Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jędrzejak cierpliwie czeka na swoją szansę

Dawid Foltyniewicz
Tomasz Jędrzejak wraz z Szymonem Woźniakiem zdobył Mistrzostwo Polski Par Klubowych 2016.
Tomasz Jędrzejak wraz z Szymonem Woźniakiem zdobył Mistrzostwo Polski Par Klubowych 2016. Paweł Relikowski
W ostatnich meczach słabiej spisuje się Andrzej Lebiediew. Skorzystać z tego faktu może kapitan Betardu Sparty Wrocław Tomasz Jędrzejak.

Niezależnie od tego, jak zakończy się obecny sezon, już teraz można powiedzieć, że dla Tomasza Jędrzejaka był to dość osobliwy rok. W pierwszych meczach PGE Ekstraligi mógł liczyć na regularne występy w zespole Betardu Sparty Wrocław. Niektórzy sympatycy WTS-u głośno domagali się jednak, aby kapitana zastąpił Szymon Woźniak, który później sięgnął w Gorzowie po tytuł indywidualnego mistrza Polski. Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że Jędrzejak był jednym z liderów „Spartan”. Cztery oczka w spotkaniu z Get Wellem Toruń (51:39) czy pięć w wyjazdowym starciu z Fogo Unią Leszno (46:44) nie są jednak zdobyczami, przez które należy się wstydzić.

Powrót „Ogóra” do składu na finałowy mecz z Fogo Unią w najbliższą niedzielę (pierwsze spotkanie zakończyło się zwycięstwem leszczynian 49:41 - przyp. red.) nie byłby zatem wielką niespodzianką, zważając na fakt, że w słabszej dyspozycji od kilku tygodni znajduje się Andrzej Lebiediew. Łotyszowi nie sposób odmówić umiejętności i wielkiej woli walki, co nie raz pokazywał już w barwach Lokomotivu Daugavpils, Betardu Sparty czy reprezentacji swojego kraju. To głównie dzięki niemu Łotwa sprawiła nie lada sensację, zapewniając sobie miejsce w barażu Drużynowego Pucharu Świata kosztem utytułowanych i bardziej doświadczonych Duńczyków. Po trzech finałach tegorocznego cyklu Speedway Euro Championship Lebiediew znajduje się na czele klasyfikacji przejściowej. 22-latek wyraźnie przygasł pod koniec rundy zasadniczej PGE Ekstraligi, a w fazie play off nie przypomina zawodnika, który w rywalizacji z Włókniarzem Vitroszlifem CrossFitem Częstochowa (50:40) zdołał przywieźć 11 punktów.

Dobrucki nie narzeka na brak zmartwień

Pierwszy finał na stadionie im. Alfreda Smoczyka mocno poobijany kończył Tai Woffinden. Brytyjczyk, który w ubiegłym tygodniu ogłosił, że zostaje we wrocławskim klubie na kolejny rok, najechał na tylne koło Grzegorza Zengoty, po czym stracił panowanie nad motocyklem. Na tor wjechała karetka, jednak po kilku minutach dwukrotny indywidualny mistrz świata przy pomocy służb medycznych zdołał się podnieść i wszystko wskazuje na to, że do rewanżu na Stadionie Olimpijskim przystąpi w pełni sił. Dzień przed ostatnim meczem sezonu PGE Ekstraligi czeka go rywalizacja w Grand Prix Szwecji. 27-latek zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji przejściowej.

Wciąż nie wiadomo natomiast, czy na Stadionie Olimpijskim zobaczymy Maksyma Drabika. 19-latek po upadku w zawodach w ramach Indywidualnych Mistrzostw Świata w niemieckim Guestrow doznał złamania obojczyka. Przed finałem Drużynowych Mistrzostw Europy Juniorów trener Dobrucki, który pełni także obowiązki opiekuna polskiej młodzieżówki, mówił, że szybki powrót „Torresa” do ścigania jest prawdopodobny, choć jest za wcześnie, aby móc o czymkolwiek przesądzić.

Rewanżowe spotkanie finałowe PGE Ekstraligi zaplanowano na niedzielę (24.09) na Stadionie Olimpijskim. Początek rywalizacji o godz. 19. Bilety na te zawody zostały wyprzedane.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska