego chłopcy nie bardzo potrafią piłkę kopać. Tak jak szef działu w gazecie nie jest winien temu, że jego dziennikarze walą błędy ortograficzne. Podobnie więc jakiś polityk nie może odpowiadać za to, że znowu w życiu nam nie wyszło. Ja już dawno temu przestałem liczyć na państwo, że zapewni mi godną starość. Tu trzeba samemu pomyśleć o swoim indywidualnym funduszu emerytalnym.

Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, iż żyjemy w złotym okresie dla Polski - no, te akurat słowa prezydenta Komorowskiego składam na karb ostatnich potrzeb kampanijnych. Nie jest to efekt zmęczenia ani też oderwania od świata, lecz potrzeb kampanijnych właśnie. A po części i... prawda, choć zależy to, rzecz jasna, od punktu siedzenia. Mianowicie znam wielu sportowców, którzy pozostając młodymi ludźmi, zaznają od państwa spokoju, pobierając i żołnierską pensję, i olimpijską emeryturę, która nie jest żadnym światowym standardem, lecz ewenementem w skali Europy. Suplementem, którego państwo nie ma wcale obowiązku zapewniać. Widać, sportowcy ci, często przedstawiciele niszowych dyscyplin, pomagali zwyczajnie szczęściu. Dziś w Polsce faktycznie mamy już piękne hale i piękne stadiony, a świetnie mają się nie tylko piłkarze, lecz i przedstawiciele innych sportowych nacji. Widać, trzeba tylko trafić w życiu naodpowiednich ludzi, którzy popchną w dobrą stronę. Trzeba mieć trochę szczęścia. I pomagać mu. Jak wszędzie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska