- Tłumaczyła się, że chciała w ten sposób skrócić cierpienie kota, który był chory - wyjaśnia podinsp. Edyta Bagrowska. Kobieta przyznała się do wrzucenia kota do rzeki i dobrowolnie poddała się karze. A groził jej nawet rok więzienia. Nawiązkę będzie musiała wpłacić na rzecz towarzystwa zajmującego się ochroną zwierząt.
- A wystarczyło zanieść zwierzę do najbliższego weterynarza. Lekarz mógłby uśpić kota lub powiadomić nas. Zabralibyśmy go - mówi Anna Ragiel, szefowa Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W jeleniogórskim schronisku przebywa obecnie 160 zwierząt, choć jeszcze przed wakacjami było ich tylko 60. Ludzie masowo porzucają psy i koty w czasie wakacji. Pół biedy, jeśli zostawiają je pod bramą schroniska. Gorzej, kiedy pracownicy schroniska znajdują psa przywiązanego do drzewa w lesie.