Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jego praca to sprzątanie miejsc śmierci i zbrodni. To jeden z najcięższych zawodów świata! Rozmowa z Robertem Krzywickim [ZDJĘCIA]

Konrad Bałajewicz
Konrad Bałajewicz
Robert Krzywicki sprząta miejsca śmierci i miejsca zbrodni. Zajmuje się także deratyzacją, dezynfekcją, dezynsekcją oraz opróżnianiem miejsc tzw. zbieraczy.
Robert Krzywicki sprząta miejsca śmierci i miejsca zbrodni. Zajmuje się także deratyzacją, dezynfekcją, dezynsekcją oraz opróżnianiem miejsc tzw. zbieraczy. Crime Service
Sprzątanie miejsc zbrodni i śmierci nie należy do najłatwiejszych zawodów. A właśnie tym trudni się Robert Krzywicki z Legnicy, który prowadzi nietypową firmę Crime Service, jedyną taką na Dolnym Śląsku. Dodatkowo zajmuje się deratyzacją, dezynfekcją, dezynsekcją oraz opróżnianiem mieszkań tzw. zbieraczy. Zobaczcie i przeczytajcie, jak wygląda praca pana Roberta.

Konrad Bałajewicz, Gazeta Wrocławska: Firma, która sprząta miejsca śmierci nie jest często spotykana. Skąd pomysł?

Robert Krzywicki, Crime Service: Pomysł powstał po obejrzeniu programu dokumentalnego, w którym przedstawiano takie firmy w Stanach Zjednoczonych. Dobrze prosperowały, więc postanowiłem zbadać nasz rynek. Czy jest duża konkurencja? Istnieje kilka podobnych firm w Polsce, z innych województw. Ogłaszają się, że sprzątają na Dolnym Śląsku. Ja staram wykonywać swoją pracę najdalej we Wrocławiu. Nie słyszałem, żeby w Legnicy i okolicach była podobna firma do mojej. Na początku zajmowałem się tylko sprzątaniem miejsc śmierci.

I jak te początki wyglądały?

Początki były trudne. Zanim firma się rozwinęła, pierwsze zlecenie otrzymałem po około pół roku. To była nowość. Dużo ludzi śmiało się, że nie wypali. Ale stopniowo zlecenia zaczęły spływać. Później zrobiłem różne kursy: deratyzacji, dezynfekcji, dezynsekcji. Firma powoli zaczęła się rozwijać. Jeśli chodzi o wrażenia z takiej pracy… Każdy przypadek śmierci jest inny. Pierwszy to było samobójstwo, potem śmierci naturalne. Ciała leżały długo. W jednym przypadku doszło do częściowego zjedzenia ciała przez psa. Pies był sam na sam ze zmarłym właścicielem przez 2 tygodnie. Początkowo miałem problemy żołądkowe, z czasem zacząłem się przyzwyczajać. Ze śmierci tragicznych sprzątałem wszystkie przypadki. Myślę, że już nic mnie nie zaskoczy.

A była jakaś sytuacja, która naprawdę mocno pana zszokowała?

Samobójstwo matki, która weszła pod pociąg z sześciomiesięcznym dzieckiem. Jadąc na miejsce, nie wiedziałem co, że tak powiem... zastanę. Najbardziej zszokowało mnie to, że brało w tym udział dziecko.

Sprząta pan miejsca śmiertelnych wypadków drogowych?

Sprzątam tylko wypadki z udziałem pociągów. Zazwyczaj jednak mieszkania, ewentualnie miejsca morderstw w klatkach schodowych. Czasem na terenie miasta, jak w rynku w Legnicy, gdzie także raz doszło do morderstwa.

Taka praca mocno wpływa na pana życie codzienne, na mentalność?

Każda śmierć ma swoją historię. Zazwyczaj staram się rozmawiać z rodzinami zmarłych. Opowiadają, dlaczego mogło do niej dojść. Powody są różne: stan zdrowia, załamanie nerwowe, jakieś problemy… Po pracy muszę się z tego wyłączyć. Inaczej człowiek by zwariował.

Czy na tego typu usługi jest popyt? Ile zleceń otrzymuje teraz firma?

Na tego typu działania mam podpisane umowy ze spółdzielniami, wspólnotami, miastem, Kolejami Dolnośląskimi. Ale liczby zleceń nigdy nie jestem w stanie przewidzieć. Nieraz dostaję jedno na miesiąc, nieraz trzy w tygodniu. Dużo takich sprzątań jest w okresie letnim, gdzie osoby mieszkające samotnie, nie mające kontaktu z rodziną, umierają na zawał czy wylew. Dopiero kiedy zaczyna wydobywać się nieprzyjemny zapach z mieszkania czy klatki schodowej, śmierć zauważają sąsiedzi.

Zlecenia są głównie od sąsiadów? Czy po pana usługi dzwoni też policja, straż pożarna?

Same służby do mnie nie dzwonią. Mogą jedynie powiedzieć komuś, że jest taka firma w Legnicy. Ludzie dostają informację o mnie od znajomych, rodziny, wiedzą o mnie z Facebooka. Bardzo dużo osób dzwoni z pytaniem, co mają robić w takiej sytuacji. Nie wiem, jak jest we Wrocławiu, ale w Legnicy problemem jest długie oczekiwanie na lekarza, który ma stwierdzić zgon. Nieraz są przypadki, że ciało leżało dwa tygodnie, a ludzie na lekarza czekają jeszcze 8-10 godzin, na korytarzu, klatce schodowej. Zlecenia dostaję od osób prywatnych i przedsiębiorstw, z którymi mam podpisaną umowę, jak spółdzielnie czy wspólnoty. Jeśli nie ma kontaktu z rodziną zmarłego, wspólnota bierze koszt na siebie i odnajduje rodzinę. Trwa to nawet kilka miesięcy. Dopiero wtedy koszt usługi jest rozliczany z rodziną.

Jaki jest to koszt?

Kwotę staram dostosowywać do ludzi. Nigdy nie podaję dokładnej ceny przez telefon, nieraz może widełki. Ktoś dzwoni i mówi, że osoba zmarła na kanapie czy podłodze. Później okazuje się, że pod dywanem są jeszcze dwie wykładziny, gumoleum czy deski - przesiąknięte do betonu. Wtedy cena usługi wzrasta. Ludzie nie mają pieniędzy, wiadomo jakie są czasy. Staram dostosowywać cenę, ale nie obciążać wielkimi kosztami. Usługa kosztuje różnie, przykładowo do 3-4 tysięcy złotych, w zależności od tego ile pracy wymaga.

Czy praca śni się po nocach?

Nie. Nie mam z tym żadnego problemu.

Ma pan żonę?

Partnerkę.

I co mówi o pana zawodzie?

Nic. W domu rozmawiamy o tym normalnie. Nie ma problemu, że mnie nie wysłucha. Po powrocie pyta mnie, czy było ciężko.

Jak wygląda sprzątanie miejsc śmieci? Czy potrzebne są specjalistyczne urządzenia, środki?

To głównie "praca ręczna". Przykładowo po wejściu do mieszkania muszę określić, czy będę wycinał podłogę. Rzeczy, jak dywan i wykładzina idą do utylizacji, mam podpisaną umowę z firmą, która to odbiera. Trzeba ręcznie pozbierać tkanki, włosy, to co zostanie po człowieku. Później robi się dezynfekcję pomieszczenia, dezynsekcję. Maszyny wykorzystuję tylko do ozonowania, które wykonywane jest na końcu.

Zobacz na zdjęciach w galerii, z czym na co dzień musi mierzyć się pan Robert:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska