Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakub Jamróg: Jeśli rodzice nie zapisaliby mnie do szkółki, jeszcze raz uciekłbym z domu

Dawid Foltyniewicz
Prezes WTS Sparty Wrocław Andrzej Rusko (z lewej) i Jakub Jamróg.
Prezes WTS Sparty Wrocław Andrzej Rusko (z lewej) i Jakub Jamróg. facebook.com/Jamróg Racing #31
O poważnej kontuzji kręgosłupa, pracy w roli strażaka ochotnika czy ucieczce z domu, chcąc wymusić na rodzicach zgodę na zapisanie go do szkółki żużlowej, opowiedział w magazynie „Czarny charakter” stacji nSport+ Jakub Jamróg, żużlowiec Betardu Sparty Wrocław.

Jakub Jamróg – podobnie jak jego ojciec i dziadek – to przedstawiciel Ochotniczej Straży Pożarnej w podtarnowskim Zakrzowie (nie mylić z wrocławskim osiedlem), posiadający uprawnienia do prowadzenia wozu czy wyciągania ludzi z wraków pojazdów. W 2018 roku kilkukrotnie wyjeżdżał do akcji, w których ratował ludzkie życie. W rolę ratownika wcielał się także w poprzednim sezonie na żużlowym torze. Gdyby nie jego kapitalna postawa – przede wszystkim na torze w Tarnowie – Grupa Azoty Unia znacznie szybciej straciłaby szansę na utrzymanie w PGE Ekstralidze. Ubiegłoroczne rozgrywki zakończył ze średnią biegopunktową na poziomie 1,742 i nagrodą dla największej niespodzianki sezonu.

– Spadek Unii Tarnów na pewno mnie zmartwił. Ja jednak muszę iść do przodu, a przejście do Betardu Sparty Wrocław jest właśnie takim ruchem. Z paru pieców trzeba zjeść chleb, żeby osiągnąć jak najlepszy żużlowy kunszt. Dla mnie to duże wyróżnienie, że tutaj jestem i w najśmielszych snach nie spodziewałem się, że to wszystko tak szybko się potoczy – tłumaczył w rozmowie z nami Jamróg, który od grudnia przygotowuje się na Stadionie Olimpijskim do sezonu 2019.

Gdyby pewne wydarzenie w dzieciństwie 27-latka potoczyło się inaczej, nigdy nie zobaczylibyśmy go jednak w kevlarze wrocławskiego klubu. – Kiedy Kubuś miał roczek i byliśmy u mojej mamy, przewrócił się na żelazko. Nie zapomnę, jak lekarka powiedziała mi, że brakowało kilku sekund, aby dziecko nie żyło. Zaprzyjaźniony ksiądz powiedział mi po tej sytuacji: „Zobaczysz, on będzie kiedyś wielkim człowiekiem” – wspomina mama Jakuba, Małgorzata.

Rozpoczynającą się karierę żużlowca mogło przerwać złamanie kręgosłupa na odcinku piersiowym, którego Jamróg doznał w 2011 roku. Upadając, uderzył plecami w bandę, która nie była zabezpieczona tzw. dmuchawcem. Wstępne badania wykazały, że na szczęście nie doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego, co mogłoby skutkować nawet paraliżem. Tarnowianin musiał pauzować wówczas trzy miesiące.

– Siedziałyśmy z koleżankami przy kawie, gdy nagle zadzwonił Kuba i powiedział, że jest w szpitalu. Kiedy usłyszałam, że ma złamany kręgosłup, wiadomo, jakie myśli się pojawiły przed oczami: wózek inwalidzki. Gdy do niego przyjechałam i zobaczyłam, że Kuba się uśmiecha, zdecydowanie łatwiej było mi pogodzić się z tym upadkiem – opowiada żona Klaudia.

Jamróg poznał swoją przyszłą małżonkę w warsztacie dzięki ich wspólnej znajomej. – Spędziliśmy ze sobą praktycznie połowę życia. Klaudia mocno mnie wspiera i jest złotą kobietą. Wie, na jakich ustawieniach jeżdżę, zna na wylot moją karierę i możemy rozmawiać jak kumple, używając żużlowego żargonu – zdradza zawodnik Betardu Sparty.

– Uwielbiamy podróżować. Robiliśmy to nawet wtedy, kiedy nie mieliśmy na to zbyt wielkich środków finansowych. Wszystko układaliśmy jednak w taki sposób, że w trakcie sezonu skupiałem się na żużlu, a kiedy było wolne, mogliśmy poświęcić czas na przyjemności – wyjaśnia wychowanek „Jaskółek”.

Być może pasję rodziców do podróżowania odziedziczy blisko dwuletni Wiktor, oczko w głowie państwa Jamrogów. Na razie trudno stwierdzić, czy w wieku dojrzewania będzie równie krnąbrny co jego tato. – Mąż zgodziłby się na zapisanie Kuby do szkółki żużlowej, ale oponowałam, bałam się. Raz zostaliśmy przystawieni do muru, bo... syn uciekł z domu. Wtedy zdecydowałam, że pozwolę mu uprawiać ten sport – powiedziała Małgorzata Jamróg. – Lubiłem spokojnie i merytorycznie wyjaśniać rodzicom swoje pragnienia. Kiedy skończyły się jednak wszelkie argumenty, przeszedłem do czynów i uciekłem z domu. Poszukiwania objęły teren całej miejscowości, tymczasem ja schowałem się pod balkonem, gdzie znalazł mnie wkurzony tato z fajką. Powiedziałem, że jeśli nie zapiszą mnie na żużel, zrobię to jeszcze raz – śmieje się Jakub.

Najnowszy nabytek WTS-u w 2019 roku po raz pierwszy w karierze będzie ścigał się w klubie, którego przedstawiciele jasno zapowiadają walkę o najwyższy cel, jakim jest drużynowe mistrzostwo Polski. Jamrogowi pozostaje zatem życzyć, aby we Wrocławiu rozwijał się w myśl hasła, którym lubi opisywać sukcesywne wdrapywanie się na szczyt: „z życia czerpać łyżeczką, a nie chochlą”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska